Chcemy odmienić GIOŚ. Nie może być tak, że inspektor musi uprzedzać o kontroli tydzień przed - wskazuje Sławomir Mazurek, podsekretarz stanu w Ministerstwie Środowiska.
Sławomir Mazurek podsekretarz stanu w Ministerstwie Środowiska / Dziennik Gazeta Prawna
Jedną z instytucji, o której było wyjątkowo cicho w ostatnich latach, była Inspekcja Ochrony Środowiska. Czy instytucja w tym kształcie ma w ogóle rację bytu?
Musimy przemodelować inspekcję, przede wszystkim wzmocnić i wyposażyć w odpowiednie narzędzia, bowiem ma ona doniosłą rolę w realizacji naszego programu. Należy się poważnie zastanowić nad zmianą struktury funkcjonowania inspekcji w celu zwiększenia skuteczności jej działania. Podczas ośmiu lat rządów PO – PSL nie zrobiono niestety nic, co mogłoby poprawić efektywność funkcjonowania organów inspekcji. Co więcej, parlament utrącił inicjatywę ówczesnej opozycji z 2010 r., w ramach której w nowelizacji ustawy o Inspekcji Ochrony Środowiska planowano korzystne zmiany. Propozycje posłów Prawa i Sprawiedliwości zostały przyjęte w tym czasie przez Sejm, jednak na poziomie Senatu RP na zasadzie „pospolitego ruszenia” senatorowie koalicji PO – PSL odrzucili je.
Niewiele skarżyli się na nią przedsiębiorcy, a przecież wiadomo, że skala środowiskowych nieprawidłowości w firmach jest poważna...
Nie do przyjęcia jest to, że inspektorzy muszą zapowiadać swoją wizytę z tygodniowym wyprzedzeniem. Przecież w sytuacji, kiedy wiadomo o przeprowadzanej kontroli, kiedy będą dokonywane pomiary emisji, mogą one nie być miarodajne. Proszę wyobrazić sobie sytuację, w której obywatel zgłasza organom inspekcji, że ze stojącego obok jego domu komina wydobywa się podejrzany dym wskazujący na spalanie odpadów, których prawo zakazuje spalać. Zgodnie z obowiązującym prawem inspektor musi z tygodniowym wyprzedzeniem zapowiedzieć swoją wizytę w celu sprawdzenia takiego zgłoszenia. Jeżeli przedsiębiorca faktycznie spala odpady lub produkty niebezpieczne, oczyści teren i tak przygotuje instalację, aby nie było po tym śladu. Należy zadać pytanie, czy tak ma wyglądać skuteczność takiej kontroli? Poprzedni rząd również w tej kwestii nie zrobił nic, co zmieniłoby taką sytuację. Co więcej, na jednym z posiedzeń sejmowej komisji ochrony środowiska, zasobów naturalnych i leśnictwa została storpedowana inicjatywa ówczesnej opozycji zmierzająca do zniesienia obowiązku o informowaniu przedsiębiorców o kontrolach z zakresu ochrony środowiska.
Pracownicy inspekcji skarżyli się często, że jeśli już dojadą do obiektu, na który są skargi, to mogą tylko popatrzeć przez bramę, bo wewnątrz nikogo nie ma, a przynajmniej nikt nie otwiera. Czy to też da się zmienić?
Konieczna jest dobra współpraca z policją i z innymi służbami, także z samorządami. Nie taka deklarowana na papierze, ale realna. Należy się poważnie zastanowić nad zmianą przepisów w taki sposób, aby ta współpraca nie była wyłącznie fakultatywna, z przypadku, lecz wpisywała się w cały system działań na rzecz bezpieczeństwa ekologicznego państwa.
Mieszkańcy, którzy sąsiadują ze źle pod względem środowiskowym prowadzonymi obiektami, stosunkowo rzadko bywają wysłuchani przez inspektorów. Sama spotkałam się z odpowiedzią, że skoro firma nie ma pozwolenia na emisję zanieczyszczeń, to nie jest to sprawa inspekcji (chodziło o WIOŚ), ale straży miejskiej...
