Co najmniej do września będzie można dostać kuriozalnie wysoką karę za nieopłacenie e-myta. Resort transportu jest wyjątkowo opieszały w pracach nad nowelizacją prawa.
Nowa ustawa o drogach publicznych jednoznacznie kojarzy się kierowcom z represyjnym systemem kar. Narzekają na nie od momentu uruchomienia systemu płatności elektronicznych viaTOLL w lipcu 2011 r. Za brak środków na koncie można dostać karę administracyjną sięgającą kilkuset tysięcy złotych. Sprawą zainteresowała się rzecznik praw obywatelskich.
Ministerstwo Transportu dostrzega problem i już w listopadzie 2012 r. zapowiedziało zmiany. Łagodniejsze przepisy miały zostać wypracowane w ciągu kilku tygodni. Do tej pory ich nie ma, a poirytowani przewoźnicy w kwietniu wystosowali kolejne pismo do ministra Sławomira Nowaka, nawołując do przyspieszenia prac.
Co budzi sprzeciw przewoźników? Jeśli kierowca z jakichś powodów nie ma środków na koncie, za przejazd pod bramownicą zamontowaną nad drogą płatną grozi mu kara 3 tys. zł. Jeśli wniósł opłatę w niepełnej wysokości, naliczone mu zostanie 1,5 tys. zł kary. Odległości między bramownicami bywają niewielkie (najmniej – 150 metrów), więc kary dla pojedynczych kierowców sięgają kilkuset tysięcy złotych.
O postępy w pracach zapytaliśmy Ministerstwo Transportu. – Opracowujemy projekt przepisów i analizujemy możliwość zastosowania ich w praktyce. Nie możemy wskazać konkretnej daty, kiedy projekt zostanie przekazany do konsultacji opinii publicznej, chcemy jednak w możliwie szybkim terminie przygotować stosowne zmiany – zapewnia rzecznik resortu Mikołaj Karpiński.
Jak twierdzą eksperci obeznani w funkcjonowaniu resortu transportu, najbardziej realnym terminem wprowadzenia zmian jest wrzesień.
Zmiany mają polegać m.in. na wprowadzeniu bloków czasowych. Zgodnie z tą zasadą kierowca, który nie opłacił e-myta (lub wpłacił za mało), byłby karany raz w ciągu kilku godzin (resort rozważa przedziały 3–6 godzin), a nie za każdy odcinek przejechany między bramownicami. To zracjonalizowałoby wysokość kar i dałoby szansę na uzupełnienie środków na koncie.
– System viaTOLL nie powstał po to, by nakładać kary, ale by egzekwować opłaty od użytkowników dróg objętych systemem – mówi poseł Stanisław Żmijan z sejmowej komisji infrastruktury. Dodaje, że podczas ostatniego posiedzenia komisji nie udało się wymusić na przedstawicielach resortu transportu podania terminu wdrożenia nowych przepisów. Dlatego powołano kilkuosobowy zespół poselski, który ma dopingować ministerstwo. – Jesteśmy zdeterminowani, by zmiany weszły jeszcze w tym roku – zapowiada poseł Żmijan.
– Jedyne, co do tej pory był w stanie zrobić resort Nowaka, to tak nagiąć interpretację przepisów, by choć trochę ulżyć kierowcom – twierdzi jedno z naszych źródeł. Chodzi o pismo, jakie minister transportu skierował do rzecznik praw obywatelskich w lutym br. Wyjaśnia w nim, że – zgodnie z wytycznymi jego resortu – kary mogą być nakładane tylko za bramownice kontrolne, które mają funkcję rejestracji obrazu w celach dowodowych. Jak ustaliliśmy u operatora viaTOLL – w firmie Kapsch – łącznie działa teraz 660 bramownic, z czego tylko 40 to bramownice kontrolne (reszta to zwykłe bramownice naliczające opłaty).
Mogłoby się wydawać, że to już wystarczająca ulga dla kierowców. Są jednak inne metody karania. Jak mówi DGP Dorota Prochowicz, rzecznik projektu viaTOLL, rotacyjnie umieszcza się na zwykłych bramownicach przenośne urządzenia kontrolne, czyli 20 kamer. Wtedy taka zwykła bramownica zyskuje tę samą funkcjonalność co kontrolna.
Do tego Główny Inspektorat Transportu Drogowego dysponuje flotą prawie stu mobilnych jednostek kontrolnych (specjalne pojazdy). One też mogą sprawdzić prawidłowość wnoszenia opłaty elektronicznej. I to w trakcie jazdy.