Wykonywanie zawodu diagnosty samochodowego to odpowiedzialne zadanie. Dopuszczenie do ruchu niesprawnego pojazdu, który zagraża bezpieczeństwu na drodze, stanowi przestępstwo zagrożone karą do dwóch lat więzienia.
Oprócz tego diagności podlegają odpowiedzialności administracyjnej za każde uchybienie, niezależnie od tego, jakie skutki ono wywoła. Kłopot w tym, że jedyną sankcją, zgodnie z art. 84 ust. 3 ustawy – Prawo o ruchu drogowym (t.j. Dz.U. z 2017 poz. 1260 ze zm.), jest cofnięcie uprawnień do wykonywania badań technicznych na okres pięciu lat.
Na przepisy, które nie przewidują żadnej gradacji kar, narzekają zarówno sami diagności, którzy uważają tę regulację za zbyt restrykcyjną, jak i sądy, które mają związane ręce. Brak możliwości miarkowania sankcji w zależności od stopnia zawinienia od lat budzi też poważne obawy co do zgodności m.in. z konstytucyjną zasadą proporcjonalności. Dlatego też Wojewódzki Sąd Administracyjny w Poznaniu postanowił zapytać o to Trybunał Konstytucyjny. Ten jednak – z przyczyn formalnych – umorzył postępowanie na posiedzeniu niejawnym.
Zdaniem TK nie została bowiem spełniona przesłanka funkcjonalna pytania prawnego. Zgodnie z nią sąd pytający musi wykazać, że od odpowiedzi, jakiej udzieli TK, zależeć będzie wynik toczącego się przed nim postępowania. Tymczasem, jak możemy przeczytać w uzasadnieniu postanowienia trybunału o umorzeniu, WSA w Poznaniu zrobił to w sposób zbyt lakoniczny. „Sąd pytający nie wyjaśnił, jakie znaczenie dla rozstrzygnięcia sprawy toczącej się przed nim będzie miało orzeczenie zgodności albo niezgodności z konstytucją zaskarżonego przepisu” – podkreślono.
Zdaniem TK w sprawie, na kanwie której sformułowano pytanie, doszło do rażącego naruszenia przez diagnostę standardów wykonywania zawodu. Więc nawet gdyby trybunał stwierdził niekonstytucyjność przepisów, a sąd pytający skierował sprawę do ponownego rozpoznania, to „nie sposób przyjąć, że właściwy organ podjąłby ponownie odmienną decyzję, czy też że zdecydowałby się na hipotetyczne miarkowanie odpowiedzialności administracyjnej i zastosowanie wobec diagnosty środka mniej dolegliwego”.
Na takim rozumowaniu TK suchej nitki w zdaniu odrębnym nie pozostawił sędzia Piotr Pszczółkowski. „Moim zdaniem nie jest rolą Trybunału Konstytucyjnego antycypowanie treści orzeczenia sądu pytającego, jakie mogłoby zapaść po uzyskaniu wyroku trybunału, ani też rozważanie, jaką ocenę przyjmie organ administracji w razie uchylenia decyzji przez sąd oraz skierowania sprawy do ponownego rozpoznania” – wskazał sędzia Pszczółkowski. Według niego decyzja TK o umorzeniu postępowania stanowi przejaw „nadmiernego formalizmu procesowego, który prowadzi do nieuprawnionego zawężenia sądom możliwości uzyskania od trybunału odpowiedzi rozstrzygających wątpliwości konstytucyjne, jakie ujawniają się w toku sądowego stosowania przepisów prawa”.
– Uważam, że jeśli sąd decyduje się przedstawić trybunałowi pytanie prawne i jednocześnie zawiesić postępowanie co do meritum, to domniemywać należy, że odpowiedź trybunału ma dla tego sądu rzeczywiste znaczenie. Wówczas tylko oczywisty brak jakiegokolwiek związku między zarzutami podniesionymi w pytaniu oraz sprawą, na kanwie której pytanie to zostało przedstawione, uzasadniać może odmowę merytorycznego rozpoznania pytania przez trybunał. W sprawie niniejszej sytuacja taka nie zachodziła – zaznacza Pszczółkowski.
To, że TK umorzył postępowanie wszczęte przez poznański sąd administracyjny, nie oznacza jeszcze, że w przyszłości nie rozstrzygnie w sposób merytoryczny zagadnienia dotyczącego sankcji nakładanych na diagnostów. Może się tak stać, gdy złożony zostanie abstrakcyjny wniosek o zbadanie zgodności art. 84 ust. 3 p.r.d. z ustawą zasadniczą. Być może na taki krok zdecyduje się rzecznik praw obywatelskich.
– Decyzję w tej sprawie podejmie rzecznik. Nie jest to natomiast wykluczone, bo jeszcze przed decyzją o przystąpieniu do tej sprawy rozważaliśmy zakwestionowanie tych regulacji – mówi Łukasz Kosiedowski z zespołu prawa administracyjnego i gospodarczego w biurze RPO.