Ciągle uważamy, że na zagranicznych wczasach dostajemy brzydsze pokoje w gorszych hotelach. I na dodatek płacimy za taki „luksus” więcej. Ale to nieprawda



W hotelu na Krecie Niemcy mieszkali w odnowionym skrzydle z widokiem na morze lub basen. Polacy w bocznym, nieremontowanym od lat, z widokiem na pole, a jeśli już na basen, to pokoje były w suterenie. Sprawdziliśmy, goście z Zachodu nie płacili więcej – skarżył się Paweł po powrocie z wakacji. Podobnie żalą się Agnieszka oraz Maciek, którzy wypoczywali w Grecji kontynentalnej. – Dostaliśmy pokój w budynku, który graniczył z basenem. Czuć było w nim wilgoć, a na ścianach i w szafie była pleśń. Tymczasem Rosjanie zajmowali nowy obiekt, podobnie jak Włosi. Gdy poprosiliśmy o pokoje w nowym budynku, usłyszeliśmy, że nie ma już wolnych – opowiadają.
W tym roku na wakacje z biurami podróży wyjedzie ponad 2 mln Polaków. Dla porównania 10 lat temu z touroperatorami wybrało się 550 tys. osób, tyle, ile dziś obsługuje tylko jedno biuro – Itaka. Choć taki wzrost powinien przełożyć się na jakość, nasi turyści twierdzą, że są obsługiwani gorzej niż zagraniczni – przede wszystkim niemieccy czy brytyjscy, a nawet rosyjscy. I to pomimo tego, że ci obcy płacą tyle samo lub nawet mniej za swoje wyjazdy.

Luksus kosztuje

Touroperatorzy przyznają, że skargi na standard pokoi oraz na widok z nich są jednymi z najczęściej pojawiających się reklamacji. – Turyści mają takie pokoje, jakie zakontraktuje biuro. Jeśli standardowe, to dostają standardowe, jeśli w wyremontowanym skrzydle, to dostaną w wyremontowanym. Oczywiście pod warunkiem, że hotel ma różne standardy. Jednak na widok z okien nie mamy wpływu, o tym decyduje hotelowa recepcja – twierdzi Katarzyna Krupa z działu sprzedaży Delta Travel. Chyba że w katalogu jest jasno napisane, że za widok trzeba ekstra dopłacić.
Krupa mówi, że jej firma informacje na temat standardu pokoi zamieszcza w katalogu, ale niezależnie od tego klienci powinni się ich domagać od każdego biura. Inna sprawa, że część kupujących nie czyta tego typu danych, a później ma pretensje. Dlatego zaleca upewnienie się jeszcze przed wyjazdem, jakiego standardu możemy się spodziewać.
– Szczególnie że wiele biur, by zaoferować jak najniższe ceny, rezerwuje dla swoich klientów pokoje ekonomiczne, czyli o najniższym standardzie. Gorszym od standardowych. Ale o takiej gradacji klient powinien być informowany przed wyjazdem – wyjaśnia Marta Bednarzewska, doradca klienta ds. podróży w multiagencji Travel Trio. Jednak dodaje, że często zależy to od standardów nie tylko touroperatorów, lecz także agencji posiadających ich ofertę. – Równie ważne jest też to, jaką pozycję ma biuro podróży. Jeśli jest małe i rezerwuje w hotelu 10 pokoi, a zagraniczny konkurent 90, to nawet jeśli nie ma gradacji standardu i tak te słabsze, np. z gorszym widokiem, na pewno dostanie to mniejsze. Hotel będzie się bardziej starał o przychylność większego operatora – dodaje Bednarzewska.
Właśnie z tego powodu większą gwarancję wysokiego standardu zyskują osoby kupujące wczasy w dużych biurach. – Jeszcze kilka lat temu Polacy kupowali wyjazdy przede wszystkim u międzynarodowych gigantów: Tui, Neckermanna. Teraz numerem jeden stali się nasi operatorzy: Itaka, Rainbow Tours, Grecos. Kontraktują w hotelach nawet po 70 proc. pokoi. W takich miejscach ich turyści na pewno nie dostaną gorszej oferty niż klienci zagranicznych biur – przekonuje Marcin Wujec, właściciel Raba Biuro Podróży z Rabki. – To polscy operatorzy także, jeśli jest gradacja pokoi, decydują o ich standardzie oraz o tym, czy turyści dostaną widok na morze, basen czy inny – dodaje.
