Nowe technologie potrzebują superszybkiego internetu, a operatorzy, żeby go dostarczyć, potrzebują dostępu do częstotliwości, złagodzenia norm prawnych i bardzo dużo pieniędzy.
Tysiąc razy większa niż obecnie przepustowość sieci i znacząco – do 1 milisekundy – zredukowane opóźnienie przekazywanego sygnału nie wydają się może koniecznością dla zwykłych użytkowników komórek i mobilnego internetu, ale bez 5G nie ma co marzyć o rozwoju supernowoczesnych technologii opartych na wymianie danych między urządzeniami. Wprowadzenie sieci piątej generacji ma podstawowe znaczenie dla funkcjonowania autonomicznych samochodów, rozwoju technologii umożliwiających np. wykonywanie operacji chirurgicznych na odległość, wirtualnej i rozszerzonej rzeczywistości a także tego, co określa się jako internet rzeczy. Dlatego w tworzenie nowoczesnej sieci angażuje się cała czołówka polskich telekomów.
Orange zapowiedział właśnie, że w latach 2020–2021 r. chce oferować klientom w Polsce usługi oparte na 5G. Testy mobilnej sieci operator zapowiada na przyszły rok. – Rozbudowujemy siec´ światłowodową, która będzie zapleczem niezbędnym dla dobrego funkcjonowania sieci mobilnej nowej generacji i internetu rzeczy – stwierdził w piątek Jean-Francois Fallacher, prezes Orange Polska.
Nie obejdzie się jednak bez aktywności ze strony państwa. – Podstawowa sprawa to przeznaczenie częstotliwości na 5G i umożliwienie wszystkim operatorom dostępu do nich na równych zasadach – powiedział Fallacher. Obecnie nie ma po prostu gdzie rozwijać nowego standardu przesyłu danych. – Konieczne jest wyjaśnienie kwestii związanych z nowymi zakresami częstotliwości i ich użytkowaniem przez operatorów – zgadza się Arkadiusz Majewski, rzecznik Polkomtelu.
Kosztowne 5G / Dziennik Gazeta Prawna
Urząd Komunikacji Elektronicznej wskazuje tu kilka możliwości. Przede wszystkim w grę wchodzi zmiana zagospodarowania (refarming) pasma 3,4–3,8 GHz, co wymaga zmiany ok. 3 tys. decyzji administracyjnych obowiązujących dziś wobec tych częstotliwości – chodzi o pozwolenia radiowe, rezerwacje lokalne, regionalne oraz ogólnopolskie. UKE zapewnia, że duża część pasma 3,4–3,8 GHz powinna być dostępna dla operatorów budujących sieci 5G w 2020 r. Skorzystają też z pasma 700 MHz zajmowanego dziś przez telewizję, która zostanie przeniesiona na niższy zakres (470–694 MHz). Z wymaganych do tego umów międzynarodowych podpisano już wszystkie (z Białorusią, Czechami, Litwą, Łotwą, Niemcami, Danią, Słowacją, Szwecją, Ukrainą i Węgrami), poza porozumieniem z Rosją. Regulator rynku telekomunikacyjnego sprawdza też możliwość wykorzystania 11 zakresów częstotliwości powyżej 20 GHz.
Play część częstotliwości potrzebnych do budowy sieci 5G już pozyskał. – Natomiast podstawową barierą w rozwoju tego standardu są ograniczenia prawne dotyczące dopuszczalnych poziomów pól elektromagnetycznych – mówi Marcin Gruszka, rzecznik Play. Wyśrubowane normy już dziś są dla operatorów problemem przy uzupełnianiu obecnego zasięgu. – Przy standardzie 5G, wymagającym gęstej sieci nadajników, sytuacja będzie jeszcze gorsza – dodaje Gruszka.
Normy gęstości mocy w Polsce wynoszą 0,1 W/mkw – reguluje to rozporządzenie ministra środowiska w sprawie dopuszczalnych poziomów pól elektromagnetycznych (PEM). To utrudnia prowadzenie testów 5G, a w przyszłości będzie skutkować dodatkowymi nakładami na rozbudowę i dostawianiem stacji bazowych telefonii komórkowej. Większość krajów Unii Europejskiej jest sto razy mniej restrykcyjna: normy w Unii wynoszą przeważnie od 7 do 10 W/mkw. – Bez standaryzacji norm PEM do poziomu UE istnieje ryzyko opóźnień w rozwoju kolejnych technologii, a tym samym dostępności usług kolejnych generacji – przyznaje Martin Stysiak, rzecznik UKE. Urząd podjął w tej sprawie rozmowy z resortem środowiska.
Niezależnie od regulacji prawnych 5G słono będzie telekomy kosztować. Żaden operator nie ujawnia, ile zainwestuje w nowy standard, ale z raportu Komisji Europejskiej wynika, że nakłady na budowę sieci piątej generacji w Polsce przekroczą 4 mld euro.