We wrześniu Parlament Europejski ma głosować nad zmianami w unijnej polityce biopaliwowej. Bruksela, która dotąd naciskała na kraje członkowskie, by zwiększały produkcję biokomponentów, i była głównym motorem rozwoju przemysłu biopaliwowego w Europie, teraz zamierza wprowadzić limity dla biopaliw I generacji, czyli tych zawierających dodatki wytwarzane z tych samych surowców, z których produkowana jest żywność.

Planowana zmiana regulacji wpłynęła na rynek rzepaku / Dziennik Gazeta Prawna
Eksperci nie mają wątpliwości – to zdemoluje polski przemysł biopaliwowy, który w 100 proc. oparty jest właśnie na I generacji. Polec mogą gorzelnie produkujące dodatki do paliw na bazie alkoholu (bioetanol dodawany do benzyn) oraz tłocznie oleju (estry dodawane do diesla).
– Poważne konsekwencje odczuje też sektor rolny – tłumaczy Adam Stępień, dyrektor Krajowej Izby Biopaliw. Rolnicy uprawiający m.in. rzepak (główny surowiec do produkcji biokomponentów w Polsce) nie kryją obaw. – Liczyliśmy na zwiększone zapotrzebowanie na rzepak ze strony rynku biopaliw, więc zdecydowaliśmy się zwiększyć jego uprawę. Teraz wszystko wskazuje na to, że zapotrzebowanie na surowiec spadnie – wyjaśnia Edward Burda, prezes Grupy Producentów Rzepaku „Maja”. Reakcja rynku na unijne plany była błyskawiczna. W ciągu ostatniego miesiąca ceny rzepaku spadły o 25 proc.
– Sektor wytwórczy w Europie zainwestował dotąd w biopaliwa I generacji 15 mld euro, a teraz Bruksela zwraca się w stronę II i III generacji, m.in. z surowców odpadowych i alg, nie biorąc pod uwagę, że na naszym kontynencie nie ma ani jednej przemysłowej instalacji tego typu – oburza się Adam Stępień z KIB.
Rodzime firmy biopaliwowe mocno to odczują, tym bardziej że już dziś ten biznes balansuje na krawędzi. W ciągu ostatnich dwóch lat zamknięto 11 zakładów. Wycofały się m.in. As-Gold, Solvent Wistol czy Aleks FL. – To branża bez przyszłości. Interes jest nieopłacalny – twierdzi Jolanta Trawińska z tej ostatniej firmy. Popyt na biododatki zamiast rosnąć, wyhamował.
Kondycja wielu mniejszych spółek jest katastrofalna. Jak tłumaczy Wiesław Wawrzyniak, właściciel zakładu PHP Wiesław Wawrzyniak, nowo wybudowane instalacje nie są w pełni wykorzystane. – Sfinansowaliśmy je kredytami. Jeżeli sytuacja się nie zmieni, z zatrudnionych 200 pracowników zostanie 50, a inwestycje przejmie bank – twierdzi nasz rozmówca.
– Jeśli Parlament Europejski i Rada UE zaakceptują proponowane rozwiązania, opłacalność produkcji mocno spadnie – podkreśla Adam Stępień. W nieco lepszej sytuacji są krajowi giganci – Orlen i Lotos. Produkują biokomponenty na własne potrzeby, nie muszą obawiać się więc o zbyt. Mimo to zamierzają zainwestować w II i III generację. Należąca do Orlenu Rafineria Trzebinia myśli o produkcji biopaliw z alg. Badania laboratoryjne nad tą technologią prowadzi też Wratislavia-Bio, spółka związana z rodziną Gudzowatych. Z kolei Lotos planuje produkcję opartą na odpadowych tłuszczach zwierzęcych.
Udział biopaliw I generacji w paliwach ma zostać ograniczony do 5,5–6,5 proc. Dotąd cel na 2020 r. wskazywał jednak o udziale energii odnawialnej w paliwach na poziomie 10 proc. UE nie określiła, w jaki sposób ma być osiągnięty. W Polsce, podobnie jak w większości krajów Wspólnoty, przyjęto, że w ponad 90 proc. ten wymóg zrealizowany zostanie właśnie biopaliwami.
Udział biopaliw I generacji ma być ograniczony do 5,5–6,5 proc.