Ostatnio politycy rozbudzili nadzieje samorządowców na nowy podział administracyjny kraju, powstanie nowych województw czy wydłużenie, a jednocześnie ograniczenie kadencji burmistrzów (do dwóch pięcioletnich kadencji). Zanim wprowadzi się zmiany, warto dokonać oceny dotychczasowych reform, przeprowadzić swego rodzaju bilans funkcjonowania samorządu i dopasować jego działanie do obecnej sytuacji.
Prostym sposobem na znalezienie milionowych oszczędności w budżecie jest scalenie powiatów. Zamiast ich całkowitej likwidacji można zrobić przegląd powiatów i słabe ekonomicznie oraz ludnościowo połączyć w silniejsze i większe. Żeby nie wyważać otwartych drzwi, warto pójść już przetartym szlakiem i zamienić istniejące powiaty ziemskie na powiaty obejmujące swoim zasięgiem chociażby okręgi w wyborach do sejmików województw. Dla przykładu w województwie lubuskim mamy dwanaście powiatów ziemskich, które tworzą łącznie pięć okręgów wyborczych do sejmiku. Jak wynika z kalkulacji, można by zaoszczędzić w ten sposób pieniądze z siedmiu powiatów.
Scalenie powiatów w silniejsze jednostki oznaczałoby więc łatwe do wyliczenia oszczędności. Załóżmy, że likwidujemy tylko ciała polityczne bez zwalniania merytorycznych pracowników. Nie zamkniemy także szkół, urzędów pracy i innych potrzebnych instytucji powiatowych. Likwidacji ulegną jedynie niektóre rady powiatów oraz stanowiska starosty, wicestarosty, sekretarza i skarbnika. Warto policzyć oszczędności, które powstaną dzięki takiemu zabiegowi. Etat starosty wraz z pochodnymi to roczny koszt blisko 200 tys. zł.
Wicestarosta, sekretarz oraz skarbnik to kolejne 400 tys. zł. Przeciętne koszty funkcjonowania rady powiatu to średnio 300 tys. zł. Do tego zredukujemy budżet promocji o kolejne 100 tys. zł. Jak widać, kilka prostych zabiegów dało blisko milion złotych oszczędności. Przy likwidacji siedmiu powiatów i scaleniu je w silniejsze mamy co najmniej 7 mln zł oszczędności rocznie. Jeżeli podobny proces powtórzymy w szesnastu województwach, otrzymamy ponad 112 mln zł, a w kadencji ta kwota urośnie do robiących wrażenie 448 mln zł.
Warto przypomnieć, że nie likwidujemy żadnych innych etatów, a dotychczasowe budynki starostwa stają się automatycznie filiami połączonego super powiatu. Chociażby z tego powodu dla mieszkańców nie będzie straty. Z ich punktu widzenia wszystko będzie funkcjonowało jak dotychczas. Opozycja nie będzie mogła postawić zarzutu, że rząd likwiduje Polskę powiatową czy oddala urzędy od społeczności lokalnej. Niezależnie od wszystkiego, znając kompetencje minister cyfryzacji Anny Streżyńskiej, za jakiś czas nasze wizyty w urzędach nie będą konieczne, bowiem większość spraw załatwimy drogą elektroniczną.
Podsumowując: dotychczasowe rozważania warto skwitować głębszą reformą administracyjną kraju. Niektóre drobne czy wręcz kosmetyczne zmiany mogą przynieść gigantyczne oszczędności. I to takie, które nie będą miały negatywnego wpływu na życie naszych mieszkańców. Jeśli ktoś dokona podobnego przeglądu w innych dziedzinach życia, może się okazać, że jesteśmy całkiem bogatym państwem. Tylko jeszcze o tym nie wiemy.