- Nie można iść do sądu tylko dlatego, że ogół czyichś działań, w tym przypadku wojewody mazowieckiego, w ocenie stołecznego ratusza narusza samodzielność gminy. Trzeba kwestionować każdy konkretny akt prawny, który narusza tę samodzielność - mówi Maciej Kiełbus w rozmowie z DGP.
Maciej Kiełbus, partner w dziale prawa administracyjnego Kancelarii Prawnej Dr Krystian Ziemski & Partners / Dziennik Gazeta Prawna
Wskutek ostatnich napięć na linii samorząd – wojewoda władze Warszawy rozważają wariant, w którym złożą pozew przeciwko Skarbowi Państwa, m.in. za naruszenie sądowo chronionej samodzielności gminy. Czy taki scenariusz jest możliwy?
Zasada samodzielności jednostek samorządu terytorialnego – wynikająca i z konstytucji, i z ustawy o samorządzie gminnym – nie jest samodzielną podstawą do występowania z jakimikolwiek roszczeniami. To system prawny ma zagwarantować, że tam, gdzie pojawia się ingerencja w funkcjonowanie samorządu, ma być przewidziana droga sądowa. W wielu przypadkach, gdzie pojawiają się rozstrzygnięcia nadzorcze czy zarządzenia zastępcze wojewody, rzeczywiście istnieje możliwość zaskarżania tych aktów do sądów administracyjnych.
Czyli Warszawa mogłaby w pozwie wskazać naruszenie jej samodzielności jako gminy, ale musiałaby pokazać konkretne przykłady tych naruszeń?
Musi być konkretny przedmiot zaskarżenia. Ustawa – Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi wyraźnie wskazuje, co można zaskarżyć do sądu administracyjnego – np. decyzje, postanowienia, indywidualne interpretacje podatkowe czy akty nadzoru nad działalnością jednostek samorządu terytorialnego. Tak więc jeśli pojawiła się decyzja administracyjna, której miasto stołeczne Warszawa jest stroną, wówczas możliwa jest droga sądowa. Podobnie w przypadku rozstrzygnięć nadzorczych dotyczących organów samorządu warszawskiego. Ale nie można iść do sądu tylko dlatego, że ogół czyichś działań, w tym przypadku wojewody mazowieckiego, w ocenie stołecznego ratusza narusza samodzielność gminy. Trzeba kwestionować każdy konkretny akt prawny, który narusza tę samodzielność. Oczywiście gmina powinna w jak najszerszym zakresie korzystać z tego prawa, chociażby na gruncie znowelizowanej ostatnio ustawy dekomunizacyjnej. Moim zdaniem rada miasta stołecznego Warszawy powinna każdy tego typu przypadek odrębnie zaskarżać i walczyć. Abstrahując od sytuacji wokół Trybunału Konstytucyjnego, są gminy, które korzystają także z tej drogi. Kilka dni temu przygotowaliśmy wniosek do TK w imieniu gminy Stare Miasto. Skarga dotyczy rozporządzenia w sprawie zmiany granic gmin.
Czy samorząd może wychodzić z roszczeniami finansowymi wobec państwa, np. za naruszenie dobrego imienia?
W takim przypadku pojawia się pytanie, kto byłby pozwanym, a kto pozywającym. Kodeks cywilny ogólnie przewiduje ochronę dóbr osobistych. Jeżeli ktoś przykładowo powie, że dana jednostka jest najbardziej skorumpowaną gminą w Polsce, a poziom kompetencji urzędników wobec inwestorów jest najgorszy z możliwych, to nie wykluczyłbym sytuacji, w której gmina na drodze postępowania cywilnego wystąpi przeciwko takiej osobie o naruszenie dóbr osobistych.
W przypadku Warszawy nieraz słyszeliśmy z ust polityków różnych opcji, że miastem tym rządzi układ czy mafia.
Trzeba się zastanowić, czy to narusza dobra osobiste Warszawy, czy osób nią rządzących. Politycy świadomie formułują swoje wypowiedzi na tyle ogólnikowo, aby utrudnić sformułowanie roszczeń cywilnoprawnych. Jeśli jeden z polityków formułuje konkretne zarzuty pod adresem innego, to mamy konkretne działanie jednej osoby względem drugiej i tam pozew o ochronę dóbr osobistych jest jak najbardziej możliwy. Jeśli jednak ktoś formułuje oskarżenia względem samorządowców warszawskich czy stołecznych polityków, dużo trudniej jest mówić o naruszeniu dóbr konkretnej osoby.