To kwestia określona w obecnie obowiązujących przepisach prawa. Inspekcja sprawdza zgodność funkcjonowania instalacji pod względem spełniania kryteriów środowiskowych określonych w przepisach prawa, jak również w pozwoleniach środowiskowych. Zgodnie z obecnie funkcjonującym prawem środowiskowym część niewielkich instalacji, często uciążliwych dla bezpośredniego sąsiedztwa, może funkcjonować bez posiadania pozwoleń. W tych sytuacjach właściwe są inne służby, np. straż miejska. W tej kwestii należałoby dokonać przeglądu obowiązujących przepisów i przeprowadzić analizę zasadności ich funkcjonowania. Tego także dotychczas nie zrobiono.
Nie słychać też o zamykaniu obiektów, które stwarzają problemy. Częściej to samorządy muszą się borykać z pozostawionymi odpadami, zanieczyszczoną wodą czy gruntem. Czy zreformowana IOŚ będzie w porę sięgać po tego rodzaju sankcje?
Przepisy dotyczące zamknięcia instalacji lub wstrzymania eksploatacji są decyzjami bardzo restrykcyjnymi, które powinny być stosowane w wyjątkowych okolicznościach, i są one obecnie stosowane sporadycznie przez Inspekcję Ochrony Środowiska. Uważam natomiast, że ważniejszym zagadnieniem jest system prawny wydawania decyzji określających zasady korzystania ze środowiska. Pierwszym elementem decydującym o lokalizacji poszczególnych inwestycji są zagadnienia dotyczące stosowania ustawy o planowaniu i gospodarowaniu przestrzennym. Podstawowe organy samorządu terytorialnego nie opracowują planów zagospodarowania przestrzennego, zaś wiele inwestycji jest realizowanych na podstawie decyzji o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu. Powoduje to brak ochrony interesów mieszkańców naszego kraju. Na tej zasadzie lokalizuje się często inwestycje, które powodują miejscowe szkodliwe uciążliwości dla sąsiadów. Na przykład wielkoskalowe chlewnie trzody lub kurniki są lokalizowane w centrum zabudowy wiejskiej, gdzie powodują uciążliwości dla sąsiadów. Kolejnym przykładem złego stosowania prawa jest wydawanie decyzji w zakresie zbierania i przetwarzania odpadów, które to decyzje powodują bardzo niebezpieczny proceder zbierania i magazynowania odpadów w obiektach do tego nieprzystosowanych, np. stodołach, magazynach itp. Oczywiście odpady zmagazynowane na podstawie decyzji organów samorządowych są następnie porzucane i powstaje konieczność ich unieszkodliwiania na koszt gminy czy budżetu państwa. Doświadczenia uzyskane w trakcie niecałych 100 dni rządu PiS wskazują, że cały system wydawania zezwoleń w zakresie planowania przestrzennego, decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach realizacji inwestycji oraz decyzji o korzystaniu ze środowiska jest niespójny, realizowany w sposób mało precyzyjny i bez udziału Inspekcji Ochrony Środowiska. Dlatego jednym z elementów wzmocnienia tego systemu będzie prowadzenie kontroli instalacji na zbieranie i przetwarzanie odpadów przed wydaniem tego typu decyzji. Istotnym elementem będzie również kontrolowanie decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach prowadzonych przedsięwzięć po ich zakończeniu. W dalszej kolejności konieczny będzie przegląd praktyk w stosowaniu przepisów ustawy w zakresie planowania i zagospodarowania przestrzennego w celu zapobiegania patologiom w tym zakresie. Uważam jednak, że nie należy zwiększać uprawnień inspekcji w zakresie zamykania czy wstrzymywania pracy instalacji, ale przede wszystkim konieczne jest wyposażenie inspekcji w mechanizmy prawne umożliwiające przeciwdziałanie patologiom w tym zakresie.
Rolą GIOŚ jest m.in. prowadzenie państwowego monitoringu środowiska. Na jakim poziomie są niedoszacowane działania w tym zakresie i do czego to prowadzi?
