Na stronie internetowej sołectwa Rudawa w gminie Zabierzów zamieszczono petycję parafian broniących racji proboszcza, który wyciął drzewa na cmentarzu parafialnym. Przeciwne wycince stowarzyszenie wydające lokalną gazetę skierowało do wójta prośbę o zdjęcie petycji, gdyż stała w sprzeczności z interesem wydawnictwa. Włodarz odmówił, twierdząc, że to strona sołectwa i to sołtys decyduje o zamieszczanych tam treściach. On sam, szanując wolność słowa, nie będzie się mieszał. Czy rzeczywiście wójt mógł pozostawić sprawę bez reakcji?
Prawo nie reguluje zakładania stron internetowych przez sołtysów, członków rady sołeckiej czy też przez same sołectwa. Należy jednak podkreślić, że sołectwa nie mają osobowości prawnej i nie występują samodzielnie w obrocie prawnym. Stanowią struktury społeczno-terytorialne, które działają w imieniu oraz na rzecz gminy, na podstawie udzielonych pełnomocnictw.
– W praktyce mamy do czynienia ze stronami internetowymi sołectw, które nie są prowadzone przez gminę, lecz przez pojedyncze osoby pełniące z reguły funkcje w organach sołectwa – twierdzi Maciej Kiełbus, partner w kancelarii dr Krystian Ziemski & Partners. – W sytuacji gdy treści pojawiające się na takich serwisach naruszają np. czyjeś dobra osobiste, możliwe jest skorzystanie z ogólnych zasad ochrony dóbr osobistych określonych w kodeksie cywilnym – mówi Kiełbus.
Prawnik dodaje, że adresatem ewentualnych roszczeń nie będzie jednak gmina, lecz konkretna osoba prowadząca taką stronę internetową (np. sołtys). Tu należy podkreślić, że z instrumentów prawnych w tym zakresie może korzystać także sama gmina lub osoby pełniące funkcję jej organów (a więc pośrednio np. wójt). Zatem sprawa nie powinna pozostać bez reakcji organu.
Potwierdza to też dr Paweł Litwiński, adwokat, ekspert z zakresu prawa ochrony danych osobowych i prawa nowych technologii. Uważa on jednak, że należy zwracać się do gminy. – W praktyce jest bowiem tak, że sołectwa działają w oparciu o majątek gminy albo konkretnych osób fizycznych (np. sołtysa), który może być z gminą skonfliktowany. Sołectwo działa na podstawie statutu gminy, który uchwala rada. Tam też opisuje się szczegóły jego funkcjonowania. Działania jednostki pomocniczej gminy w sieci są więc w sensie prawnym działaniami gminy. Ewentualne roszczenia, np. o ochronę dóbr osobistych, będą więc adresowane do gminy, ale pod warunkiem, że zdarzenie nastąpiło w ramach wykonywania zadań sołectwa – mówi Litwiński.
Warto jednak, jak twierdzi dr Litwiński, na sprawę spojrzeć też przez pryzmat dodatkowych okoliczności. Bo jeżeli sołtys się zbuntuje i np. zacznie prowadzić działalność polityczną, to za ewentualne naruszenia prawa będzie odpowiadał jako osoba fizyczna. Gmina może oczywiście wyłączyć stronę www, o ile jest jej właścicielem, lub zmienić hasło.
Nie dotyczy to jednak sytuacji, w której strona działa poza infrastrukturą gminy. Za taką stronę odpowiada już nie gmina, jak za działania jednostki pomocniczej, ale ten, kto zlecił jej utworzenie jako osoba fizyczna, chyba że miał pełnomocnictwo do zaciągania zobowiązań w imieniu gminy.
OPINIA EKSPERTA
W interesie lokalnej społeczności
Grzegorz Kubalski ekspert Związku Powiatów Polskich / Dziennik Gazeta Prawna
Sołectwa mogą stawiać swoje strony na serwerach prywatnych. Nie pozostaje to w sprzeczności z obowiązującymi przepisami. Sołectwa nie mają co prawda osobowości prawnej, ale nie uniemożliwia im to posiadania własnej strony internetowej. Rozróżnić należy dwie kategorie przypadków. Zamieszczenie informacji wbrew prawu (np. z naruszeniem którejś z tajemnic prawnie chronionych) oraz zamieszczenie informacji niewygodnych dla władz gminy, ale zgodnych z prawem. W tym pierwszym przypadku mają zastosowanie wszystkie przepisy powszechnie obowiązujące, chroniące przed nielegalnymi działaniami. W tym drugim władze gminy powinny to jakoś przełknąć. Uważam bowiem, że jeśli sołtys, reprezentując lokalną społeczność i działając w jej interesie, prezentuje stanowisko niewygodne dla władz gminy, to nie sposób czynić mu z tego powodu zarzutu. Prawo do składania petycji jest prawem wynikającym z konstytucji. W wielu miejscach standardem jest publikowanie petycji przez organ, do którego są one skierowane. Nie widzę zatem nic złego w opublikowaniu petycji na stronie związanej z osobami petycję tę podpisującymi.