Ze względu na kryzys nigdzie w Polsce nie otrzymałem satysfakcjonującej propozycji. Jedyna ciekawa oferta pochodziła od funduszu inwestycyjnego w Niemczech - wspomina Maciej Grabowski z MRmobi

Mojego wspólnika Rafała poznałem już na pierwszym roku studiów w Warszawskiej Szkole Głównej Handlowej. Przez wiele lat przyjaźniliśmy się blisko, spędzając ze sobą dużo wolnego czasu. Jednak dopiero po kilku latach znajomości rozpoczęliśmy współpracę zawodową. Pod koniec studiów Rafał próbował swoich sił w dużej korporacji, w audycie szybko się jednak zraził narzekając na monotonię pracy. Wraz z inną koleżanką założył firmę, która pisała wnioski o dotacje z Unii Europejskiej. Ja w tym czasie poszukiwałem pracy w różnych firmach i branżach, zawsze związanych jednak z kierunkiem studiów czyli finansami. Ze względu na panujący wtedy finansowy kryzys nigdzie w Polsce nie otrzymałem satysfakcjonującej propozycji. Jedyna ciekawa oferta pochodziła od funduszu inwestycyjnego w Niemczech. Kończyliśmy wtedy kolejne studia: ja podyplomowe na Wydziale Elektroniki Politechniki Warszawskiej, zaś Rafał doktoranckie na SGH.

Dokładnie w tym czasie miało miejsce pamiętne spotkanie, na którym zrodził się bardzo przyszłościowy pomysł. Jeszcze wtedy tego nie wiedzieliśmy, ale ten moment odmienił nasze zawodowe życie. Siedzieliśmy z Rafałem na typowym męskim spotkaniu. Opowiadaliśmy sobie o tym, że nie chcemy robić dalej zawodowo tego, czym się w owym czasie zajmowaliśmy. Pisanie wniosków Unijnych do cudzych pomysłów, czy też emigracja zarobkowa nie były dla nas rozwiązaniami, w których czuli byśmy się spełnieni i pracowali z pełnym zaangażowaniem. Pochwaliłem mu się również swoim nowym nabytkiem – smartfonem, których w owym czasie było znacznie mniej niż teraz. Zaczęliśmy mnożyć pomysły na programy, które można by na takim telefonie wykorzystać, żeby zmienić oblicze codziennych czynności. Zrodziła się idea, żeby samemu odpowiednie aplikacje wyprodukować.

W ten sposób rozpoczęliśmy wspólny biznes, który prowadzimy do dziś. Ze względu na niewielkie środki własne na rozpoczęcie działalności, zaczęliśmy od samodzielnych produkcji na zlecenia. Te wyszukiwaliśmy na odpowiednich portalach w Internecie. Wykonaliśmy kalendarz dla firmy z Rosji i następnie kilka innych prostych aplikacji. Wprawdzie nie były to ani zaawansowane technologicznie ani nawet rozbudowane, ale zapewniały nam coś, co zaprocentowało w przyszłości – cenne doświadczenie.

Szybko okazało się, że nasza wiedza z zakresu informatyki jest zdecydowanie zbyt uboga i musieliśmy poszukać specjalistów do współpracy. Miało to miejsce na początku roku 2012 - byliśmy wtedy wirtualnym teamem, w którym pracowali również ludzie z Indii i Brazylii. Powstała nasza pierwsza gra – Football Tactics, dokładnie przed zaczynającym się w Polsce Euro 2012. Mimo, iż samodzielne próby promocji okazywały się nieskuteczne, to udało się nawiązać współpracę z partnerem z Holandii, który pomógł naszej grze zdobyć popularność. Publikacja w portalach takich jak vodafone.nl , bild.de czy jeux.com sprawiła, że zaczęliśmy zarabiać pierwsze pieniądze na własnej produkcji.

Po tym projekcie widzieliśmy już, że do skutecznej pracy potrzebujemy stacjonarnego biura, w którym cały zespół musi siedzieć obok siebie. Do tego niezbędna była jednak odpowiednia płynność finansowa. Okazało się, że czas życia naszego produktu był dość krótki i wpływy z gry szybko się skończyły. Dlatego potrzebowaliśmy stałego napływu zleceń, o które jak w każdej branży bardzo ciężko. To był bardzo trudny czas, gdyż w każdym miesiącu groziła nam utrata płynności finansowej i koniec marzeń o własnym, ciekawym biznesie. Potencjalni klienci zamiast naszych ofert wybierali propozycje większych konkurentów nie chcąc ryzykować współpracy z niewielką firmą będącą we wczesnej fazie rozwoju. Pracowaliśmy głównie przy drobnych projektach, często jako podwykonawcy.

