W ubiegłym tygodniu Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa zajęło się gaszeniem kolejnego pożaru w przewozach drogowych. W roli strażaka wystąpił wiceminister Jerzy Szmit, który w przerwie rozmów z udziałem przewoźników i kierowców wyszedł nawijać makaron na uszy dziennikarzom.
Mówił o wielkim problemie, przed jakim stanęła branża po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie ryczałtów, kłopotach wynikających z konieczności stosowania płacy minimalnej różnych państw, potrzebie wypracowania nowych rozwiązań prawnych. Padł też konkret – zostanie powołany zespół.
Myślałem, że śnię! Nie należę do dziennikarzy, którzy wrzucają na Twittera link do wszystkiego, co napiszą. Dziś złamię tę zasadę i odeślę państwa do mojego wywiadu z ministrem Szmitem. Ukazał się on 31 marca 2016 r. Rozmowa dotyczyła rozwiązania m.in. problemów ryczałtów za noclegi w ciężarówkach. Wbrew temu, co teraz mówi wiceminister Szmit przed kamerami, problem nie powstał po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego z 24 listopada z 2016 r. lecz po uchwale Sądu Najwyższego z 12 czerwca 2014 r. W telegraficznym skrócie: SN uznał, że miejsce do spania w kabinie ciężarówki nie jest zapewnieniem bezpłatnego noclegu. Jeśli więc kierowca śpi w ciężarówce, trzeba mu wypłacać ryczałt, przewidziany w rozporządzeniu dotyczącym podróży służbowych urzędników. Uchwała otworzyła drogę do występowania kierowców z roszczeniami o zaległe świadczenia (dziesiątki tysięcy złotych) oraz spowodowała stan, w którym przedsiębiorca musi płacić ryczałt niezależnie od tego, czy kierowca śpi w jakimś starym jelczu czy najnowszej scanii.
Prawie rok temu pytałem, dlaczego resort schował do szuflady projekty ustaw, które mogłyby rozwiązać problem. Jeden z nich przewidywał np. uzależnienie konieczności wypłaty ryczałtów od tego, czy pojazd spełnia określone standardy. Wówczas Jerzy Szmit mówił, że ministerstwo nie będzie narzucało rozwiązań, lecz zostaną one wypracowane wspólnie przez pracodawców i pracowników w ramach Rady Dialogu Społecznego. Zapytany o plan B, na wypadek gdyby strony nie doszły do porozumienia, minister Szmit liczył, że presja czasu będzie tym czynnikiem, „który czyni cuda w negocjacjach” i „pozwoli wypracować rozwiązanie, które będzie służyć obydwu stronom”.
Jak wyglądała presja czasu w praktyce? Otóż przez cały rok nie zostało zorganizowane ani jedno spotkanie! W tym czasie ryczałtami zajął się TK. Uznał, że przepisy w zakresie, w jakim nakazują stosowanie wobec kierowców będących permanentnie w trasie przepisów dotyczących incydentalnych podróży urzędników, nijak się mają do konstytucji i do zdrowego rozsądku. Ba, trybunał wyraził zdziwienie, że ustawodawca nie przygotował przepisów adekwatnych do specyfiki branży transportowej.
Szmit, pytany w marcu o to, co będzie, gdy TK wyda takie orzeczenie, odpowiedział: „Wolałbym nie dyskutować o orzeczeniach trybunału, szczególnie w sytuacji, w której jeszcze ich nie ma”. A szkoda. Może problemu nie byłoby wcale i mielibyśmy już gotową ustawę, która zapewnia pracownikom świadczenia na odpowiednim poziomie, nie rujnując przy tym przewoźników. Co więcej, sam wiceminister zdawał sobie sprawę z potrzeby pilnej reformy systemu płacy dla kierowców także z powodu trudności w porównywaniu naszych systemów wynagrodzeń z przepisami o płacy minimalnej w Niemczech czy we Francji. Od naszej marcowej rozmowy przepisy o płacy minimalnej obejmującej także transport wprowadziły kolejne kraje. Co my zrobiliśmy w tym czasie? Praktycznie nic. No cóż, widocznie presja czasu nie była w tym okresie zbyt duża.