Dymisję złożył obwiniany o przyczynienie się do kryzysu z dostawami węgla szef PKP Cargo. On sam winę zrzuca na rozkopane tory i apeluje, by ruch pasażerski ustąpił na kolei pierwszeństwa przewozowi towarów.
Gdy prędkość na kolei spada rosną problemy / Dziennik Gazeta Prawna
Na polecenie premier Beaty Szydło powołano sztab kryzysowy, który ma zaradzić problemom z transportem węgla. Pierwszym widocznym efektem jego prac jest dymisja Macieja Libiszewskiego, prezesa PKP Cargo, najważniejszego przewoźnika kolejowego towarów.
Przyszła kolej na prezesa
Jak ujawnił „Dziennik Gazeta Prawna”, w zależności od dnia kolejom brakuje 1–2 tys. wagonów. Oznacza to brak możliwości transportu 55–110 tys. ton węgla. Narzekają na to kopalnie, elektrownie i firmy budowlane. – Węgiel nie jest odbierany z kopalń. Grozi to ich zamknięciami – alarmował w mediach Henryk Grymel, przewodniczący Krajowej Sekcji Kolejarzy NSZZ „Solidarność”.
W skład sztabu kryzysowego wszedł szef PKP SA Krzysztof Mamiński, który uznał, że głównym winnym tego stanu jest PKP Cargo. – Nie doceniło, że szczyt przewozowy wymaga większej liczby wagonów – powiedział Mamiński, który jest też przewodniczącym rady nadzorczej PKP Cargo. Także minister infrastruktury i budownictwa Andrzej Adamczyk uznał winę PKP Cargo.
Po posiedzeniu rady nadzorczej spółki pod koniec minionego tygodnia szef PKP Cargo Maciej Libiszewski podał się do dymisji, a wraz z nim Arkadiusz Olewnik, członek zarządu ds. finansowych. Tymczasowo obowiązki szefa PKP Cargo przejął prezes Mamiński. Według niego kłopoty z przewozem węgla niebawem powinny być rozwiązane, bo „są podjęte działania, żeby Cargo miało większą liczbę czynnych wagonów niż dziś”.
Według Bogdana Rzońcy, szefa sejmowej komisji infrastruktury, PKP Cargo ma odstawionych na bocznicach nawet 30 tys. wagonów, to blisko połowa taboru. PKP Cargo nie chce podawać dokładnych liczb.
Winny układ koleżeńsko-kolejarski
Libiszewski nie czuje się winny kłopotów z przewozami węgla i kruszyw. Tuż przed posiedzeniem rady nadzorczej rozesłał do posłów list, w którym napisał, że problemy spółki „są wywołane przez układ koleżeńsko-kolejarski”. Przyznaje, że PKP Cargo brakuje 5 tys. wagonów, ale z powodów licznych remontów i zamknięć odcinków torów. To doprowadziło do obniżenia średniej prędkości pociągów o ponad 3 km/h. Jak przyznał Libiszewski, „każdy 1 km/h mniej zwiększa zapotrzebowanie na tabor o 2 tys. wagonów”.
Czy PKP Cargo miało wcześniej wiedzę o skali remontów torów i mogło się do tego przygotować? Ministerstwo Infrastruktury i PKP SA twierdzą, że tak. Według Libiszewskiego do planowanych zamknięć odcinków torów dołączyły zamknięcia awaryjne, i to miało spotęgować problem.
Towary przed pasażerami
Libiszewski apelował nawet do PKP, by na niektórych liniach ograniczyć ruch pasażerski na rzecz ruchu towarowego, bo jak tłumaczył, przewozy osób znacznie łatwiej jest skierować na drogi. „Jeden pociąg pasażerski może być zastąpiony przez 3–4 autobusy, podczas gdy za jeden pociąg towarowy trzeba podstawić ponad 100 pojazdów ciężarowych” – tłumaczył były szef PKP Cargo.
Eksperci przyznają, że wiele kolejowych tras objazdowych nie zostało odpowiednio przygotowanych. Tak jest np. z trasą Warszawa – Lublin, gdzie brakuje odpowiednio długich mijanek (pociągi jeżdżą przez Siedlce, Lubartów, gdzie na długich odcinkach linie są jednotorowe). Zamknięcie trasy Warszawa – Lublin utrudniło transport węgla między kopalniami na Lubelszczyźnie a elektrownią Kozienice. Według naszych informacji od grudnia rozważane jest ograniczenie ruchu pasażerskiego na trasie objazdowej ze stolicy w kierunku Lublina.
Tymczasem skala remontów na torach w kolejnych latach ma się jeszcze zwiększyć. Trzeba więc nie tylko zapewnić odpowiedni transport węgla, ale także kruszyw, czyli głównego materiału wykorzystywanego przy budowie dróg (tu inwestycje też mają się zwiększać) i przy remontach linii kolejowych. Tu zapewne odegrać większą rolę koordynującą remonty i dostawy dla kluczowych branż gospodarczych powinno Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa.