Co piąta nowa nazwa ulicy czy placu nadana przez wojewodów została zaskarżona przez lokalne władze do sądów. PiS zaczyna przegrywać pierwsze procesy w tych sprawach.
W ramach procesu dekomunizacji wojewodowie wydali aż 463 zarządzenia zastępcze. 106 z nich gminy skierowały do sądów – wynika z sondy DGP przeprowadzonej we wszystkich województwach.
Wojewodowie sporządzali zarządzenia, gdy z jakichś względów władze gminy nie zmieniły w wyznaczonym terminie nazw ulic czy obiektów, mogących kojarzyć się z ustrojami totalitarnymi. Najwięcej wydał ich wojewoda mazowiecki, bo aż 103. Najgłośniejsza oczywiście była zmiana al. Armii Ludowej na ul. Lecha Kaczyńskiego w Warszawie. Niewiele mniej zarządzeń musieli wydać wojewodowie śląski (80) i wielkopolski (79). Pozostali nie byli tak zapracowani. Łódzki wydał 44 zarządzenia zastępcze, kujawsko-pomorski – 42, a dolnośląski – 37. Najmniejszą liczbę decyzji podjąć musiał wojewoda podkarpacki – cztery.
Wydawać by się mogło, że niewywiązanie się przez gminy z obowiązków narzuconych ustawą dekomunizacyjną (był na to czas do 2 września 2017 r.) i odgórne nadanie nazwy zamyka temat. Ale wcale tak nie jest. Samorządy zaskarżyły do wojewódzkich sądów administracyjnych 23 proc. wszystkich zarządzeń zastępczych wojewodów.
Najwięcej – bo aż 56 – na Mazowszu. W dużej mierze to efekt działań władz stolicy, które podważają aż 50 decyzji wojewody. Na drugim miejscu znalazły się samorządy z Wielkopolski, gdzie zaskarżono 13 zarządzeń. W pozostałych województwach zazwyczaj jest po kilka skarg – przykładowo osiem w woj. pomorskim, czy po sześć w: Łódzkiem, Dolnośląskiem i Małopolsce. W sześciu regionach (Lubuskie, Podkarpackie, Lubelskie, Świętokrzyskie, Opolskie i Podlaskie) nie wchodzono na ścieżkę sądową.
Właśnie pojawiają się pierwsze orzeczenia w tych sprawach. I z reguły, choć uzasadniane na wiele sposobów, nie są korzystne dla wojewodów i PiS. Jak dowiadujemy się w urzędzie wojewódzkim woj. warmińsko-mazurskiego, NSA oddalił skargę kasacyjną wojewody na wyrok WSA w Olsztynie. Wyrok ten uchylał rozstrzygnięcie nadzorcze wojewody, w którym ten próbował podważyć uchwałę gminy Kruklanki. Spór dotyczył nazwy ul. 22 lipca. Zdaniem wojewody podpadała ona pod ustawę dekomunizacyjną, ale mimo to gmina zmieniła jedynie uzasadnienie do nazwy ulicy, ją samą zostawiając bez zmian (uznając, że 22 lipca to data neutralna). Po rozstrzygnięciu NSA wojewoda nie może już zmusić gminy do zmiany nazwy, bo orzeczenie jest ostateczne i prawomocne.
Pojawiają się kolejne. I tak np. gmina Pyrzyce (woj. zachodniopomorskie) złożyła skargę na zarządzenie zastępcze wojewody zmieniające nazwę ul. 2 marca na ul. Rodziny Ulmów do WSA w Szczecinie. – Sąd uchylił to zarządzenie 22 marca – informuje nas Agnieszka Muchla, rzeczniczka wojewody zachodniopomorskiego. 2 marca 1945 r. Armia Czerwona wkroczyła na te tereny i ustanowiona została tam polska administracja.
Tydzień później sprawę przed sądem wygrał Gdańsk. Chodziło o siedem ulic, w tym zmianę ul. Dąbrowszczaków na Lecha Kaczyńskiego. Już godzinę po ogłoszeniu wyroku rozpoczął się demontaż nowych tabliczek. Wojewoda zamierza jeszcze złożyć skargę kasacyjną do NSA. Pierwszą sprawę przegrał też wojewoda wielkopolski. – Do tej pory jedna sprawa dotycząca miasta Poznania i ul. 23 lutego (dzień wyzwolenia miasta spod niemieckiej okupacji) została przez sąd rozstrzygnięta na niekorzyść wojewody. Decyzja o skardze zapadnie, gdy otrzymamy wyrok z uzasadnieniem – mówi Tomasz Stube z gabinetu wojewody.
W przypadku pozostałych spraw, którymi mają zająć się sądy, zazwyczaj słyszymy, że skonfliktowane strony wciąż czekają na rozprawę. Zwłaszcza stołeczny ratusz, który zaskarżył najwięcej decyzji wojewody spośród wszystkich gmin w kraju i gdzie wyrok sądu może się odbić najszerszym echem. – Wciąż czekamy na termin rozprawy – słyszymy w ratuszu.
Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich przyznaje, że jest zaskoczony zarówno liczbą zarządzeń zastępczych wojewodów, jak i tym, ile z nich zaskarżono. – Dane świadczą o dwóch rzeczach. Po pierwsze, że historia to nie matematyka i można ją czytać bardzo różnie, podobnie jak ludzkie życiorysy. Dobrym przykładem jest postać Ireny Sendlerowej. Teoretycznie podpada ona pod ustawę dekomunizacyjną, a jakoś nikt nie ma odwagi zmienić nazw upamiętniających jej osobę, bo przecież byłoby to kompletnie nieracjonalne, a wręcz idiotyczne – przekonuje Wójcik. Po drugie, w jego opinii to efekt pospiesznego, bezrefleksyjnego procesu legislacyjnego. – Na etapie prac parlamentarnych prosiliśmy o zmianę niektórych przepisów, które wydawały się nieprecyzyjne lub wręcz niekonstytucyjne. Teraz to się mści. Bo tych zaskarżeń samorządów jest sporo i podejrzewam, że będzie ich więcej. Myślę, że będziemy częściej sięgali po ten instrument, zwłaszcza tam, gdzie lokalne społeczności nie chciały zmiany nazw w wykonaniu wojewodów – dodaje Marek Wójcik.
Politycy PiS niechętnie sprawę komentują. – Wyroki nie są prawomocne, poza tym to pojedyncze sprawy, wymagające indywidualnego podejścia. Gdyby gminy nie zignorowały swoich obowiązków, problemu by nie było – mówi jeden z działaczy partii rządzącej.
Jak słyszymy, niewykluczone, że samorządy – zachęcone obecnymi sukcesami – pójdą o krok dalej i spróbują zaskarżyć ostatnią nowelizację ustawy dekomunizacyjnej, w myśl której zmiana nazwy nadanej przez wojewodę podlega szczególnej ochronie prawnej i nie może być zmieniona przez gminę (w standardowym trybie) bez wcześniejszej zgody IPN i samego wojewody. Zdaniem samorządów to rażąca ingerencja w ich kompetencje.