Od połowy miesiąca Rosja zażąda wykupu dodatkowej polisy. Będzie to kosztowało każdego przewoźnika jeżdżącego na Wschód ok. 1 tys. euro za jeden przewóz i przyczyni się do fali bankructw firm transportowych.
W połowie miesiąca można oczekiwać eskalacji trwającej od kilku lat polsko-rosyjskiej wojny o dominację na międzynarodowym rynku transportowym. Tym razem Rosjanie planują wprowadzenie przepisów, które narażą przewoźników na ponad ćwierć miliarda euro dodatkowych kosztów rocznie. To praktycznie połowa rocznej wartości przewozu dokonywanego przez polskie firmy do Rosji. Poszkodowani mogą być też kierowcy z innych krajów jeżdżący do Rosji (m.in. z krajów bałtyckich, Słowacji, Węgier), choć już na mniejszą skalę.
Zdaniem przewoźników Rosjanie naruszają konwencję TIR, czyli porozumienie celne, które dotyczy międzynarodowego przewozu towarów z zastosowaniem karnetów TIR. – Karnet gwarantuje kwotę za należności celne i podatkowe. Nie gwarantuje za przewożony towar, bo ten jest ubezpieczany na inne sposoby przez ubezpieczycieli. Od 14 sierpnia Rosjanie chcą wprowadzić indywidualną polisę i to ma dawać gwarancję na to samo, co gwarantuje już karnet TIR – tłumaczy Tadeusz Wilk ze Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych (ZMPD). Dodaje, że zdaniem Rosjan system TIR jest nieszczelny, przez co tracą wpływy, i dlatego chcą swojego zabezpieczenia. – Zarobi na tym jedyna państwowa firma ubezpieczeniowa – zaznacza Wilk.
ZMPD szacuje, że wykup dodatkowej polisy będzie kosztować każdego przewoźnika jeżdżącego na Wschód ok. 1 tys. euro za pojedynczy przewóz. Rocznie wykonywanych jest ok. 270 tys. takich przewozów, więc mowa o dodatkowych kosztach w postaci ok. 270 mln euro rocznie.
Sytuacja postawiła na nogi polski rząd. Ale na razie odpowiedź na rosyjskie działania sprowadza się do korespondencji. I to tylko w jedną stronę, bo Rosjanie milczą. Jako jeden z pierwszych zareagował resort finansów. Szef polskiej Służby Celnej Jacek Kapica 22 lipca wysłał pismo do rosyjskiego odpowiednika, w którym wyraził „duże zaniepokojenie” podjętą decyzją i poprosił o jej wycofanie. Podobnie postąpiły inne resorty: gospodarki i transportu.
„Wicepremier Janusz Piechociński wystosował oficjalny list do I zastępcy przewodniczącego rządu Federacji Rosyjskiej Igora Szuwałowa, w którym wyraził zaniepokojenie planowanymi działaniami strony rosyjskiej w kontekście znaczenia wzajemnych relacji gospodarczych i członkostwa Rosji w WTO, ze wskazaniem na naruszenie konwencji TIR i obawy przewoźników odnośnie do płynności przewozów, a co za tym idzie eksportu” – potwierdza Ministerstwo Gospodarki.
W resorcie transportu doszło w zeszłym tygodniu do roboczego spotkania przewoźników z wiceministrem Zbigniewem Rynasiewiczem. – Przez to, że Rosjanie nie odpowiadają na nasze wezwania, nie wiemy, na czym stoimy. Trudno rozpatrywać potencjalne scenariusze, bo w każdej chwili sytuacja może ulec zmianie – przyznaje jeden z uczestników spotkania. Dodaje, że do kolejnego dojdzie prawdopodobnie jutro.
Nasz rząd zamierza także przygotować raport z wykazem negatywnych skutków, jakie po 14 sierpnia poniesie polska branża transportowa. Dokument ma zostać przekazany za pośrednictwem MSZ rosyjskiemu ambasadorowi w Warszawie.
Sami przewoźnicy próbują coś zdziałać własnymi ścieżkami. Przygotowują wspólną deklarację potępiającą decyzje władz rosyjskich, pod którą podpiszą się organizacje zrzeszające kierowców m.in. z Litwy, Łotwy, Ukrainy, Mołdawii, Słowacji, Węgier i Rumunii.
Na działania Rosji reagują też instytucje międzynarodowe. Europejska Komisja Gospodarcza ONZ upomniała Rosję, że traktat wielostronny (jakim jest konwencja TIR) ma pierwszeństwo przed prawem krajowym i regionalnym, dlatego decyzja rosyjskiej służby celnej nie jest zgodna z prawem międzynarodowym. Na te apele Rosja oficjalnie również pozostaje głucha.
Obecne zamieszanie to tak naprawdę kolejna emanacja polsko-rosyjskiej wojny transportowej. Do ostatniej eskalacji konfliktu doszło w 2011 r., gdy z powodu zamieszania z zezwoleniami uprawniającymi do wjazdu do Rosji polscy przewoźnicy byli zawracani na granicy. W efekcie nawet co trzecia firma transportowa zrezygnowała wówczas z kursów za wschodnią granicę.