Co piąta gmina nie obejmie nowym systemem śmieciowym nieruchomości niezamieszkałych, takich jak biura, instytucje, działki rekreacyjne. Tak przynajmniej wynika z deklaracji Ministerstwa Środowiska (MŚ), które przeanalizowało ankiety zebrane w ponad 1,3 tys. gmin. Reszta – czyli 80 proc. – będzie to robić.
Rodzaj decyzji wynika zapewne z rachunku ekonomicznego lub specyfiki gminy – np. w gminach wiejskich może być niewiele tego typu zabudowań. Ale jak przyznają w nieoficjalnych rozmowach samorządowcy, niektóre samorządy postanowiły w ten sposób uratować swoje spółki komunalne przed wypadnięciem z rynku.
Chodzi o sytuacje, w których gminna spółka przegrywa z prywatnymi firmami w przetargu na odbiór śmieci. Wtedy gminna spółka może się zająć rynkiem nieruchomości niezamieszkałych aż do czasu rozpisania kolejnego przetargu.
Jak uchronić gminne spółki, podpowiada sam ustawodawca. W odpowiedzi MŚ na interpelację poselską czytamy, że „obowiązująca ustawa nie ogranicza możliwości powierzania własnym jednostkom budżetowym realizacji innych zadań gmin wynikających z ustawy”.
Dalej pojawiają się konkretne wskazówki, jak można tego dokonać: „Mogą one zajmować się np. administrowaniem i organizacją nowego systemu gospodarki odpadami komunalnymi, prowadzeniem punktów selektywnego zbierania odpadów komunalnych, świadczeniem dodatkowych usług w zakresie odbierania odpadów komunalnych od właścicieli nieruchomości (nieobjętych opłatą za gospodarowanie odpadami komunalnymi), odbieraniem odpadów komunalnych od właścicieli nieruchomości, na których nie zamieszkują mieszkańcy (jeżeli rada gminy w drodze uchwały nie włączy tych nieruchomości do systemu gminnego)”.
Z opcji „administrowania i organizacji nowego systemu” skorzystał np. Kraków. Miasto podzieliło Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania na dwie niezależne spółki. Pierwsza z nich ma być zarządcą nowego systemu zagospodarowania śmieciami, druga wystartowała w przetargu. Gdyby go przegrała, straty byłyby mniejsze. Ale tak się nie stało – w stolicy Małopolski wygrało konsorcjum firm, w których skład wchodzi także miejska spółka (Małopolskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Odpadami oraz Van Gansewinkel, ASA i Sita).
Nawet gminy, które otwarcie zbuntowały się przeciwko przetargom, nie boją się kar od rządu. – Będziemy wnosić sprawy do sądu, a ten zawiesi je, dopóki w tej sprawie nie wypowie się Trybunał Konstytucyjny. Sprawa będzie się przeciągać miesiącami – zwierza się jeden z samorządowców.