Czy prowadzona obecnie dekomunizacja ulic w Warszawie i wielu innych miastach jest naruszaniem samodzielności gmin?
Moim zdaniem jest to wkraczanie w kompetencje samorządów. Nadawanie nazw ulic jest zadaniem własnym gmin. Tu sądowa ochrona samodzielności samorządu powinna sprawiać, że za każdym razem, gdy mamy tego typu ingerencję, sąd powinien móc ocenić jej legalność. A przepis ograniczający drogę sądową w tym zakresie, tak jak ma to miejsce w przypadku ostatniej nowelizacji ustawy dekomunizacyjnej, budzi wątpliwości w kontekście zasady sądowo chronionej samodzielności samorządu. Proszę też pamiętać, że zasada ta jest także regulowana w art. 165 ust. 2 konstytucji. Ten przepis ma nawet dużo większe znaczenie niż ten, na który powołują się teraz stołeczni urzędnicy. Artykuł 11 Europejskiej Karty Samorządu Terytorialnego także przewiduje, że „społeczności lokalne mają prawo do odwołania na drodze sądowej w celu zapewnienia swobodnego wykonywania uprawnień oraz poszanowania zasad samorządności lokalnej, przewidzianych w Konstytucji lub w prawie wewnętrznym”. Problem polega na tym, że możliwość powołania się na te przepisy musi zaistnieć w konkretnej sprawie. W sytuacji, w której nie jesteśmy stroną postępowania i pojawia się decyzja administracyjna dotycząca np. budowy pomnika, to aby móc ją zaskarżyć do sądu administracyjnego, gmina nie może działać w interesie publicznym. Musi być stroną postępowania. A skoro nie jest, może wystąpić np. do prokuratura czy rzecznika praw obywatelskich, aby te organy w interesie publicznym przystąpiły do takiego postępowania jako uczestnicy na prawach strony.
W takim razie, jakie pole manewru mają władze stolicy przeciwne budowie pomnika smoleńskiego?
Sam fakt, że w sprawie pomników decyduje rada miasta, to za mało, by powiedzieć, że ten pomnik jest nielegalny. Dopiero konkretne rozstrzygnięcia dotyczące budowy pomnika mogą być ewentualnie zaskarżone. I w tym zakresie ewentualnie rozważać można brak zgody rady miasta. A skarżyć będzie mógł to jedynie uprawniony podmiot, czyli np. RPO albo strona postępowania. Aby sąd administracyjny przeszedł do merytorycznej oceny zarzutów władz miasta, w pierwszej kolejności przeanalizuje, czy jest ono w ogóle stroną w tym postępowaniu. Jeśli stwierdzi że nie, sąd nie będzie analizował zarzutów merytorycznych.
Sytuacji konfliktowych w Warszawie jest sporo – pomnik smoleński i plac Piłsudskiego, dekomunizacja ulic czy częściowe uchylenie przez wojewodę powstającego od ośmiu lat planu miejscowego dla ścisłej części Śródmieścia. Czy miasto może przyszykować jeden pozew lub skargę, zbierając te przykłady i grupowo wskazując je jako dowody na naruszenie samodzielności gminy?
Nie. Takie sprawy powinny być wnoszone indywidualnie. Jeśli więc mamy np. plan dla Śródmieścia zakwestionowany przez wojewodę, walczymy z tym konkretnym rozstrzygnięciem. Podobnie w przypadku nazw ulic nadanych przez wojewodę w procesie dekomunizacji.
Czyli miarą sukcesu władz Warszawy w dowodzeniu swoich racji będzie liczba wygranych, pojedynczych spraw sądowych?
Dokładnie tak. Na wynik tej wojny wpłynie suma wygranych bitew. Każda taka sprawa przed sądem jest bitwą, w której władze miasta powinny wziąć udział, jeśli uznają, że jakakolwiek decyzja wojewody jest niezgodna z prawem. Nie widzę za to możliwości, by miasto mogło globalnie wyjść z jakimś jednym pozwem, skargą czy roszczeniem i w ten sposób próbować udowadniać naruszanie jego samodzielności.
Zaskarżone mogą być tylko konkretne rozstrzygnięcia dotyczące budowy pomnika