Jeśli państwowe stacje kontroli pojazdów w ogóle powstaną, to będzie ich mało, a ich kompetencje będą ograniczone. Obowiązkowo badania będą musiały przechodzić tam np. składaki czy auta po tuningu.
Badania techniczne na nowych zasadach / Dziennik Gazeta Prawna
Obecnie nadzór nad stacjami kontroli pojazdów (SKP) pełnią starostwa. O ile przejęcie kontroli SKP przez Transportowy Dozór Techniczny jest już przesądzone, to rząd zastanawia się nad zasadnością budowy przez TDT własnych ośrodków diagnostycznych. Miało ich powstać 16, po jednym na każde województwo. Takie rozwiązanie przewidywał projekt nowelizacji prawa o ruchu drogowym (t.j. Dz.U. z 2017 r. poz. 1260 ze zm.) przedstawiony pod koniec ubiegłego roku przez Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa. Dziś resort zastanawia się, jak się z tego pomysłu wycofać.
Rozważane są dwa warianty: ograniczenie liczby „rządowych” centrów diagnostycznych do minimum albo nawet rezygnacja z ich tworzenia. – Zastanawiamy się nad zasadnością ponoszenia tak dużych inwestycji, które nie sprowadzałyby się przecież tylko do budowy stacji diagnostycznej, ale też wymagałyby zatrudnienia dodatkowych inspektorów. Być może lepszym rozwiązaniem byłoby certyfikowanie już istniejących stacji, które musiałyby spełnić bardziej rygorystyczne wymogi i były częściej kontrolowane przez TDT – mówi Marek Chodkiewicz, wiceminister infrastruktury, który zastrzega jednak, że ostateczne decyzje w tej sprawie jeszcze nie zapadły.
Sam TDT szacuje, że koszt wybudowania jednego specjalistycznego ośrodka wynosiłby ok. 1,1 mln zł.
– Niezależnie od tego, jaka będzie ostateczna decyzja, mogę powiedzieć, że uwzględniliśmy część napływających do nas uwag i rozdzieliliśmy kompetencje stacji TDT i prywatnych, tak by ze sobą nie konkurowały – dodaje minister Chodkiewicz.
Poszkodowany i ukarany
Po pierwsze, centra badań technicznych TDT (lub stacje z certyfikatem TDT) będą się zajmowały badaniem tzw. składaków oraz pojazdów tuningowanych.
– To bardzo dobre rozwiązanie. Badanie takich pojazdów jest bardziej skomplikowane, a zgodnie z założeniami centra badań technicznych TDT mają być wyposażone w specjalistyczną aparaturę kontrolno-pomiarową. Poza tym dopuszczenie do ruchu takich pojazdów wiąże się z wzięciem odpowiedzialności za ich stan techniczny – komentuje Marcin Barankiewicz, dyrektor działu prawnego w Polskiej Izbie Stacji Kontroli Pojazdów.
Po drugie, tylko w takich stacjach będzie można zrobić powtórne badanie techniczne, gdy posiadacz pojazdu kwestionuje wynik kontroli okresowej. To nowe rozwiązanie, którego dziś obowiązujące przepisy nie przewidują. Co więcej, gdy właściciel pojazdu kwestionuje badanie techniczne, a weryfikacja w stacji TDT potwierdzi, że jego wątpliwości były zasadne, nie poniesie on kosztów dodatkowej diagnostyki.
Po trzecie, to w centrach badań technicznych mają być wykonywane dodatkowe badania zlecane przez organy kontroli ruchu drogowego, np. Inspekcję Transportu Drogowego czy policję.
– W przypadku skierowania pojazdu do badania na stacji kontroli pojazdów przez organy kontroli (np. policję), takie badanie będzie mogło być wykonane również na każdej stacji kontroli pojazdów, ale przy udziale inspektora Transportowego Dozoru Technicznego – zaznacza Szymon Huptyś, rzecznik resortu Infrastruktury.
A to oznacza, że nie udało się do końca rozdzielić kompetencji pomiędzy podmioty prywatne i zarządzane przez TDT. Zwłaszcza że badania techniczne pojazdów przystosowanych do przewożenia materiałów niebezpiecznych będą mogły być przeprowadzana zarówno w okręgowych SKP (jak obecnie), jak i tych „rządowych”.
Kara dla spóźnialskich
Sama opłata za badanie też ma nieznacznie wzrosnąć, z 98 zł brutto do 104 zł netto. Od tej kwoty przedsiębiorca będzie musiał odprowadzić opłatę w wysokości 3,5 zł na rzecz TDT (wcześniej planowano 4 zł). Natomiast resort nie zamierza się wycofywać z naliczania podwójnej opłaty za przeprowadzanie badania 30 dni po terminie. To rozwiązanie również budzi kontrowersje, bo projektodawca do jednego worka wrzucił zarówno niefrasobliwych właścicieli pojazdów, którzy po prostu przegapili termin, jak i tych, którzy nie wykonali w terminie badania z przyczyn obiektywnych (pobyt w szpitalu czy długotrwała naprawa pojazdu).
Dobrą wiadomością jest natomiast to, że co prawda za diagnostykę po terminie będzie trzeba zapłacić więcej, lecz wbrew wcześniejszym zamierzeniom będzie ją można wykonać we wszystkich rodzajach stacji komercyjnych – podstawowych i okręgowych. Nie będzie też musiał w nich uczestniczyć inspektor TDT.
Inna sprawa, że sam sposób pobierania opłaty jest kłopotliwy dla przedsiębiorców prowadzących SKP. Opłatę za spóźniony przegląd przedsiębiorca będzie musiał podzielić. Jedna połowa ma być opłatą za badanie, a drugą należy przekazać TDT.
– A to będzie rodzić wątpliwości podatkowe, choćby takie, czy należy całość pobranej opłaty zaliczać jako przychód, czy też jej część. Jeśli ustawodawca chce mobilizować posiadaczy pojazdów do przeprowadzania badań w terminie i nakładać sankcje na spóźnialskich, to nie wiem, czy lepszym rozwiązaniem nie byłoby po prostu nakładanie mandatów karnych. Przy obecnie funkcjonującej Centralnej Ewidencji Pojazdów z powodzeniem mogłoby to być egzekwowane przez policję – zwraca uwagę Marcin Barankiewicz.