PKP Cargo ma wozić węgiel z kopalni do elektrowni trasą dłuższą o prawie 280 km. Koszty urosną nawet o pół miliarda złotych.
Bogdanka i PKP Cargo / Dziennik Gazeta Prawna
Nowy rozkład jazdy kolei, który wczoraj zaczął obowiązywać, uwzględnia dużą liczbę zamknięć torów. Planowane od 2017 r. remonty oznaczają kłopoty m.in. dla górnictwa i energetyki. Enea transportuje dziś węgiel do swojej elektrowni w Kozienicach na Mazowszu z lubelskiej Bogdanki, w której ma 60 proc. udziałów. Ale już za kilka miesięcy koszty dostaw paliwa do tej największej w Polsce elektrowni opalanej węglem kamiennym drastycznie wzrosną.
Według planów PKP remont linii nr 7 na newralgicznym odcinku między Pilawą, Dęblinem i Lublinem rozpocznie się w czerwcu przyszłego roku i potrwa co najmniej 18 miesięcy. Tymczasem Bogdanka w ciągu doby wysyła 10 pociągów z węglem (każdy po 40 wagonów), z czego większość jedzie do Kozienic. Lokomotywy elektryczne prowadzą je przez Lublin, Dęblin i Puławy trasą o długości 128 km. – Analizujemy różne trasy zastępcze, mogące pomóc w rozwiązaniu problemu – przyznaje Piotr Ludwiczak z Enei. Nowy szlak zaproponowany przez PKP PLK liczy jednak aż 406 km. – Zasadniczy objazd został wyznaczony przez Stalową Wolę, Sandomierz i Radom – informuje Jacek Wnukowski z PKP Cargo.
Drugi objazd prowadzi przez Lubartów, Łuków i Dęblin, czyli linią nr 30. To już tylko 230 km, ale trasa ma niską przepustowość – problemem jest m.in. wąskie gardło na stacji Łuków – a priorytet mają tu pociągi pasażerskie. Składy cargo mogą więc jeździć przez kilka godzin w ciągu doby, głównie w nocy. Próbując ratować sytuację, PKP PLK wyzerują stawkę za dostęp na objazdach. – Podczas zamknięć linii będziemy naliczali opłaty za trasy podstawowe, a nie objazdowe – zapewnia rzecznik spółki Mirosław Siemieniec. Czynników kosztotwórczych jest jednak więcej. Część trasy objazdowej jest niezelektryfikowana, czyli trzeba zmieniać lokomotywy elektryczne na spalinowe. Ten rodzaj transportu jest droższy, poza tym na rynku brakuje maszyn spalinowych. Dodatkowo, choć część odcinków objazdowych została wyremontowana, z reguły pociągi jadą tu wolniej.
Stanisław Biega z Centrum Zrównoważonego Transportu twierdzi, że rocznie podniesie to koszt transportu węgla z Bogdanki o 410–530 mln zł (w zależności m.in. od tego, jakie lokomotywy zostaną zastosowane). W przypadku trasy do Kozienic ekspert zakłada ponad dwukrotne wydłużenia obiegu wagonów tam i z powrotem (wyjdą trzy doby), a w związku z tym pozyskanie dodatkowych maszynistów, lokomotyw spalinowych i kilkuset wagonów. – Tak naprawdę będzie jeszcze drożej, bo na ten remont nałoży się kilka innych zamknięć równoległych – twierdzi Stanisław Biega.
Kto za to zapłaci? Umowy PKP Cargo z Bogdanką są roczne, więc przewoźnik uwzględnił wzrost kosztów w nowej ofercie. Koszt spadnie na Eneę, która płaci za węgiel wraz z transportem. Jest ryzyko, że producent prądu spróbuje przerzucić część kosztów na klientów. Zanim Enea stała się właścicielem Bogdanki, część kontraktu dla Kozienic realizował Katowicki Holding Węglowy. Czy znów w grę wchodzi dowóz węgla ze Śląska? – Rzeczywisty wzrost kosztów przewozu poznamy po rozstrzygnięciu przetargów. Na razie jesteśmy przygotowani na wydłużenie trasy – odpowiada Ludwiczak z Enei.
– Problem dotknie też dostaw do Elektrowni Ostrołęka należącej do Energi i kilku mniejszych odbiorców – powiedział DGP Krzysztof Szlaga, prezes Lubelskiego Węgla Bogdanka. PKP Cargo i innym przewoźnikom problemów przysporzą też inne trasy. Np. linia E-20 Warszawa – Poznań (odcinek z Sochaczewa do Swarzędza). To oznacza objazdy dla pociągów z kontenerami, np. z Małaszewicz i Mszczonowa na zachód Europy.