Ponad 800 pracowników PLL LOT w referendum strajkowym opowiedziało się za akcją protestacyjną, związki zawodowe mają zatem silny mandat do przeprowadzenia strajku generalnego 1 maja - wskazali w piątek związkowcy. Władze spółki twierdzą, że strajk będzie nielegalny.

Przewodniczący Związku Zawodowego Pilotów Komunikacyjnych w PLL LOT Adam Rzeszot poinformował na piątkowej konferencji prasowej, że referendum strajkowe, w którym zdecydowano o przeprowadzeniu strajku, było skuteczne. Wyjaśnił, że wzięło w nim udział 885 pracowników, z czego 807 opowiedziało się za akcją protestacyjną (73 osoby były przeciw, pięć głosów było nieważnych). Nieważny głos oddał- jak poinformował Rzeszot - prezes LOT Rafał Milczarski, który "osobiście i publicznie go ujawnił".

"Ponad 91 proc. pracowników wyraziło swoją zgodę na przeprowadzenie akcji strajkowej, frekwencja wyniosła ponad 50 proc. uprawnionych do głosowania. Tym samym związki zawodowe, z którymi pracodawca toczy spór zbiorowy, otrzymały bardzo potężny mandat do przeprowadzenia strajku" - podkreślił Rzeszot.

Szef związku zawodowego pilotów przyznał, że planowany na 1 maja strajk "może skomplikować podróże" pasażerów. "Bardzo was za to przepraszamy, ale zostaliśmy do tego zmuszeni przez prezesa LOT. Szukamy konkretnych rozwiązań a nie konfliktu. (...) Nie widzimy tego dążenia po drugiej stronie" - dodał Rzeszot.

Monika Żelazik, przewodnicząca Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego (największego w PLL LOT) poinformowała, że akcja protestacyjna 1 maja będzie dotyczyć bazy w Warszawie i samolotów wylatujących z Lotniska Chopina. "Strajk zaczyna się 1 maja, jest to strajk generalny, nie ma górnej granicy, będzie trwał do odwołania" - dodała.

Związkowcy nie poinformowali, ilu pracowników zatrudnionych na umowę o pracę tzn. pilotów i stewardes weźmie udział w strajku. Sugerowali jednak, że wiele samolotów polskiego przewoźnika może 1 maja nie wystartować bądź mieć poważne opóźnienia. Szefowa związku zawodowego personelu pokładowego dodała, że w akcji chcą też wziąć udział niektórzy samozatrudnieni pracownicy LOT.

PLL LOT w przesłanym PAP oświadczeniu poinformowały, że na razie rejsy zaplanowane na 1 maja mają się odbyć zgodnie z planem. Dodano jednak, że w razie jakichkolwiek zmian firma będzie informować.

Spółka powołała jednak sztab kryzysowy, którego zadaniem ma być zaplanowanie obsady lotów przewoźnika na 1 maja.

Prezes LOT w czwartek wskazał na nielegalność protestu i nieważność przeprowadzonego referendum strajkowego, dlatego iż został on podpisany przez tylko dwa z sześciu znajdujących się w sporze zbiorowym związków. Żelazik w piątek, odpowiadając prezesowi, powiedziała, że pod decyzją o rozpoczęciu strajku podpisały się wszystkie związki, natomiast obwieściły go dwa - co jest zgodne z prawem.

Związkowcy na konferencji wytknęli ponadto fakt wypłaty niektórym członkom zarządu LOT, w tym prezesowi milionowych nagród za wyniki finansowe spółki za 2016 r. Wówczas LOT po raz pierwszy od 2014 r. zarobił na swojej działalności podstawowej, czyli na przewozie pasażerów - 184 mln zł. Rzeszot ocenił, że ówczesny zysk był minimalny i pytał, jakie nagrody zarząd wypłaci sobie w tym roku. "Nie zgadzamy się na takie rozdawnictwo. Te pieniądze są wypracowane przez wszystkich pracowników" - dodał.

