W 2014 r. dwukrotnie wzrosły wydatki gmin na dofinansowanie pobytu dzieci z ich terenu w rodzinach zastępczych i placówkach. Zdaniem rządu samorządy nie robią wszystkiego, aby je obniżyć
Ponad 106,8 mln zł zwróciły w ubiegłym roku gminy powiatom w ramach udziału w ponoszeniu kosztów umieszczenia małoletnich poza rodzinami biologicznymi. W 2013 r. wydały na ten cel 49,5 mln zł, a więc o ponad połowę mniej. Wydatki gmin rosną, bo im dłużej dziecko przebywa w pieczy, tym więcej muszą dopłacać. Resort pracy w sprawozdaniu z realizacji ustawy z 9 czerwca 2011 r. o wspieraniu rodziny i systemu pieczy zastępczej (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 345) wskazuje, że samorządy mogą zmniejszyć swoje obciążenia finansowe, jeżeli zwiększą pracę z biologicznymi opiekunami dzieci. Nie zawsze jest to jednak możliwe.
Nowe zasady
Gminy ponoszą częściowe koszty pobytu małoletnich mieszkańców poza domem od 2012 r., kiedy zaczęła obowiązywać wspomniana ustawa. Zgodnie z przyjętą w niej zasadą, wysokość dopłaty wynosi 10 proc. wydatków powiatu w pierwszym roku umieszczenia dziecka w rodzinie zastępczej oraz placówce opiekuńczo-wychowawczej, 20 proc. w drugim oraz 50 proc. w trzecim i każdym kolejnym roku. 2014 r. był więc pierwszym dla gmin okresem, w którym weszły one w najwyższy próg współfinansowania pieczy (w stosunku do dzieci skierowanych w 2012 r.). Dlatego ich wydatki na ten cel wzrosły tak znacząco.
– W kolejnych latach koszty będą jeszcze wyższe, bo doświadczenie pokazuje, że pobyt w pieczy jest często długoletni, a sądy będą kierować do rodzin zastępczych następne dzieci – wskazuje Norbert Paprota, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Bochni.
Dodaje, że przebywanie małoletnich w pieczy staje się coraz większym obciążeniem dla budżetów gmin, które już teraz borykają się z problemem dopłacania do seniorów umieszczanych w domach pomocy społecznej.
Mało rodzin wspierających
Włączenie gmin we współ- finansowanie opieki miało spowodować, że będą one bardziej angażować się w działania służące temu, aby dziecko mogło zostać w rodzinie biologicznej. Aby im to umożliwić, wprowadzono asystenta rodziny jako osobę odpowiedzialną za pomaganie zarówno w momencie zagrożenia odebraniem przez sąd dzieci, jak i już po tym, tak aby mogły wrócić do domu.
– Praktyka wśród gmin jest różna. Wiele z nich faktycznie stawia na pracę z rodzicami, ale są i takie, które z góry założyły, że będą płacić, skoro jest taki obowiązek – wskazuje Joanna Luberadzka-Gruca z Koalicji na rzecz Rodzinnej Opieki Zastępczej.
Norbert Paprota zwraca natomiast uwagę, że pomoc asystenta nie zawsze przynosi efekty. – Nadrzędne jest dla nas dobro dzieci. Dlatego gdy widzimy, że w opiece nad nimi dalej występują nieprawidłowości, nie mamy innego wyjścia, jak podjąć działania zmierzające do umieszczenia małoletniego w pieczy – dodaje.
Rodzina niewydolna wychowawczo może być jednak objęta nie tylko pomocą asystenta, lecz także rodziny wspierającej. Przepisy określają, że taką rolę mogą pełnić osoby z bezpośredniego otoczenia dziecka, np. sąsiedzi, a ich zadaniem jest nie tylko pomaganie w opiece nad małoletnimi, lecz także prowadzeniu gospodarstwa domowego. O ile jednak asystent rodziny jest formą upowszechnioną, bo w 2014 r. samorządy zatrudniały prawie 3,4 tys. takich osób (o 12 proc. więcej niż w 2013 r.), to inaczej jest z rodzinami wspierającymi. Dane za 2014 r. pokazują, że było ich tylko 44, a ich liczba nie zmieniła się w porównaniu do 2013 r. Zdaniem resortu pracy gminy podchodzą z dużą rezerwą do tej formy pomagania rodzinom, nie dostrzegając jej potencjału.
– Rodzin wspierających jest mało, bo i przepisy nie zawierają zbyt wiele zachęt do tego, aby pełnić ich funkcję. Nie przysługuje im np. wynagrodzenie, które otrzymują rodziny pomocowe, współpracujące z rodzinami zastępczymi, a jedynie zwrot kosztów – zauważa Joanna Luberadzka-Gruca.