Od lutego samorządy mogą żądać od mieszkańców informacji o numerach ich telefonów, adresach e-mail, a nawet miejscu zatrudnienia. Eksperci alarmują: to uderza w prywatność
W ramach deklaracji gmina może zbierać o właścicielu nieruchomości następujące dane: / Dziennik Gazeta Prawna
Zaczęła obowiązywać znowelizowana wersja ustawy z 13 września 1996 r. o utrzymaniu czystości i porządku w gminach (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 1399 ze zm.). Głównym celem modyfikacji było wypełnienie wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2013 r., który uznał, że brak w ustawie maksymalnej wysokości stawek za odbiór odpadów od mieszkańców jest niezgodny z konstytucją. Niejako przy okazji parlamentarzyści postanowili uporządkować inne kwestie.
Jedna z nich dotyczy treści deklaracji o wysokości opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi, którą składają w gminie właściciele nieruchomości. Służy ona urzędnikom do wyliczenia wysokości daniny. Radom gmin pozostawiono prawo do ustalania wzoru tego dokumentu, lecz art. 6m ustawy określił konkretne informacje, których mogą żądać od mieszkańców.
Brak takiej regulacji w dotychczasowym stanie prawnym wywoływał wątpliwości. Wojewodowie sprawujący nadzór nad legalnością prawa lokalnego i generalny inspektor ochrony danych osobowych wielokrotnie zwracali uwagę, że część gmin żądała ujawniania zbyt wielu danych, np. imienia ojca, adresu e-mail czy numeru telefonu. Argumentowali, że tak szeroki zakres informacji nie jest samorządom niezbędny do realizacji systemu odbioru odpadów.
Parlamentarzyści uporządkowali tę kwestię. Artykuł 6m ustawy w obecnym brzmieniu wprost wymienia listę danych, o które może pytać gmina w deklaracji o opłatach za śmieci – problem polega na tym, że ich zakres jest szeroki (patrz ramka).
– Dobrze, że podjęto próbę uregulowania problematyki. Szkoda, że przy okazji gminom zagwarantowano prawo domagania się od obywateli większej ilości informacji, niż jest to konieczne do realizacji ustawowego zadania, jakim jest odbiór śmieci – zauważa Wojciech Klicki z Fundacji Panoptykon.
Kontrowersje budzi przede wszystkim zapis o możliwości zbierania „innych informacji niezbędnych do wystawienia tytułu wykonawczego”.
– Obowiązujący formularz tytułu wykonawczego zawiera rubrykę „pracodawca zobowiązanego i jego adres”. Chodzi więc o to, by w deklaracji radni zażądali tej informacji, po to by z góry było wiadomo, u kogo zająć pobory w razie braku dobrowolnej zapłaty przez mieszkańca opłaty za śmieci – wyjaśnia radca prawny Jędrzej Klatka, ekspert Polskiej Izby Ekologii.
– Upoważnienie gminy do zbierania informacji o miejscu zatrudnienia mieszkańców przy okazji poboru opłaty za śmieci narusza zasadę niezbędności, która mówi, że należy gromadzić tylko te dane osobowe, które są potrzebne do realizacji celu ich zbierania. Do prawidłowego funkcjonowania systemu gospodarki odpadami nie jest konieczna informacja o pracodawcach osób zobowiązanych – komentuje Wojciech Klicki.
Eksperci wskazują, że brak takiej informacji do tej pory nie utrudniał egzekwowania należności opłat za śmieci.
– Ustawa o postępowaniu egzekucyjnym w administracji nakłada na wierzyciela obowiązek podania pracodawcy zobowiązanego, gdy wierzyciel takie informacje posiada, a więc dopuszczono opcję, że wierzyciel ich nie ma. Zatem nie można powiedzieć, że bez nich nie uda się prowadzić egzekucji należności publicznoprawnych. Podanie takich danych nie powinno być obowiązkowe – tłumaczy radca prawny Tomasz Tatomir z Kancelarii Prawnej KoncepTT.