Sektor telekomunikacyjny nie ma już szans na dalsze proste wzrosty. 150 proc. – tyle według najnowszych danych UKE wynosi nasycenie polskiego rynku kartami SIM. To oznacza, że pod tym względem dogoniliśmy średnią unijną i zaczyna się powoli wyczerpywać możliwość sprzedawania klientom komórek.
Dziennik Gazeta Prawna
Jarek Smulski analityk IDC Polska / Dziennik Gazeta Prawna
Tak prywatnym, jak i korporacyjnym. Bo jak się okazuje, firmowy telefon wcale nie jest już postrzegany – jak kilka lat temu – jako szczególnie pożądane dobro. Przeciwnie. Jak wynika z ankiety przeprowadzonej przez portal Pracuj.pl, pracownicy wcale nie chcą takiego dodatku do pensji. Firmowych telefonów nie traktują jako dodatkowej korzyści, tylko jako „smycz”, która zobowiązuje ich do ciągłego bycia w zasięgu pracodawcy.
Te 150 proc. jest wartością nieco zawyżoną przez nieaktywne karty. – Proszę zwrócić uwagę, że wśród operatorów prepaidu tylko jeden podaje liczby, uwzględniając nieużywane karty SIM – tłumaczy Piotr Mazurkiewicz, członek zarządu easyCALL.pl. – Różnice widać, gdy spojrzymy na dane Analysys Mason. Firma szacuje nasycenie rynku telefonii ruchomej w Polsce na poziomie o ponad 10 pkt proc. niższym niż UKE. Wynika to z tego, że bierze pod uwagę tylko te karty, które były używane w ciągu trzech ostatnich miesięcy – dodaje. Ale nawet jeżeli statystyki są zawyżone, to i tak rynek jest już mocno nasycony.
Jak wynika z danych z bazy Telecom Market Matrix, wskaz´nik nasycenia telefonia? mobilna? w Polsce, choć mniejszy niż podawany przez UKE, bo na poziomie 139,2 proc., i tak jest wyższy od średniej unijnej o ponad 7 pkt proc., a pod względem popularności komórek w UE jesteśmy na 8. miejscu.
– Blisko dwucyfrowe tempo wzrostu liczby kart SIM, które można było zaobserwować 3 lata temu, spowolniło. W 2014 r. mieliśmy do czynienia z 2-proc. wzrostem. Przykład Finlandii, Portugalii czy Litwy pokazuje wprawdzie, że nasycenie może być dużo większe, jednak w Polsce nie ma dziś ku temu powodów. Ceny połączeń należą do najniższych w Europie, posiłkowanie się dodatkową kartą tańszego operatora nie ma więc uzasadnienia. Teoretycznie dodatkowa karta SIM mogłaby być wykorzystana w innych urządzeniach mobilnych, sprzedaż tabletów jednak wyhamowuje – ocenia Mazurkiewicz.
W latach 2010–2012 za wzrosty na poziomie 7–8 proc. rocznie odpowiadały głównie tablety i internet mobilny. Ten boom dosyć szybko się skończył. Operatorzy szukają więc nowych sposobów na wzrost. Najpierw uderzyli w stronę mariaży z firmami energetycznymi czy finansowymi, oferując sprzedaż prądu czy usługi finansowe. Teraz coraz odważniej kierują się w stronę internetu rzeczy.
– Liczba kart SIM mogłaby wzrosnąć za sprawą rozwoju smart-urządzeń wymagających stałego dostępu do internetu – komentuje analityk z easyCALL.pl.
Najszybsze tempo rozwoju – jeśli chodzi o wykorzystanie potencjału internetu rzeczy – nastąpi w obszarze urządzeń gospodarstwa domowego. Dlatego przybywa firm, które stawiają na smart home. Przykładem jest Amica, która w maju wprowadziła pierwsze tego rodzaju urządzenia na rynek.
– Rozwiązania technologiczne, jak możliwość zdalnej kontroli nad urządzeniami AGD, to dziś innowacja, która jutro stanie się standardem – zapowiada Andrzej Sas, wiceprezes zarządu ds. handlu i marketingu w firmie Amica.
Od trzech lat w tym kierunku podąża Samsung.
– Technologia bezprzewodowego sterowania dziś jest najczęściej wykorzystywana w telewizorach i klimatyzacjach. Telewizory Smart TV to już ponad 50 proc. modeli telewizorów naszej firmy. Można więc założyć, że już ponad milion takich urządzeń znajduje się w polskich domach – komentuje Olaf Krynicki, rzecznik prasowy Samsung Electronics Polska.
Rynek smart home przyspieszy wraz ze spadkiem cen tego rodzaju urządzeń. W branży AGD są one na razie w grupie sprzętów z najwyższej półki. Ale zmiana to tylko kwestia czasu, czego dowodem jest rynek telewizorów, gdzie odpowiednie modele przynależą do średniej półki.
OPINIA

W logistyce i transporcie idzie najszybciej

W 2013 r. na świecie było podłączonych do sieci 9,1 mld inteligentnych urządzeń komunikujących się ze sobą bez udziału człowieka. Do 2020 r. ich liczba wzrośnie trzykrotnie – to trend widoczny w krajach wysokorozwiniętych. Także Polska szybko rozwija się pod względem internetu rzeczy. Można już wskazać sektory, w których dorównujemy innym krajom. To np. inteligentne liczniki, w które zainwestowali ostatnio niektórzy dystrybutorzy energii – ich liczba sięga już setek tysięcy i nie odbiegamy pod tym względem znacząco od Włoch czy Wielkiej Brytanii. Podobnie branża logistyczna i transportowa, gdzie powszechnie stosuje się rozwiązania do śledzenia towarów i pojazdów. Ponieważ jest to rynek wysoko konkurencyjny, takie nowinki są szybko adaptowane do powszechnego użycia.
Szacujemy, że wartość polskiego rynku internetu rzeczy podwoi się z 1,5 mld dol. w 2014 r. do 3,1 mld dol. w 2018 r. Najszybciej rozwijającą się kategorią będą inteligentne urządzenia domowe – tu skumulowana roczna stopa wzrostu sięgnie 46 proc. w latach 2014–2018. Błyskawicznie rósł też będzie obszar inteligentnych samochodów, cyfrowych ofert sklepowych oraz inteligentnych budynków. Kolejny segment to rozwiązania monitorujące zdrowie i wyniki sportowe użytkowników. Coraz więcej osób aktywnie spędzających czas kupuje opaski, które gromadzą dane takie jak puls, spalone kalorie, pokonane odległości. Firmy telekomunikacyjne już bacznie obserwują rynek internetu rzeczy i planują, w jaki sposób na nim szerzej zaistnieć. Bo zarobić będą mogły nie tylko na sprzedaży dodatkowych kart SIM, usług telekomunikacyjnych, lecz także oferując usługi twórcom odpowiednich aplikacji.