Konflikt związków zawodowych w LOT z zarządem spółki trwa od kilku lat (w 2013 r. został wypowiedziany regulamin wynagradzania z 2010 roku). Było to związane m.in. w pomocą publiczną, jaką otrzymała spółka i koniecznością jej notyfikowania przez Komisję Europejską. Wówczas LOT stanął na krawędzi bankructwa. W 2013 roku został wprowadzone ramowe wytyczne dot. wynagrodzeń.

LOT tłumaczy, że związkowcy chcą przywrócenia dawnych zasad wynagradzania. Według spółki w dużej części opiera się ono teraz na liczbie wylatanych godzin, podczas gdy w poprzednim systemie wynagradzania pensja była niezależna od liczby wylatanych godzin

Przewodniczący Związku Zawodowego Pilotów Komunikacyjnych mówił w piątek, że spółka musi w końcu wprowadzić "prawdziwy a nie cząstkowy" regulamin wynagradzania, najlepiej taki jak w 2010 roku. Nie wykluczył zmian. Powinny być one oparte - jak podkreślił - na zasadzie "partnerstwa i poszanowania wszystkich stron", a nie być decyzją tylko zarządu.

"Mam nadzieję, że nastąpi opamiętanie i ktoś komu zależy na tej firmie wreszcie rozpocznie rozmowy i przerwiemy to szaleństwo. Jeśli tego nie będzie, to niestety jest ten straszny dzień - 1 maja" - powiedział Rzeszot.

PLL LOT w przesłanym oświadczeniu podkreśliły w piątek, że ewentualna akcja protestacyjna będzie nielegalna. "Wierzymy w rozsądek naszych pracowników i mamy nadzieję, że do protestu nie dojdzie. Jeśli mimo utrudnień nie da się go uniknąć, zrobimy wszystko, żeby pomóc naszym pasażerom i żeby ich podróże nie zostały zakłócone" - dodano.

LOT przywołuje wyrok Sądu Najwyższego z października 2017 roku, który - jak wskazała spółka - powoduje, że przedmiot sporu zbiorowego ze związkami zniknął. Chodzi o wypowiedziany regulamin wynagradzania z 2010 roku.

"Wbrew oczekiwaniom związków zawodowych, SN w uzasadnieniu przedstawił wykładnię przepisów prawa niepozostawiającą wątpliwości: w trudnej sytuacji ekonomicznej spółki, wobec nieustającego sprzeciwu związków zawodowych na kolejne składane propozycje, zarząd miał prawo dotychczasowe zasady wynagradzania samodzielnie uchylić oraz ustanowić jednostronnie nowe zasady wynagradzania. Te nowe zasady są legalnie obowiązujące" - podkreślono w piątkowym komunikacie.

Spółka ma wątpliwości co do legalności referendum strajkowego, czy miało wymagane kworum. "W piśmie przekazanym pracodawcy związkowcy nie podali ani łącznej liczby oddanych głosów, ani wyników za, ani przeciw. Pomimo, że ustalony przez samych związkowców termin na prowadzenie +referendum+ upłynął 21 kwietnia, jeszcze przedwczoraj (w środę 25 kwietnia) trzej przedstawiciele ZZPK zabiegali o poparcie dla strajku wśród Pracowników Centrum Operacyjnego, twierdząc, że frekwencja podczas referendum waha się na granicy 50 proc." - podkreślono.

Według LOT o "nielegalności" referendum świadczą też: wynoszenie urny z budynku czy łamanie zasady tajności głosowania itd. "Mamy sygnały od pracowników, że samo pytanie referendalne było niezrozumiałe i wprowadzało uczestników głosownia w błąd, co również świadczy o nielegalności działań związków zawodowych" - dodano w oświadczeniu.

Spółka podkreśliła, że w czasie strajku, pracownikom nie należy się wynagrodzenie.

"Większość działaczy związkowych nie poniesie żadnych konsekwencji powstrzymania się od pracy w dniu zapowiadanego strajku. Część z nich podejmując decyzję o rozpoczęciu nielegalnego strajku wiedziała, że w tym dniu nie mają zaplanowanej pracy, zaś inni z odpowiednim wyprzedzeniem wzięli na ten dzień wolne. Nielegalną akcję protestacyjną chcą przeprowadzić rękami innych pracowników i na nich zrzucić odpowiedzialność" - czytamy w oświadczeniu LOT.