Azja już zdominowała rynek pojazdów elektrycznych, i to zarówno osobowych, jak i autobusów oraz aut dostawczych.
Liczba samochodów elektrycznych na świecie (w mln) / Dziennik Gazeta Prawna
W ciągu 12 lat liczba samochodów elektrycznych na świecie zwiększy się niemal 42-krotnie – prognozują autorzy najnowszego raportu Międzynarodowej Agencji Energetycznej (MEA). Obecnie jest to 3,1 mln pojazdów, z czego aż 39 proc. należy do Chińczyków, 24 proc. do Amerykanów, a trzecie miejsce w tej statystyce zajmują Japończycy z 6-proc. udziałem. Z ogromnym rynkiem wewnętrznym Chińczycy mają szansę stać się światowym hegemonem pośród producentów elektrycznych aut. W tym momencie niemal 40-proc. udział w rynku e-mobility przekłada się na 2,2 proc. całego chińskiego rynku pojazdów osobowych. Potencjał zatem jest duży i administracja Xi Jinpinga chce go wykorzystać.
– Dużo innowacji rodzi się w rejonie pacyficznym i widać to na przykładzie elektromobilności. Chińczycy, Japończycy czy Koreańczycy z południa inwestują w e-mobility, dzięki czemu Azja będzie prymusem, jeśli chodzi o rozwój tego rynku – mówi Radosław Pyffel, polski przedstawiciel w radzie dyrektorów Azjatyckiego Banku Inwestycji Infrastrukturalnych, w którym podejmowane są prace nad stworzeniem strategii transportowej i nowoczesnych miast.
Chińczycy już w tym momencie dysponują silnym zapleczem, jeśli chodzi o budowanie pojazdów napędzanych energią elektryczną. Największe koncerny motoryzacyjne Państwa Środka dorównują europejskim konkurentom. SAIC w 2017 r. sprzedał 6,93 mln samochodów, FAW Group – 2 mln, Geely – 1,25 mln, BAIC – ok. 1 mln (BAIC EC180 z wynikiem 72,1 tys. egzemplarzy zyskał miano najchętniej kupowanego elektryka na świecie), Dongfeng – 640 tys. czy BYD (jak pisaliśmy w DGP, może być zainteresowane kupnem Solarisa) – ok. 403 tys. Pod względem sprzedanych jednostek elektrycznych BYD przebił amerykańską Teslę. O chłonności chińskiego rynku świadczy też struktura sprzedażowa Volkswagena. Spośród 6,23 mln zbywanych pojazdów aż 3,18 mln trafiło na drogi w tym kraju.
– Rządowe decyzje Państwa Środka są podejmowane w oparciu o analizy. To, że Chiny tak szybko rozwijają technologie e-mobility, jest właśnie dokładnie przemyślanym elementem szerszej strategii administracji. Ten rynek ma pociągnąć inne – dodaje Radosław Pyffel.
Swoje plany wobec samochodów elektrycznych ma też Toyota, która do 2020 r. chce produkować 10 modeli samochodów elektrycznych. Japoński koncern zabezpiecza sobie dostęp do pokładów litu, niezbędnego do produkcji akumulatorów. W styczniu przejął 15 proc. udziałów w argentyńskiej fabryce litu od australijskiej firmy Orocobre za 224 mln dol. Koncern ma zamiar zwiększyć wydobycie ponad dwukrotnie do 42,5 tys. ton rocznie. Podobne ruchy wykonują Chińczycy, którzy kupują kopalnie w Australii, Chile i Argentynie i już dziś są niemal monopolistą, jeśli chodzi o produkcję ogniw. Rosnący popyt na lit prowadzi do ciągłych wzrostów cen tego pierwiastka. Według danych Urzędu Geologicznego USA cena w ostatnich latach podwoiła się: z 6,5 tys. dol. za tonę węglanu litu w 2015 r. do 14 tys. dol. w ub.r. Tak nagły wzrost cen wzbudził podejrzenia o spekulację. W lutym bank JP Morgan opublikował prognozę, że do 2021 r. cena spadnie do ok. 7 tys. dol. za tonę – po uruchomieniu nowych mocy produkcyjnych w Chile.
Kluczowym czynnikiem, w rozwoju rynku aut elektrycznych są także ładowarki. Według wyliczeń MEA w 2017 r. na jeden samochód przypadało jedno prywatne stanowisko do ładowania aut osobowych. Ładowarek flotowych, do autobusów i większych pojazdów było ok. 366 tys., prawie wszystkie zlokalizowano w Chinach.
W Polsce elektromobilność raczkuje. Według danych Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych mamy 2 tys. aut elektrycznych i hybrydowych z możliwością ładowania z gniazdka. – W pierwszym kwartale tego roku zarejestrowano 340 takich aut – mówi Maciej Mazur, prezes PSPA.
Rząd od niemal dwóch lat głosi, że w elektromobilności staniemy się mocni. Padło hasło miliona elektryków, które będą jeździć po polskich drogach w 2025 r. Rząd liczy, że duża część z nich to będą samochody wyprodukowane w kraju. W tym celu cztery państwowe koncerny energetyczne – PGE Polska Grupa Energetyczna, Energa, Enea oraz Tauron Polska Energia – powołały spółkę ElectroMobility Poland, odpowiedzialną za wdrożenie do produkcji samochodu elektrycznego. Ale projekt łapie poślizg. Zapowiadano, że prototyp auta będzie gotowy w tym roku. Teraz planuje się, że w połowie 2019 r. – Spółka jest w fazie tworzenia zaplecza technicznego oraz zespołu, który będzie w stanie zbudować prototyp e-auta. Część inżynierów i konstruktorów, którzy w przeprowadzonym przez spółkę postępowaniu zgłosili się do współpracy, już pracuje nad koncepcją techniczną pojazdu – informuje Aleksandra Bałdys, rzeczniczka ElectroMobility Poland. Spółka chce być gotowa do rozpoczęcia seryjnej produkcji e-auta w 2022 r.
Parlament przyjął zimą ustawę o elektromobilności, która m.in. przewiduje różne przywileje dla kierowców samochodów elektrycznych. Mają one móc wjeżdżać na buspasy i parkować za darmo w płatnych strefach. Przy zakupie nie trzeba będzie płacić akcyzy (ten zapis musi notyfikować Komisja Europejska).
Wciąż niewielka liczba ładowarek i długi czas „tankowania” zmuszają także inne państwa do uruchamiania różnych zachęt. W USA kupujący e-auto może liczyć na 7,5 tys. dol. ulgi podatkowej, podobne zwolnienia funkcjonują w Chinach, Indiach, Szwecji, Norwegii, Korei Południowej i praktycznie we wszystkich innych krajach, gdzie sprzedaje się samochody elektryczne.
Prototyp e-auta nie będzie gotowy w tym roku, ale w połowie 2019