Szykuje się pierwsza poważna batalia sądowa lokalnych władz z gabinetem Beaty Szydło. Chodzi o pojazdy usunięte z dróg, za które nikt nie chce płacić.
Akcję koordynuje Związek Powiatów Polskich (ZPP). Na razie trwają przygotowania do wytoczenia sprawy. – Zbierzemy dane celem ustalenia miejsc, gdzie ten problem jest największy. Następnie wystąpimy przeciwko Skarbowi Państwa na drodze cywilnoprawnej – zdradza nam Grzegorz Kubalski z ZPP.
Czego dotyczy problem? Mówiąc skrótowo – tego, kto ma zapłacić właścicielom parkingów, na których od lat przetrzymywane są samochody czy inne pojazdy (często w fatalnym stanie) usunięte z dróg.
Szczegóły sprawy poznajemy ze stanowiska przyjętego przez ZPP. W czerwcu 2008 r. Trybunał Konstytucyjny stwierdził niekonstytucyjność przepisu stwierdzającego przepadek na rzecz Skarbu Państwa pojazdów usuniętych z drogi. „TK odroczył jednak termin wejs´cia w życie przywołanego wyroku, co oznacza, że zarówno nakazał jego stosowanie w czasie odroczenia, jak i usankcjonował skutki obowia?zywania przepisu maja?ce miejsce przed dniem wydania wyroku. Oznacza to, z˙e pojazdy usunie?te z dróg przed 12 grudnia 2009 r. przeszły z mocy prawa na rzecz Skarbu Pan´stwa. Skarb Pan´stwa powinien tez˙ uregulowac´ wszystkie zwia?zane z tymi pojazdami obcia?z˙enia, w szczególnos´ci koszty ich przechowywania” – argumentują powiaty.
Problem w tym, że ustawodawca nie zdążył z przygotowaniem nowych przepisów realizujących wyrok TK. Nowelizację ustawy – Prawo o ruchu drogowym, przekazującą starostom zadania związane z usuwaniem pojazdów z dróg, uchwalono dopiero w lipcu 2010 r. Nowa ustawa weszła w życie 4 września 2010 r. Pojawiła się więc luka w przepisach. I pytanie, co zrobić z pojazdami, które odholowywano między końcem 2009 a wrześniem 2010 r. Ustawodawca rozwiązał problem, przekazując te postępowania starostom. Ale jednocześnie, wskutek przyjętej interpretacji przepisów, rozciągnął to także na pojazdy odholowywane przed 2009 r.
Problemu w ogóle by nie było, gdyby nie zaległości w pracy urzędników. Naczelnicy urzędów skarbowych powinni na bieżąco wydawać deklaratoryjne decyzje o przepadku zawalidrogi na rzecz Skarbu Państwa. Ale tego nie zrobili i zaległe sprawy zwyczajnie scedowano na powiaty. Na to nie ma zgody starostów. – Pojazdy są własnością państwa i udawanie, że jest inaczej, ma na celu wyłącznie przerzucenie wydatków na powiaty – twierdzi Grzegorz Kubalski.
Ta pogmatwana sytuacja prawna sprzed kilku lat do dziś ma bezpośredni skutek finansowy. Obecnie dla powiatów, ale jeśli wygrają proces – także dla gabinetu Beaty Szydło. Przedsie?biorcy prowadza?cy parkingi strzez˙one domagaja? sie? zwrotu kosztów za pojazdy przechowywane nieraz przez kilkanas´cie lat. Jak twierdzi ZPP, prowadzi to do kuriozalnych sytuacji, w których oczekuje sie?, z˙e powiat zapłaci za parkowanie przerdzewiałego roweru kilkanas´cie tysie?cy zł.
W skali kraju może chodzić nawet o setki milionów złotych, które władze powiatowe będą chciały teraz odzyskać. W tej sprawie w ZPP i u ministra finansów interweniował np. starosta grodziski. Przedsiębiorca prowadzący parking strzeżony na terenie tego powiatu wystąpił do starosty z roszczeniem dotyczącym zapłaty za usunięcie i przechowanie 216 pojazdów. Kwota łączna wynosi prawie 1,9 mln zł.
Poseł PiS Andrzej Gawron twierdzi, że zna problem zgłaszany przez powiaty, a także przez właścicieli parkingów. Ci drudzy tłumaczą mu, że zawarli umowy ze starostami na przechowywanie porzuconych pojazdów i nie mogą doprosić się zapłaty za świadczone usługi. – Konieczne jest jasne stanowisko dotyczące tego, jak uregulować tę sprawę, pod kątem tego, kto powinien zapłacić, jak i racjonalności roszczeń ze strony przedsiębiorców – przyznaje poseł.
Kilka miesięcy temu wiceminister spraw wewnętrznych Jarosław Zieliński, w odpowiedzi na interpelację posła Gawrona, stwierdził, że resort rozważa opracowanie propozycji zmian w ustawie – Prawo o ruchu drogowym, które „kompleksowo uporządkują zagadnienia związane z usuwaniem i przechowywaniem pojazdów”. Przy okazji dał wyraźny sygnał, że nie boi się ewentualnego starcia z powiatami. „W dziedzinach prawa niewiążących się z daninami publicznymi nie występuje instytucja urzędowej interpretacji, a poglądy prezentowane ze strony właściwych organów co najwyżej mogą zostać poddawane pod rozwagę podmiotom zewnętrznym, zwłaszcza gdy ich sprawa podlega ostatecznie rozstrzygnięciu przez sądy powszechne lub administracyjne” – stwierdził wiceszef MSWiA.
Pytanie, dlaczego powiaty wolą proces sądowy, a nie np. skargę do TK? Ich zdaniem to nie jest przypadek, którym powinien się zająć trybunał. – Problem ten nie wynika z wadliwości przepisów, tylko ich interpretacji – argumentuje Grzegorz Kubalski z ZPP.