Unijny system opłat drogowych wymusi na kierowcach większe wydatki.
Do października na naszych drogach ma pojawić się europejska usługa opłat elektronicznych (EETS), której od państw członkowskich wymaga Unia. Kierowcy opłacający w sposób elektroniczny przejazd po autostradach nie będą już musieli kupować oddzielnych urządzeń pokładowych na każdy europejski kraj posiadający własny system e-myta – Polskę, Niemcy, Czechy, Słowację, Austrię, Szwajcarię, a już niebawem Francję. Rzecz dotyczy 93 tys. firm transportowych działających w Polsce. Teraz wystarczy jedno urządzenie, które obsłuży system opłat w każdym z tych krajów. Gdy dojdzie do rozliczeń, zamiast odrębnych faktur z każdego państwa firma otrzyma jedną do zbiorczego rozliczenia.
By to zadziałało, podmioty pobierające opłaty (w Polsce GDDKiA i w przyszłości koncesjonariusze, którzy zdecydują się wprowadzić własny system opłat elektronicznych) będą musiały podpisać umowy z tzw. dostawcami EETS i zaoferować taką usługę kierowcom.
Problem w tym, że w krajach członkowskich są różne systemy opłat elektronicznych. W Polsce urządzenia pokładowe (viaBOX-y) komunikują się z bramownicami drogą radiową. Ale w Niemczech czy na Słowacji bramownic nie ma, bo jest system łączności satelitarnej. – Nasze viaBOX-y nie będą tam działać – mówi Marek Cywiński, dyrektor firmy Kapsch zarządzającej polskim systemem e-myta viaTOLL.

200 euro może wynieść kaucja za urządzenie hybrydowe do obsługi EETS. Kaucja za zwykły viaBOX stosowany obecnie w Polsce wynosi 120 zł

Kierowca będzie musiał wyłożyć ok. 200 euro kaucji za urządzenie hybrydowe działające w systemie radiowym i satelitarnym (kaucja za zwykłego viaBOX-a wynosi 120 zł).

657 tys. urządzeń pokładowych zarejestrowano do stycznia w systemie viaTOLL

Wielką niewiadomą są też koszty, jakie poniesie kierowca, który zdecyduje się na rozliczanie przejechanych kilometrów w ramach uwspólnionego e-myta. – Wdrożenie usługi EETS nie spowoduje konieczności zmiany stawek opłat pobieranych przez stronę publiczną w systemie viaTOLL – uspokaja rzecznik resortu transportu Mikołaj Karpiński. Odmiennym problemem jest to, czy dostawca EETS w ramach świadczonej usługi nie będzie pobierał jakiegoś wynagrodzenia dla siebie. – To jest poza kompetencjami resortu – mówi Karpiński.

98 tys. podmiotów zajmuje się transportem drogowym w Polsce

Resort na razie nie jest w stanie jasno określić, czy nowa usługa będzie się kierowcom w ogóle opłacać. W znajdującym się na etapie konsultacji międzyresortowych projekcie nowelizacji ustawy o drogach publicznych, który ma przygotować polskie prawo do wprowadzenia EETS, czytamy, że oszczędności dla firm transportowych są „niemożliwe do oszacowania na chwilę obecną”.

Jadąc do Niemiec, trzeba dodatkowo zapłacić za transmisję danych

Naszych kierowców czeka kolejny zawód, gdy porównają swoją sytuację z sytuacją np. niemieckich kolegów. Jeśli kierowca z Polski pojedzie do Niemiec z urządzeniem hybrydowym, będąc zarejestrowanym u polskiego dostawcy usługi EETS, oprócz płacenia za przejechane kilometry będzie musiał płacić za roaming danych (z uwagi na system satelitarny w tym kraju). A kierowca niemiecki przyjeżdżając do nas, nie będzie ponosić dodatkowych kosztów, bo w Polsce jest system radiowy. Jedyną formą ucieczki od podwójnych opłat może się okazać wykupienie usługi EETS u niemieckiego dostawcy, który wyda urządzenie hybrydowe zarejestrowane w Niemczech.
Wygląda na to, że Unia chcąc zapewnić kierowcom dostęp do ułatwiającej im życie usługi, zapomniała o zagwarantowaniu dostępu do niej na równych zasadach.