Monitoring środowiska finansowany jest obecnie ze środków funduszy ekologicznych. Przez 8 lat rządów PO – PSL nie uczyniono nic, aby zmienić ten stan rzeczy. Co więcej, w nowych propozycjach aktów prawnych przygotowanych przez poprzedni rząd zaproponowano finansowanie kosztów np. implementacji dyrektywy dotyczącej monitoringu nowych substancji priorytetowych ze środków funduszy ekologicznych. Finansowanie monitoringu środowiska przez fundusze ekologiczne nie gwarantuje zachowania ciągłości badań. Wymaga podkreślenia, że obecnie to zarządy funduszy ekologicznych, a nie minister środowiska, decydują o wysokości środków przeznaczanych na badania monitoringu środowiska w Polsce. Można tutaj zaobserwować tendencję spadkową. Również plany finansowe Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej na lata kolejne wskazują jednoznacznie na stopniowe zmniejszanie środków przeznaczanych na monitoring środowiska. Należy zatem pilnie zastanowić się nad jego nową strukturą finansowania.
Jestem też ciekawa, jak przebiega kontrola gospodarki odpadami? To już nawet nie tajemnica poliszynela, a powszechna wiedza, że odpadowe sprawozdania niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. Czy i kiedy wreszcie powstanie baza danych o odpadach mająca ułatwić m.in. śledzenie nieprawidłowości?
Nieprawidłowości w gospodarce odpadami są faktem. Aby zmienić ten stan rzeczy należy koniecznie podjąć pilne działania wprowadzające narzędzia do walki z szarą strefą. Jednym z kluczowych narzędzi w walce z szarą strefą w tym obszarze jest bez wątpienia monitoring przemieszczania odpadów.
Przez lata rządów PO – PSL nie wprowadzono jednak do porządku prawnego żadnych rozwiązań w tym zakresie, mimo że kilkakrotnie w tym czasie nowelizowano ustawę o odpadach. Oczywiste jest, że działalność szarej strefy w branży gospodarki odpadami przynosi znaczne straty dla budżetu państwa. Można się spierać o szacunki, jednak należy postawić przede wszystkim pytanie – dlaczego rząd PO – PSL nie działał na rzecz zmniejszenia rozmiarów szarej strefy?
Wiceminister środowiska w rządzie PO – PSL na posiedzeniu senackiej komisji środowiska w lutym ubiegłego roku powiedział, że na wprowadzenie monitorowania przemieszczania odpadów nie ma zgody w branży odpadowej, a Inspekcja Ochrony Środowiska nie jest przygotowana do takich działań. Należy podkreślić, że twierdzenie to nie jest zgodne z prawdą. Należy zauważyć, że zgoda jednej czy drugiej firmy zajmującej się gospodarką odpadami nie powinna determinować wprowadzenia rozwiązań mających na celu eliminowanie szarej strefy, wzmacniających inspekcję i wyposażających ją we właściwe narzędzia. Natomiast już decyzją nowego ministra środowiska powierzono przygotowanie i administrowanie bazą danych o odpadach Inspekcji Ochrony Środowiska, która posiada doświadczenie w tworzeniu tego typu systemów informatycznych.
Chcę z pełną odpowiedzialnością podkreślić, że obecne kierownictwo resortu jest zdeterminowane do wprowadzenia narzędzi do walki z szarą strefą. Zostaną one wprowadzone już przy najbliższej nowelizacji ustawy o odpadach, a baza danych o odpadach przyczyni się bez wątpienia do zwiększenia skuteczności eliminowania nieprawidłowości w tym zakresie.
Czy za przywróceniem realnych funkcji Inspekcji Ochrony Środowiska pójdą też sprawy finansowe? Chodzi zarówno o wyposażenie w sprzęt, jak i wzrost wynagrodzeń inspektorów. Jeden z włodarzy zwrócił uwagę na to, że śmiesznie wygląda inspektor, który nie dysponuje prywatnym ani służbowym autem i musi prosić kontrolowanego o podwiezienie. Praktycznie stawia go to w roli klienta, a nie kontrolera.
Utrzymanie wysokiego standardu pracy inspekcji wymaga zapewnienia właściwego poziomu płac jej pracowników. Obecnie niski poziom wynagrodzenia pracowników inspekcji skutkuje dużą fluktuacją jej kadr, a co za tym idzie znacznymi stratami kadrowymi pracowników o dłuższym stażu pracy, przygotowanych i przeszkolonych do właściwego wykonywania zadań. Wzmocnienie inspekcji nie może być wyłącznie deklaratywne. Skuteczna Inspekcja Ochrony Środowiska to właściwie jeden z filarów bezpieczeństwa ekologicznego państwa. Konieczne jest wzmocnienie jej potencjału, a jej reforma musi się stać faktem.