Zdecydowaliśmy jednak, że zakładamy stacjonarne biuro, sporo w tym momencie ryzykując. Ku naszemu zaskoczeniu, najkorzystniejszą ofertę otrzymaliśmy z prestiżowej lokalizacji – na Warszawskim Służewcu dokładnie pomiędzy biurami najbardziej znanych marek. Wprawdzie nasz budynek nie powala na wejściu szkłem, stalą szlachetną i marmurami, jak u naszych sąsiadów (mimo, że zdecydowaliśmy się na wariant droższy czyli biuro z oknami), to jednak jest bardzo przyjemnie, a przede wszystkim blisko do wielu klientów. Do pracy w biurze zaprosiliśmy Mariusza, inżyniera z Politechniki Warszawskiej, z którym pracowaliśmy wcześniej, gdy biuro było jeszcze wirtualne. Dołączył do nas jeszcze jego kolega z wcześniejszej pracy – Piotrek, jak tylko usłyszał dokąd odchodzi Mariusz chciał również wspierać realizację naszych projektów.

Cierpliwość jednak popłaciła. Nasza efektywność jako stacjonarnego zespołu wzrosła niebagatelnie. Ponadto zyskaliśmy wiele w oczach potencjalnych klientów. Przestaliśmy być firmą w teczce, a staliśmy się stabilnym partnerem. Klienci zaczęli u nas cenić nie tylko to, że pracujemy sumiennie i starannie. Największą wartością we współpracy z nami stała nasza pomysłowość. Nie przekładamy tylko pomysłu klienta na język programowania. Każdemu doradzamy co w tym pomyśle należy zmienić lub dodać, żeby zyskał on więcej użyteczności dla odbiorcy końcowego lub przyniósł lepsze efekty dla naszego klienta.

Jednocześnie w partnerstwie z firmą z Warszawy rozpoczęliśmy największy projekt – tworzenie gry strategicznej Sumerian City. Do realizacji tej produkcji potrzebowaliśmy również artysty grafika dlatego do naszego zespołu dołączył Przemek – absolwent Warszawskiej ASP. Współpraca przy grze Sumerian City okazała się na tyle dobra, że klient postanowił zainwestować większy kapitał. Założyliśmy celową spółkę na realizację osobnego projektu platformy wydawniczej dla gier HTML5, która umożliwia integrację płatności wewnątrz gry dla tej technologii. Jest to innowacja na skalę światową i narzędzie, które rozwiązuje ważny problem, z którym borykaliśmy się na początku działalności, tworząc proste gry HTML5.
Dziś już spokojniej patrzymy w przyszłość, mając w portfolio zrealizowanych wiele ciekawych przedsięwzięć, w tym takich które wykorzystywały nasze doświadczenia z gier przełożone np. na aplikacje dla handlowców. Zamiast suchego realizowania celów sprzedażowych, sprytnie udało się przemycić motywację poprzez tzw. „gamifikację” oraz „grywalizację”, dzięki czemu nasze aplikacje nie są kolejnym CRM-em znienawidzonym przez pracowników.

Realizujemy projekty rozbudowane pod względem graficznym, jak również obliczeniowym, takie jak np. kalkulator optymalnego poziomu lotu dla małych samolotów. Stworzyliśmy tez programy dla szkół oraz fundacji współpracujących ze szkołami, aplikację do mobilnego rozwiązywania ankiet, innowacyjny system zgłaszania awarii do administratorów budynków, gry wystawowe na targi i wiele innych. Ponadto w ramach projektu Gamefilled otwieramy nowe możliwości przed twórcami gier HTML5, których w Polsce i na świecie jest bardzo wielu gdyż jest to jedna z najtańszych i najprostszych technologii do rozpoczęcia produkcji gier w przysłowiowym „garażu”. Każdy projekt jest dla nas niesamowicie ciekawy, gdyż uczymy się wielu nowych rzeczy, co wciąż sprawia nam wielką radość. Najważniejsze jest jednak to, że klienci wychodzą zadowoleni i wracają z kolejnymi propozycjami współpracy.

Autor: Maciej Grabowski z MRmobi