Tak jak przewidywaliśmy, kluczowe przepisy ustawy o publicznym transporcie zbiorowym nie wejdą w życie – jak planowano – od 1 stycznia 2018 r. Jeszcze przez rok transport osób będzie się odbywał na obecnych zasadach: przewoźnicy nie stracą dotychczasowych zezwoleń, a pasażerowie prawa do ulg ustawowych.
Choć Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa od ponad roku pracuje nad nowelizacją ustawy o publicznym transporcie, która miała zmienić sposób wyłaniania firm świadczących usługi publiczne, to ostatecznie prace zakończyły się fiaskiem. Kolejne wersje projektu były korzystne albo dla małych, albo dla dużych przewoźników, a resort nie potrafił opracować rozwiązania, które satysfakcjonowałoby całą branżę. Brak nowej ustawy oznaczałby, że od nowego roku wiele dotychczasowych zezwoleń na wykonywanie przewozów osób by wygasło, a prawo do refundacji ulg mieliby tylko ci przewoźnicy, którzy mają podpisane umowy z samorządem na świadczeniu usług publicznego transportu drogowego (a takich praktycznie nie ma). By uniknąć katastrofy, w ustawie o szczególnych rozwiązaniach służących realizacji ustawy budżetowej na rok 2018 zawarto też przepisy odraczające o kolejny rok najważniejsze regulacje ustawy o publicznym transporcie zbiorowym.
Projekt, który jest już po pierwszym czytaniu, stanowi, że podmioty prowadzące działalność regularnego przewozu osób w krajowym transporcie drogowym, kolejowym czy morskim i w żegludze śródlądowej mogą ją nadal wykonywać na podstawie posiadanych uprawnień. Jednak nie dłużej niż do 31 grudnia 2018 r. Natomiast zezwolenia na wykonywanie regularnych przewozów osób w krajowym transporcie drogowym, których termin ważności upływa 31 grudnia 2017 r., zachowują ważność jeszcze przez kolejny rok.
Tymczasem od grudnia 2019 r. przewozy autobusowe mają być organizowane na unijnych zasadach określonych w rozporządzeniu 1370/2007. Akt ten określa sposób zawierania umów na świadczenie przewozów o charakterze publicznym oraz warunki, na jakich samorządy mogą na przykład rekompensować firmom straty związane z obsługą deficytowych linii.
Czasu na przeorganizowanie zasad, na jakich samorządy mają wyłaniać firmy realizujące publiczny transport, jest więc bardzo mało.