Niechciana reklama w skrzynce pocztowej może przynieść nam albo wskazanej przez nas instytucji wymierne korzyści finansowe.
Chcąc utrzeć nosa firmie, która wysyła na naszą skrzynkę pocztową spam, nie musimy sięgać do przepisów dedykowanych temu właśnie zjawisku. Równie dobrze można powołać się na ogólne regulacje z kodeksu cywilnego. Wysyłanie niechcianych informacji może bowiem oznaczać naruszenie naszych dóbr osobistych.
Konstytucja RP stanowi, że „każdy ma prawo do ochrony prawnej życia prywatnego, rodzinnego, czci i dobrego imienia oraz do decydowania o swoim życiu osobistym”. Z tą ogólną normą korespondują przepisy kodeksu cywilnego chroniące dobra osobiste.
Korzysta fundacja
Wbrew pozorom, te teoretyczne rozważania przekładają się na praktykę. Pokazuje to jedna ze spraw sądowych. Agencja marketingowa na zlecenie klienta rozsyłała e-maile zatytułowane „Zimowa agencja rabatów”. Jeden z nich trafił do skrzynki pocztowej syndyka pewnej spółki. Ponieważ nie godził się nigdy na przesyłanie informacji handlowej, zapytał w zwrotnym liście, skąd mają jego adres. Odpowiedziano, że jest on ogólnie dostępny w internecie. Nie usatysfakcjonowało to syndyka, który zażądał rekompensaty finansowej za bezprawne przesłanie mu informacji. Wskazał fundację, do której powinna trafić „jakaś tam suma pieniędzy”. Agencja przeprosiła za wykorzystanie jego adresu e-mail i przelała na konto wskazanej organizacji 500 zł. To jednak nie usatysfakcjonowało syndyka. Zażądał wpłacenia 25 tys. zł. Usłyszawszy odmowę, skierował pozew przeciwko zleceniodawcy agencji, domagając się 10 tys. zł i 1 gr. Sprawę przegrał. Sąd uznał jego roszczenia za wygórowane, jednocześnie jednak w wyroku przyznał, że doszło do naruszenia dóbr osobistych powoda. Tyle że wpłacona – zgodnie z jego żądaniem – suma 500 zł na konto fundacji, stanowiła wystarczającą rekompensatę.
„Sąd I instancji wskazał, że adres e-mailowy powoda został wykorzystany zaledwie jednokrotnie. Wiadomość, którą otrzymał, nie zawierała informacji handlowej sensu stricte, lecz jedynie propozycję jej udostępnienia po wyrażeniu zgody przez powoda poprzez kliknięcie w linka znajdującego się w e-mailu” – wyjaśnił sąd.
Satysfakcja gwarantowana
Chociaż pozwany przegrał sprawę, to z uzasadnienia wyroków obydwu instancji dobitnie wynika, że wykorzystanie adresu e-mail do przesyłania niezamówionych informacji handlowych stanowi naruszenie dóbr osobistych i to nawet wówczas, gdy był on powszechnie dostępny w internecie.„W sprawie bezsporne jest, iż powód nie wyrażał zgody na przetwarzanie jego danych osobowych przez pozwaną ani nie wyrażał zgody na przesłanie informacji handlowej drogą elektroniczną. Stąd należało uznać, iż pozwana bezprawnie i w sposób zawiniony zgromadziła dane osobowe powoda i przekazała je do wykorzystania agencji, na skutek czego powód otrzymał bez podstawy prawnej niezamówioną informację handlową (...) Informacja ta ze względu na inwazyjny charakter tego przekazu stanowiła naruszenie sfery prywatności powoda, a więc sfery związanej z dobrami osobistymi każdego człowieka. Powyższe w świetle okoliczności sprawy doprowadziło do naruszenia dobra osobistego powoda w postaci prawa do prywatności” – napisano w uzasadnieniu wyroku Sądu Apelacyjnego w Warszawie.
Syndyk podnosił też zarzut, że to spółka zlecająca wysyłanie reklam powinna wpłacić pieniądze i przeprosić. Sąd uznał jednak, że działania agencji były wystarczające.
„Bez znaczenia przy tym dla oceny, czy zasadne jest żądanie zadośćuczynienia przez powoda, było to, czy te działania agencji były dokonane w jej własnym imieniu, czy w imieniu pozwanej, bowiem musiały one być źródłem satysfakcji również dla powoda jako osoby fizycznej zaangażowanej w całą sprawę. Spełniały one także wychowawczą i prewencyjną funkcję nie tylko dla Agencji, ale także dla pozwanej spółki” – uzasadnił wyrok sąd II instancji.
Z tego wyroku wynika nie tylko to, że nawet jeden bezprawny e-mail może zostać uznany za naruszający dobra osobiste człowieka. Równie ważne jest to, że odpowiada za niego zleceniodawca, a nie tylko agencja wynajęta do działań marketingowych.
Przedsiębiorcy są skłonni przyznać się do błędu
Opisana sprawa nie jest jedyną, kiedy firma wysyłająca spam wolała zapłacić, niż iść do sądu. Przekonują o tym historie internautów, którzy dostając niechcianą reklamę, domagają się przekazania pieniędzy na cel społeczny. Przykład dał Piotr Konieczny z serwisu Niebezpiecznik.pl. „Dostałem spam od pewnej agencji reklamowej. Tym razem nie odpuściłem. Efekt? Jeden z domów dziecka w Krakowie otrzymał darowiznę w wysokości 1000 zł” – tak zaczął się wpis, w którym opisał on krok po kroku wymianę korespondencji z przedsiębiorcą wysyłającym do niego niezamówioną informację handlową. Determinacja Piotra Koniecznego sprawiła, że spamująca go firma ostatecznie zgodziła się zawrzeć ugodę i wpłacić tysiąc złotych na dom dziecka. Wolała to niż proces sądowy.
Podstawa prawna
Art. 47 konstytucji RP. Art. 23 ustawy z 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny (t.j. Dz.U. z 2014 r. poz. 121). Art. 10 ustawy z 18 lipca 2002 r. o świadczeniu usług drogą elektroniczną (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 1422 ze zm.). Wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 10 lipca 2013 r. (sygn. akt VI A Ca 1414/12).