Umiędzynarodowienie konfliktu może utrudnić PiS-owi negocjacje z Komisją Europejską, mającą zastrzeżenia do stanu praworządności nad Wisłą.
O tym, że taka skarga do międzynarodowego gremium jest szykowana, informowaliśmy jako pierwsi pod koniec maja. Delegacja Rady Europy (RE), międzynarodowej organizacji rządowej, skupiającej prawie wszystkie państwa Europy oraz kilka spoza kontynentu, odwiedziła nasz kraj w dniach 5–7 czerwca. Była to cykliczna wizyta, mająca na celu sprawdzenie, jak Polska przestrzega Europejskiej Karty Samorządu Lokalnego (EKSL), ratyfikowanej w całości w 1993 r. Nasi samorządowcy – ostro skonfliktowani z PiS m.in. w związku z cięciem ich wynagrodzeń – postanowili wykorzystać okazję, by poskarżyć się na swój los.
Poznaliśmy szczegóły tej wizyty. Radę Europy reprezentowali politycy i niezależni eksperci, m.in. z Francji, Włoch i Andory. Agenda była bogata. Oprócz polskich samorządowców, delegatów podjęli ich także przedstawiciele Sejmu i Senatu, kilku ministerstw (MSWiA, resortów finansów, inwestycji i rozwoju) oraz rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar.
Samorządowcy zarzucili władzom państwa złamanie trzech artykułów EKSL. Zwrócili uwagę na ograniczanie ich kompetencji, zwłaszcza w kwestii oświaty i pomocy społecznej. Powód? Zbyt szczegółowe i słabo skonsultowane ustawy, odsyłające do ponad stu rozporządzeń, które nie pozwalają dostosowywać sposobu realizacji danego zadania do lokalnych realiów. Przekonywali delegatów, że dochodzi też do „drastycznego” łamania art. 6 EKSL. Stanowi on, że lokalne społeczności mogą samodzielnie ustalać „wewnętrzną strukturę administracyjną” czy tworzyć jednostki dostosowane do specyficznych potrzeb. A wdrażane w Polsce przepisy narzucają gminom i powiatom sztywne rozwiązania organizacyjne. W tym kontekście pojawił się problem wynagrodzeń wyznaczanych odgórnym taryfikatorem.
W Polsce łamany ma też być art. 9 EKSL, mówiący o „prawie społeczności lokalnych do posiadania własnych, wystarczających zasobów finansowych, którymi mogą swobodnie dysponować”. W opinii samorządowców zasoby te są niewystarczające. Nie z ich winy.
– W latach 2006–2007 nastąpiły zmiany prawne (ustawa o PIT), które spowodowały znaczne osłabienie finansów gmin, bez rekompensaty i zmniejszenia zakresu zadań. Kolejne zadania są przekazywane bez zabezpieczenia wystarczających środków finansowych – przekonywał ZMP.
Przedstawiciele Rady Europy zostali podjęci także przez wicemarszałek Senatu Marię Koc z PiS. W trakcie tego spotkania przewodniczący delegacji Pascal Mangin poinformował, że zadaniem jego zespołu jest sporządzenie raportu na temat stanu samorządności w Polsce.
– Delegacja nie jest zainteresowana szczegółami regulacji prawnych zapisanych w nowych ustawach, ale tym, jak się one przekładają na tryb pracy samorządów – stwierdził. Krwi politykom PiS napsuł senator Piotr Zientarski z PO, który w trakcie spotkania przekonywał, że od 2016 r. w Polsce następuje „recentralizacja państwa i pozbawianie samorządów uprawnień na rzecz administracji państwowej”.
Rzecznik praw obywatelskich (RPO) zwracał delegatom uwagę na ostatnie zmiany w kodeksie wyborczym. „Poruszono również temat braku polityki migracyjnej państwa polskiego i wypełniającej tę lukę aktywności władz samorządowych, głównie władz dużych ośrodków miejskich, w zakresie integracji cudzoziemców” – podaje Biuro RPO.
Przedstawiciele Rady Europy wkrótce rozpoczną prace nad raportem, którego treść zostanie przegłosowana w listopadzie na posiedzeniu Komitetu Monitorującego RE. Finalna wersja zostanie przedstawiona w marcu 2019 r. w Strasburgu.
Czy to oznacza problem dla PiS, który równolegle próbuje zażegnać konflikt z Komisją Europejską o stan praworządności w Polsce? – Spotkanie odbyło się w dobrej atmosferze, udało się wytłumaczyć wiele kwestii. Pytano, dlaczego obniżyliśmy wynagrodzenia w samorządach, więc my im wszystko dokładnie wyłożyliśmy. Nie należy się tą sprawą szczególnie ekscytować – uspokaja jeden z polityków PiS.
Eksperci nie są o tym przekonani. – Raport Rady Europy, jak wiele innych dokumentów, będzie mocno spóźniony. Kluczowe mogą okazać się nieformalne rozmowy między przedstawicielami obu gremiów – Komisji Europejskiej i Rady Europy – ocenia prof. Bogdan Góralczyk z Centrum Europejskiego UW.