Około 55 proc. Polaków mieszka w blokach, w których mieszkania w większości są małe i z ciasną kuchnią. Wydzielenie w niej pięciu koszy, w których będą gromadzone śmieci, może być trudne - mówi w wywiadzie dla DGP Andrzej Bartoszkiewicz, twórca Systemu EKO AB sieciowego odbioru i segregacji odpadów komunalnych od mieszkańców.



Jak pan ocenia projekt rozporządzenia ministra środowiska w sprawie szczegółowego sposobu selektywnego zbierania wybranych frakcji odpadów? Zgodnie z nim gminy będą musiały zbierać od mieszańców śmieci w podziale na co najmniej pięć grup.
Ministerstwo Środowiska, wydając rozporządzenie na temat ujednolicenia segregacji, dokonało ogromnego postępu – zaledwie dwa lata temu ówczesny minister środowiska stwierdził, że on nie widzi takiej potrzeby. Wiele gmin w Polsce uważa, że segreguje odpady w 100 proc., bo dzieli je na dwie grupy: mokre i suche. Taka selekcja nie daje jednak efektu ekologicznego na miarę wymogów, jakie obowiązują w państwach Unii Europejskiej, która już wytycza kierunek, w którym mają zniknąć tradycyjne składowiska odpadów. Odpady mokre są tak zanieczyszczone, że nie nadają się do produkcji kompostu rolniczego, a jak nawet wyprodukuje się z nich trochę prądu i ciepła, to cała przefermentowana frakcja wędruje na tzw. kwaterę składowiska, czyli ze śmieci produkuje się śmieci. Taki podział na „suche-mokre” nie ma nic wspólnego z zagospodarowaniem odpadów, dlatego segregacja na pięć frakcji jest dużym postępem. Jednak to rozwiązanie może być w praktyce trudne do stosowania.
Dlaczego?
Około 55 proc. Polaków mieszka w blokach, w których mieszkania w większości są małe i z ciasną kuchnią. Wydzielenie w niej pięciu koszy, w których będą gromadzone śmieci, może być trudne. W Polsce już są miejsca, gdzie ten podział obowiązuje i okazuje się, że realna segregacja w zabudowie blokowej jest bardzo niska. Podział na pięć frakcji w przypadku zabudowy wysokiej wielorodzinnej w tradycyjnym modelu, gdy opiera się na domniemaniu, że mieszkańcy będą solidnie segregować odpady, okazał się fikcją. Można więc nadal praktykować i finansować tę fikcję albo wybrać lepsze rozwiązanie.
Otóż dla takiej zabudowy lepiej byłoby wdrożyć sieciowy system odbioru i segregacji odpadów komunalnych sprawdzony już w Płocku i Nakle nad Notecią. Podział jest naturalny i polega na wydzieleniu już w mieszkaniu odpadów: kuchennych (resztek jedzenia), sanitarnych (z łazienki) i pozostałych. Mieszkaniec może je wynieść w jednym większym worku (pod warunkiem że odpady kuchenne i sanitarne są w osobnych mniejszych woreczkach i zawiązane) do pawilonu Systemu EKO AB, gdzie pracownik fachowo podzieli odpady surowcowe na ponad 30 frakcji handlowych. Odpady kuchenne są chwilowo przechowywane w chłodni przed zawiezieniem ich do dalszego przetworzenia. Odpady sanitarne i pozostałe resztkowe posiadające potencjał energetyczny – zgodnie z polskimi przepisami nie powinny być deponowane na składowiskach. Tak mówi już też polskie prawo, które musiało być dostosowane do unijnych standardów. W pawilonie Systemu EKO AB bardzo niewiele odpadów pozostaje do przetworzenia termicznego lub ostatecznie do wywiezienia na składowisko, tj. od 10 do 20 proc.
A czy byłoby to tańsze?
Tak. Każda gmina miałaby bowiem już wyselekcjonowane frakcje do dalszego zagospodarowania, nie musiałaby budować składowisk itd. Ale obecnie wysokie ceny za śmieci to głównie zasługa prywatnych firm. W ok. 60 proc. polskich gmin wybrano system, który odpycha gminy od gospodarki odpadami komunalnymi, bo oddaje go w ręce prywatnych przedsiębiorstw, których miernikiem sukcesu jest wzrost zysków. Radca Ambasady Szwecji – a więc kraju będącego europejskim liderem ochrony środowiska – stwierdził: „Z samej definicji spółki gminne są non profit, bezzyskowe – w związku z tym to samo z siebie powinno prowadzić do sytuacji, gdzie na takim rozwiązaniu mieszkaniec gminy tylko zyskuje”. W Polsce wybrano inny model niż w Szwecji i w innych krajach, model, w którym odsunięto gminy od gospodarki odpadami i oddano ją firmom dążącym do zysku, a więc do podnoszenia comiesięcznych opłat za śmieci. Do dzisiaj nie przeprowadzono w tej materii dokładnych analiz. Co prawda, ostatnio uchwalona ustawa o zamówieniach publicznych wprowadza in-house w gospodarce odpadami komunalnymi, lecz nie do końca, ponieważ w przypadku nieruchomości niezamieszkałych nadal trzeba będzie przeprowadzać przetargi.