Jest jakaś inwestycja do wykonania? Zacznij od powołania spółki – to sposób działania przyjęty przez wielu samorządowców. Z danych Ministerstwa Skarbu Państwa wynika, że jednostki samorządu terytorialnego mają udziały w ponad 2,5 tys. spółek z ograniczoną odpowiedzialnością oraz były akcjonariuszami ponad 400.
Rzecz w tym, że – jak ustaliła NIK – samorządowcy często powołują takie podmioty w sposób bezrefleksyjny. „Samorządy, powierzając swoim spółkom zadania w większości nie przeprowadzały przed ich rozpoczęciem analiz biznesowych (m.in. szacowanie kosztów i korzyści), które potwierdzałyby, czy poszczególne przedsięwzięcia są ekonomicznie uzasadnione, a wybrany model realizacji optymalny” – czytamy w raporcie izby.
Efekty takiego podejścia są łatwe do przewidzenia. Blisko 40 proc. zweryfikowanych przez NIK przedsięwzięć, w które angażowały się spółki komunalne, było przygotowanych nierzetelnie. To często powodowało opóźnienia w inwestycjach (niemal co trzecia miała 15–miesięczny poślizg) oraz zwiększało koszty w stosunku do szacunków. Na przykład należąca do Krakowa Agencja Rozwoju Miasta SA zwie?kszyła koszty budowy Hali Widowiskowo–Sportowej w sposób nieuzasadniony warunkami umowy łącznie o 75,5 mln zł, co stanowiło 20 proc. wszystkich wydatków poniesionych na ten obiekt.
Ponadto nawet nieefektywne spółki mogą liczyć na specjalne względy lokalnych władz. Województwo Mazowieckie kupiło za ponad 18 mln zł udziały w Centrum Praha oraz kinie Luna od należącej do niego spółki Max Film SA. Zdaniem NIK stanowiło to nieuzasadnioną pomoc, tym bardziej że spółka nie wywiązała się z wcześniejszych zobowiązań wobec jednostki (nieuregulowane podatki, niespłacone pożyczki, których urząd nie próbował wyegzekwować).
NIK zwraca też uwagę, że zadania części istniejących już spółek dublowały się. Nie brakuje też przykładów podmiotów gminnych wchodzących w obszar konkurencji rynkowej (np. budowa mieszkań w systemie deweloperskim). Zdaniem NIK może to zaburzać konkurencję, gdyż spółki komunalne korzystają z uprzywilejowanej pozycji, otrzymując np. zlecenia usług od samorządu, który jest ich właścicielem.
Po co więc tworzyć spółki komunalne, które są nieefektywne i narażają gminę na zarzuty, nie tylko ze strony NIK, ale również UOKiK czy nawet prokuratury? Szczerej odpowiedzi udziela nam Bartłomiej Bartczak, burmistrz Gubina: – Inwestując poprzez spółki komunalne czy inne formy prawne nie zadłuża się dodatkowo samej gminy. Dlatego rozumiem burmistrzów i prezydentów, którzy decydują się je powołać – stwierdza burmistrz.
Inaczej mówiąc, chodzi o to, by omijać przepisy regulujące poziom zadłużenia gmin. Jednak zdaniem NIK ten sposób działania wcale nie zabezpiecza w pełni gminnych finansów. „W wielu przypadkach samorządy poręczają kredyty oraz gwarantują inne zobowiązania spółek, a także przyjmują na siebie zobowiązania finansowe wobec spółek, biorąc tym samym na siebie ryzyko związane z ich działalnością” – stwierdza izba.
Tak naprawdę sektor spółek komunalnych to tykająca bomba finansowa. Zobowiązania skontrolowanych przez NIK spółek wzrosły w ciągu pięciu lat o blisko 53 mld zł (z 28,6 do 81,6 mld zł). Poziom tego zadłużenia jest też coraz większy w stosunku do zadłużenia samorządów (wzrost z 3 do 5 proc.). To nie koniec – nastąpił także ponad trzykrotny spadek wyniku finansowego spółek – z łącznego zysku 2,4 mln zł na koniec 2008 r. do straty 2,6 mln zł na koniec 2013 r. W tym samym czasie zatrudnienie w spółkach wzrosło o blisko 10 tys. etatów.