Rząd pracuje nad prawem regulującym rynek przewozów. Zamiast zaostrzania przepisów może być luzowanie. Blokowanie aplikacji raczej wykluczone.
Ostateczna wersja dokumentu nie jest jeszcze znana. Na początku czerwca DGP pisał, że Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa chce, by licencje na przewóz osób były wydawane nie tylko taksówkarzom, ale także kierowcom firm takich jak Uber. Przedsiębiorstwa zajmujące się taką działalnością miałyby prowadzić rejestry zleceń. Pojawił się również pomysł blokowania niektórych aplikacji mobilnych, a nawet numerów telefonów.
Emocje wokół sprawy podgrzał czerwcowy protest taksówkarzy, który też sprowokował polityków do zabrania głosu. Ostatnia wypowiedź wiceminister rozwoju Jadwigi Emilewicz może świadczyć o tym, że rynek zostanie wręcz zliberalizowany i nie ma mowy o blokowaniu internetowych aplikacji. Na antenie radia RDC mówiła, że bez względu na to, jakie stanowisko zostanie w tej sprawie ostatecznie przyjęte, „to internet istnieje poza granicami i aresztowanie internetu jest właściwie niemożliwe”.
Ministerstwo Rozwoju wypowiedzi Emilewicz komentować nie chce. Zaznacza tylko, że nad projektem pracują teraz urzędnicy z MIB. Resort infrastruktury potwierdza – prace nad projektem trwają. I niewykluczone, że zostaną z niego wyrzucone pewne wymogi, które teraz muszą spełniać taksówkarze. Chodzi np. o zaliczenie egzaminu z topografii miasta.
Taki krok jako pozytywny ocenia Adrian Furgalski, ekspert Zespołu Doradców Gospodarczych „Tor”. W jego ocenie w erze GPS-ów taki egzamin nie ma racji bytu.
Jednak taksówkarze nie składają broni w walce o swoje zarobki i zapowiadają kolejne protesty. Najbliższy, jak się dowiedzieliśmy, odbędzie się na przełomie września i października. Przy czym, jak podkreśla Jarosław Iglikowski, przewodniczący Związku Zawodowego „Warszawski Taksówkarz”, nie chodzi o chęć wyeliminowania z rynku Ubera.
– Chcemy, by rynek przewozów został uregulowany, bo oprócz Ubera tylko w Warszawie działa ponad 30 różnych firm świadczących usługi przewozowe. Kierowcy nie wydają paragonów i nie wiadomo, czy i jak rozliczają się z fiskusem – wylicza Iglikowski.
Uber nie chce komentować szykowanych zmian, dopóki nie będzie znana ostateczna wersja projektu.
– Cieszy nas jednak to, że rozpoczęła się szeroka dyskusja nad zasadami działania rynku – podkreśla Magdalena Szulc z biura prasowego firmy.
Polska w toku prac nad projektem może skorzystać z rozwiązań, które zostały wprowadzone w Finlandii czy Estonii. Obydwa kraje w ostatnich tygodniach zreformowały rynek usług transportowych. Finowie wprowadzili nielimitowane i łatwe w uzyskaniu licencje przewozu osób, obowiązujące w całym kraju, dopuścili różne formy naliczania opłat – niekoniecznie za pośrednictwem taksometru, a także znieśli obowiązek specjalnego znakowania samochodów. Regulacje mają zacząć obowiązywać od lipca tego roku. Podobne przepisy zatwierdził parlament Estonii.
Uber – choć ostatnio ma problemy zarówno finansowe, jak i wizerunkowe – deklaruje chęć dalszego rozwoju i szykuje się do podboju kolejnych rynków. Wczoraj do dymisji podał się wiceszef Ubera Travis Kalanick, jeden z ojców założycieli przedsiębiorstwa. Jego rezygnacji zażądało pięciu akcjonariuszy z firm, które zainwestowały w Ubera i mają razem 25 proc. akcji amerykańskiej korporacji. Jego obowiązki przejmie komitet wykonawczy, w którego skład wchodzą pozostali szefowie Ubera.
Firma zmaga się też w ostatnim czasie z oskarżeniami swojej byłej pracownicy o dyskryminację i molestowanie seksualne. Według amerykańskich mediów korporacja będzie musiała najpewniej zapłacić też ok. 45 mln dol. swoim kierowcom za nieprawidłowe naliczanie ich prowizji. Bloomberg informuje natomiast, że strata Ubera w minionym roku wyniosła ok. 2,8 mld dol. Szacowana obecna wycena rynkowa firmy sięga 68 mld dol.