Gminy, które do końca miesiąca nie ogłoszą konkursów na wywóz nieczystości, raczej nie zdążą wybrać firm w ustawowym terminie. A odpowiedzialność za gospodarkę odpadami przejmują już latem.
Jak długo trwają polskie przetargi / Dziennik Gazeta Prawna
Gminy miały dwa lata na przygotowanie się do przejęcia gospodarki śmieciami. Chociaż wydawałoby się, że to wystarczający czas, już teraz można powiedzieć, że wiele samorządów nie zdąży do ustawowego terminu 1 lipca 2013 r. Wiele gmin nie ma jeszcze nawet przygotowanej specyfikacji przetargowej.

Cztery miesiące

Teoretycznie gmina, która w najbliższych dniach ogłosi przetarg, powinna jeszcze zdążyć. Średni czas trwania postępowań o wartości od tzw. progów unijnych wyniósł w 2011 r. 81 dni. Tyle że w przypadku zamówień na wywóz śmieci może być dłuższy.
– Ze względu na ich złożoność, a także fakt, że są to pierwsze przetargi tego typu, należy bardzo poważnie brać pod uwagę ryzyko przedłużania się procedur. Mogą zabrać sporo więcej czasu, niż wynosi średnia statystyczna. To już więc ostatni dzwonek – ostrzega Hubert Tański, radca prawny z kancelarii CMS Cameron McKenna.
Samorządowcy muszą się liczyć z błędami w specyfikacjach, które w najgorszym razie mogą nawet oznaczać konieczność unieważnienia przetargu. Prawie pewne są też odwołania przedsiębiorców, które spowodują kolejne opóźnienia.
– Wiele gmin nie miało dotąd do czynienia z przetargami na taką skalę. Mogą spodziewać się problemów na każdym w zasadzie etapie. Firmy z pewnością będą składać odwołania dotyczące opisu przedmiotu zamówienia, jak i stawianych warunków. Małe przedsiębiorstwa będą się łączyć w konsorcja, co z kolei sprawi, że znacznie wzrośnie liczba składanych dokumentów, a więc wydłuży się czas potrzebny na ich weryfikację.
A gdy już oferty zostaną wybrane, trzeba liczyć się z odwołaniami tych, którzy przegrają – wylicza Dariusz Ziembiński, ekspert z firmy Konsultanci Zamówień Publicznych i doradca Business Centre Club.
Z naszych symulacji wynika, że bezpieczny termin to 120 dni. Oczywiście niektóre przetargi mogą zakończyć się szybciej, ale bez wątpienia będą i takie, które potrwają dłużej.

Chcą zdążyć

Mimo tych wyliczeń zapytani przez nas urzędnicy wciąż mają nadzieję, że zdążą.
– Przetarg zamierzamy ogłosić pod koniec marca. Na razie opracowujemy specyfikację, czekamy również na uchwały w sprawie metod i sposobu naliczania opłat za śmieci – usłyszeliśmy wczoraj w biurze Związku Komunalnego Gmin Ziemi Lubartowskiej.
Również w marcu ma nadzieję ruszyć z przetargiem Koszalin.
– Czekamy na podjęcie przez radę miasta odpowiednich uchwał w zakresie wysokości i sposobu naliczania opłat za odpady. Prace przedłużyły się w związku z niedawną nowelizacją ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach (t.j. Dz.U. z 2012 r., poz. 391 z późn. zm.), a także chęcią wysłuchania opinii mieszkańców na temat zmian w zarządzaniu odpadami.
Uchwały zostaną podjęte prawdopodobnie w marcu i wtedy od razu jesteśmy gotowi ruszyć z procedurą przetargową – zapewnia Robert Grabowski z Urzędu Miasta w Koszalinie.
Na interesujący pomysł wpadli urzędnicy w Białymstoku. Tam też samorządowcy jeszcze nie podjęli niezbędnej uchwały na temat wysokości opłat. Ale nie blokuje to procedur przetargowych.
– Zdecydowaliśmy się na przetarg ograniczony. Obecnie weryfikujemy wnioski przedsiębiorców o dopuszczenie do udziału w postępowaniu – tłumaczy Urszula Mirończuk, rzeczniczka prasowa prezydenta Białegostoku.
– Całą procedurę będziemy mogli dokończyć, gdy rada podejmie uchwały – dodaje.
Dzięki wybraniu trybu dwuetapowego weryfikacja zainteresowanych firm mogła przebiegać mimo braku kompletnej specyfikacji.
W dużo gorszej sytuacji jest Warszawa. Wciąż czeka na rozstrzygnięcie nadzorcze wojewody dotyczące przyjętego w styczniu przez stołecznych radnych regulaminu utrzymania czystości i porządku na terenie stolicy. Co grosza, może ono być dla miasta niekorzystne, a to oznaczałoby konieczność opracowania nowego dokumentu.
Samorządy, które nie wyrobią się w terminie, muszą liczyć się z konsekwencjami.
– Zgodnie z ustawą jednostka, która nie wykona obowiązku ogłoszenia przetargu na odbieranie odpadów komunalnych od właścicieli nieruchomości, podlega administracyjnej karze pieniężnej w wysokości od 10 tys. do 50 tys. zł – wyjaśnia Paweł Mikusek, rzecznik Ministerstwa Środowiska.
– Jeśli obowiązek ten został przeniesiony na związek międzygminny, wówczas to on będzie podlegał karze. Nałoży ją w drodze decyzji wojewódzki inspektor ochrony środowiska, a pieniądze zostaną przekazane na konto wojewódzkiego funduszu ochrony środowiska i gospodarki wodnej – dodaje rzecznik.