Do tego Itaka np. robi rezerwacje nie tylko dla Polaków, lecz także klientów ze Wschodu, gdzie ma swoje biura sprzedaży. – W ostatnim czasie bardzo rozwinęła się sprzedaż naszych wycieczek online. W ten sposób rezerwują urlopy w naszym biurze klienci z USA, Anglii czy Szwajcarii – podkreśla Piotr Henicz, wiceprezes Itaki.
Jednak Marcin Wujec przyznaje, że nawet jeśli w hotelu jest 100 pokoi o takim samym standardzie, zawsze są wśród nich lepsze i gorsze. A w szczycie sezonu zdarza się, że recepcja wydaje klucze do tych, które nie powinny w ogóle być najmowane, bo np. zostały zalane. Jednak to już nie wina touroperatora i w takim przypadku klientowi pozostaje interwencja u pilota.
Marek Andryszak, prezes TUI Poland, zapewnia, że rezerwuje te same pokoje dla Polaków, Niemców, Austriaków i Szwajcarów. – Tylko przypadek decyduje, który konkretnie pokój otrzyma polska rodzina, czy ten bardziej po prawej, czy lewej stronie budynku – tłumaczy. Ale zarazem podkreśla, że turyści z Niemiec zazwyczaj dopłacają, wybierając pokój o wyższym standardzie. Z tego powodu można odnieść wrażenie, że są lepiej traktowani.
– Opowieści o faworyzowaniu przez hotelarzy Niemców czy klientów innych narodowości niż polska to temat, który raz na zawsze powinien odejść do lamusa. Myślę, że obecnie zupełnie inaczej postrzegamy te kwestie niż kilkanaście lat temu, kiedy to zaczął kształtować się polski rynek wyjazdów zagranicznych – zaznacza Magda Plutecka-Dydoń z Neckermanna.
Jej zdaniem stosunek do turystów jest taki sam bez względu na narodowość.
Nie bądź sknerą
Uważa, że przestaliśmy mieć jakiekolwiek kompleksy wynikające z mniejszego doświadczenia w podróżowaniu czy mniejszej znajomości oferty. Nasze dzieci beztrosko bawią się w klubach animacji z rówieśnikami z innych krajów, a jeśli nie podoba nam się pokój, idziemy do recepcji i to zgłaszamy, tak jak robi to Niemiec. Kiedyś nie było to tak oczywiste. – Dlatego, jeśli turyści czują się gorzej traktowani, to niesłusznie. Jedynym wyjaśnieniem tego może być ich niższa samoocena, bo oprócz tych samych pokoi korzystają z tych samych restauracji, na wycieczki fakultatywne wożą ich w te same miejsca te same autokary należące do miejscowych organizatorów – uważa Piotr Henicz.
Nie przeczy jednak, że kilka lat temu zdarzało się, iż polskie biura, by zaoszczędzić, rezerwowały pokoje w gorszej części hotelu. – Na przykład w tej, w której zwykle mieszka obsługa – dodaje Marek Andryszak. Marcin Wujec obala także mit, że Niemcy czy Brytyjczycy płacą taniej za lepszy standard. – Uważamy, że to w polskich biurach ceny są niższe. Z tego powodu w ostatnich latach widzimy większe zainteresowanie naszą ofertą klientów z Niemiec czy Austrii – mówi.
Według Magdy Pluteckiej-Dydoń różnice zniknęły w przypadku wyjazdów rezerwowanych w okresie first minut. Natomiast wyjazdy kupowane w okresie last minute ciągle potrafią być tańsze, jeśli wyjazd jest organizowany z Berlina.
– Ale i tu coraz rzadziej widać dysproporcje. Kilka lat temu były bardzo znaczące. A to dlatego, że w Niemczech podaż wycieczek zazwyczaj przewyższała popyt. Dlatego biura, by jak najmniej stracić na wycieczce, oferowały je z upustem, który rósł, im bliżej był termin wylotu – komentuje Marek Andryszak. W efekcie zagraniczną wycieczkę można było kupić za 35 proc. jej pierwotnej ceny. A dokładnie klient płacił równowartość przelotu plus 20–30 euro celem opłaty za nocleg. – Obecnie niemieccy touroperatorzy starają się bardziej rozważnie planować ofertę na dany sezon. Tym samym nie doprowadzają do tak dużej nadpodaży. Nie znaczy to, że ciągle nie można zaleźć prawdziwych perełek – podkreśla Marek Andryszak.
