Czy uda się nam wykorzystać około 67 mld zł z Krajowego Programu Kolejowego przesądzi rok 2019, kiedy to będą realizowane największe projekty - uważa wiceprezes zarządu Zespołu Doradców Gospodarczych TOR Adrian Furgalski.

Prezes PKP PLK Ireneusz Merchel powiedział w piątek, że zarządca infrastruktury kolejowej planuje do końca tego roku podpisać kontrakty na budowę i remonty infrastruktury wartości od 1,5 mld zł do 2 mld zł w ramach Krajowego Programu Kolejowego

"W tym roku podpisaliśmy umowy wartości 17 mld zł. Na początku roku zapowiadaliśmy podpisanie kontraktów za około 20 mld zł na podstawie kosztorysów i złożonych ofert. W tej chwili, pod względem wartości kosztorysowej wartość podpisanych umów to 21,5 mld zł. Do końca roku podpisane zostaną umowy wartości około 1,5-2 mld zł wartości rzeczywistej" - powiedział Merchel.

"Czy wykorzystamy wszystkie pieniądze będzie można powiedzieć w 2019 roku. Wtedy większość dużych prac będzie w realizacji i będziemy z listy rezerwowej dokładać kolejne inwestycje" - powiedział PAP Furgalski.

"Dużym plusem jest to, że administracja rządowa i PKP PLK rozmawiają na bieżąco z wykonawcami. Nikomu nie zależy na tym, żeby nakładać kary, czy zrywać kontrakty, bo wtedy nic z tego nie będzie. Straci państwo i stracą wykonawcy" - dodał.

Jego zdaniem, jeżeli fizyczne inwestycje będą realizowane bez przeszkód, jeżeli problemy będą rozstrzygane szybko, najlepiej na placu budów, to wtedy zwiększymy szanse wykorzystania całej puli środków.

"Puki co jest nieźle. Wprawdzie są gdzieś jakieś opóźnienia, ale one nie wynikają z winy PKP PLK tylko mają charakter obiektywny" - powiedział Furgalski.

Przypomniał on, że firmy działające w branży budownictwa kolejowego w latach 2015 i 2016 zawierały bardzo mało kontraktów, przez co obniżały ceny. Dzisiaj - chcąc odbudować swoje portfele zamówień - startują w przetargach z cenami niższymi od kosztorysów zamawiającego czyli PKP PLK.

"Jednak już widać, że ceny idą w górę praktycznie wszystkich materiałów, jak tłuczeń czy stal. I chociaż rosną, to dopiero wyrównały się z poziomami z roku 2015, kiedy budów praktycznie nie było. (...) Coraz częściej jednak i GDDKiA (Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad - PAP) i PKP PLK muszą podejmować decyzje czy unieważniać przetarg, czy też dołożyć pieniędzy" - powiedział ekspert.

"W większości przypadków słuszna jest decyzja, że się pieniędzy do kontraktów dodaje, zwłaszcza, że jak były wcześniej oszczędności to jest z czego" - dodał.

Furgalski powiedział, że na razie, mimo że zbliżamy się do zakontraktowania prawie połowy funduszy przeznaczonych na infrastrukturę kolejową w KPK, to nie możemy mówić, że odnieśliśmy już połowę sukcesu.

"To jest jakaś jedna trzecia sukcesu, dlatego że najwięcej problemów wychodzi na placu budowy" - wyjaśnił.

Furgalski stwierdził, że obawy dotyczące realizacji całego KPK biorą się z przeszłości, kiedy to PKP PLK były najgorszym beneficjentem unijnych środków w Polsce i jednym z najgorszych w UE. W poprzedniej perspektywie budżetowej (przed 2016 r.) udało się w Polsce zrealizować tylko jedną inwestycje kolejową w terminie. Pozostałe miały średnio prawie dwa lata opóźnienia.

"Wtedy trzeba było te pieniądze ratować. UE zgodziła się, że część pieniędzy zostanie przesunięta na kolejną perspektywę, albo dofinansowaliśmy więcej pociągów dla PKP Intercity, czy tramwaje dla Krakowa i Wrocławia. Metro też dostało wtedy większe pieniądze" - powiedział.

Dodał, że na razie nie ma obaw co do budów, które startują w tym czy w przyszłym roku, ale jeśli ogłaszane w kolejnych latach inwestycje będą miały opóźnienia to zbliżamy się niebezpiecznie do końca okresu rozliczeniowego funduszy z obecnej perspektywy.