Walcząc o nowelizację

Dlaczego gminy tak długo zwlekały z przygotowaniami do przetargów? Samorządowcy wymieniają wiele powodów. Przeciągające się prace radnych nad regulaminami, problemy z ustaleniem sposobu obliczania płatności, protesty mieszkańców, nie do końca jasne przepisy ustawy, które zmieniały się niemal do ostatniej chwili.
Tajemnicą poliszynela jest też to, że wiele – zwłaszcza większych miast – liczyło na nowelizację przepisów, tak by umożliwiły ominięcie przetargów przy przekazywaniu zleceń własnym spółkom komunalnym zajmującym się wywozem śmieci. Cały ubiegły rok to próby mobilizacji posłów, którzy składali wciąż nowe interpretacje w tej sprawie.
– Zgodnie z przepisami dotyczącymi gospodarki komunalnej w celu realizacji zadań własnych gmina może tworzyć swoje podmioty, np. spółki. Utrwalił się pogląd, że jeśli taki podmiot jest statutowo powołany przez gminę do realizacji danego zadania i przez nią kontrolowany, a do takich zaliczają się również spółki zajmujące się odbiorem śmieci od mieszkańców, to można mu udzielać zamówień „in house”, czyli z pominięciem procedur zamówień publicznych – przekonuje również dziś Andrzej Porawski, dyrektor biura Związku Miast Polskich, który wciąż liczy na zmianę przepisów.
Eksperci przyznają, że taka regulacja byłaby zgodna z unijnym prawem i orzecznictwem.
– Dzisiaj jest to jednak dyskusja akademicka, bo nasz ustawodawca wprost przesądził, że przetargi muszą być organizowane. Gminy nie mogą więc uniknąć tego obowiązku – podsumowuje Hubert Tański.
Pojawia się pytanie, czy urzędnicy nie będą próbować obejść tego wymogu poprzez zapisy w specyfikacjach, które stawiałaby spółki komunalne w uprzywilejowanej sytuacji.
– To jednak będzie oznaczać kolejny powód do składania odwołań przez komercyjnych przedsiębiorców. Jeśli zaś Krajowa Izba Odwoławcza uzna ich racje, to zamawiający będą musieli zmieniać specyfikację, a często pewnie także i ogłoszenia, co znów wydłuży procedury – ostrzega Dariusz Ziembiński.

Mieszkańcy z problemem

Nie do końca wiadomo, kto zajmie się odbiorem śmieci, jeśli gminy nie dochowają terminu, a mieszkańcy już wypowiedzą dotychczasowe umowy. Zgodnie z art. 6s ustawy, w przypadku gdy gmina nie realizuje swojego obowiązku, to właściciele nieruchomości są zobowiązani przekazywać odpady komunalne uprawnionemu podmiotowi na koszt gminy. Teoretycznie później będą mogli się ubiegać o zwrot tych kosztów od urzędu.
Nie wchodzi za to w grę, by spóźnialskie samorządy wybrały firmy do wywozu śmieci z wolnej ręki. Artykuł 6f ust. 2 ustawy pozwala na to, ale tylko w sytuacji, gdy rozwiązano wcześniejszą umowę. Innymi słowy wpierw wykonawca musiałby zostać wybrany w przetargu, a następnie z jakichś powodów zerwano z nim kontrakt. Wówczas wójt ogłasza kolejny przetarg, a do czasu jego rozstrzygnięcia zleca wywóz z wolnej ręki. Przepisu tego nie da się więc zastosować w sytuacji, gdy w ogóle nie zorganizowano przetargu.