Ciągle mniej można zapłacić za wakacje z Niemiec na Majorkę, Ibizę czy do Turcji. To kraje, które szczególnie upodobali sobie turyści zza naszej zachodniej granicy. Dlatego biura zawsze starają się zapewnić im do tych krajów pokaźną ofertę wycieczek. Poza tym touroperatorzy kontraktują do tych krajów noclegi nawet w dwugwiazdkowych czy w ogóle bezgwiazdkowych hotelach. Stąd nawet z tego powodu wyjazd na Baleary można kupić w Niemczech taniej. Ale do Grecji czy na Wyspy Kanaryjskie na ogół taniej za urlop zapłaci już turysta z Polski. Poza tym, jak tu mówić o wyższych cenach, gdy do Bułgarii w sezonie z wyżywieniem z Polski na tygodniowy urlop można pojechać już za 1,2 tys. zł od osoby.
– Polacy stają się silniejszą grupą nabywców, co ma przełożenie na ceny. Jako część dużego koncernu kiedyś korzystaliśmy głównie z kontraktów hotelowych niemieckich i cen oferowanych dla rynku niemieckiego, obecnie robimy to samodzielnie, niejednokrotnie uzyskując lepsze ceny czy dodatkowe bonusy dla naszych klientów – informuje Magda Plutecka-Dydoń.
Inną sprawą jest to, że tak jak kiedyś zachodnie, tak teraz polskie biura podróży potrafią wystawić niską cenę na ofertę podstawową. Za komfort oczekują dopłaty – np. za pokój o podwyższonym standardzie, z widokiem na morze, za ultra all inclusive etc. Zachodni turyści do tego przywykli i często podwyższają sobie jakość pobytu. Polscy nie, ale będąc z nimi w tym samym hotelu, uważają, że za tę samą cenę lub niższą są lepiej traktowani.
– Przeciętny zachodni turysta jest bogatszy od przeciętnego polskiego. Dlatego mniej liczy się z pieniędzmi. Nawet jeśli ma all inclusive, czyli wszystko w cenie, to i tak korzysta z części dodatkowo płatnej oferty – baru z oryginalnymi trunkami, spa etc. Siłą rzeczy obsługa jest dla nich milsza, bo więcej zostawiają pieniędzy – opisuje współwłaściciel jednego z warszawskich biur. – Później nasi goście skarżą się, że oni musieli pić obrzydliwe rozpuszczalne pomyje po kawie, a dla Niemców było espresso. Tyle że pomyje były za free, a właściwie w cenie, a espresso po 2 euro za filiżankę. Ale Polacy tego nie widzieli, bo w większości hoteli rachunki płatne ekstra klienci uiszczają hurtem przy wyjeździe – dodaje.
Z tego samego powodu cała masa żali jest na hotele w krajach arabskich – Egipcie, Maroku, Tunezji. Tam jakość obsługi zależy od wysokości i/lub częstotliwości napiwków. Niemiec wchodzi do hotelu w Egipcie i podaje recepcjoniście paszport z dziesięcioma euro w środku. Boyowi na plaży podaje jedno, pokojówce zostawia kolejne euro. Polakowi nie przychodzi to do głowy, bo przecież już zapłacił za wczasy. Zastanówmy się, który z nich dostanie lepszy pokój, leżaki na plaży w pierwszym rzędzie i będzie miał codziennie wymieniane ręczniki? – Na szczęście w naszym kraju przybywa osób coraz częściej spędzających wakacje za granicą i one szybko się uczą – mówi Marcin Wujec.
Już w tej chwili są miejsca w Turcji czy Hiszpanii, gdzie Polaków ceni się bardziej niż Niemców. A to dlatego, że stali się bardziej szczodrzy, a przez to bardziej pożądani i cenni. Można więc oczekiwać, że w tych krajach zadbają o komfort wypoczynku polskiego turysty tak, jak on tego oczekuje.