W ciągu kilku lat minimalne stawki podatku od środków transportowych spadną do zera – tak brzmi propozycja Brukseli, którą nasz resort finansów zamierza poprzeć. Samorządy są przeciwne.
Co podlega podatkowi od środków transportowych / Dziennik Gazeta Prawna
Komisja Europejska (KE) robi kolejny krok w kierunku urzeczywistnienia drogowej zasady „użytkownik płaci”. W tym celu szykuje dyrektywę (na razie na etapie wniosku, który opiniują państwa członkowskie), która ma stanowić zachętę do odchodzenia od obciążeń stricte podatkowych nakładanych na branżę transportową na rzecz pobierania opłat za korzystanie z infrastruktury drogowej.
– Z natury rzeczy roczne podatki od pojazdów sa? płatnos´ciami powia?zanymi z tym, z˙e pojazd jest zarejestrowany na podatnika przez okres´lony okres, i jako takie nie odzwierciedlaja? z˙adnego szczególnego sposobu korzystania z infrastruktury. Z podobnych powodów podatki od pojazdów nie sa? skuteczne jako instrument zache?caja?cy np. do zmniejszania zatorów komunikacyjnych – ocenia KE.
I proponuje mechanizm: stopniowe obniżanie (do zera) minimalnych stawek podatku pobieranych od pojazdów ciężarowych. Dolne widełki miałyby być obniżane co roku o 20 proc., a cały proces dochodzenia do poziomu zero zajmie pięć lat. – Zamiarem jest stworzenie zache?ty do przejs´cia na system opłat drogowych opartych na przebytej odległos´ci, tj. wprowadzenie opłat za przejazd – tłumaczy Komisja.
Jak ustaliliśmy, polski rząd zamierza poprzeć kierunek wskazany przez urzędników z Brukseli. – Obecnie podatek od s´rodków transportowych jest jedynym podatkiem lokalnym, w którym obowia?zuja? minimalne stawki na poziomie wyz˙szym niz˙ stawka zerowa, wyznaczane przepisami unijnymi – zauważają przedstawiciele polskiego rządu w szykowanym dla KE stanowisku Polski.
Teoretycznie wszystko wygląda świetnie – polski rząd wreszcie bez problemu dogaduje się w jakiejś sprawie z Brukselą. Ucieszą się też zapewne kierowcy aut ciężkich i właściciele firm transportowych i przewozowych, dla których podatek od środków transportowych stanowi solidne obciążenie finansowe (od kilkuset do nawet kilku tysięcy złotych rocznie od pojazdu).
Zyska rząd...
Problem w tym, że projektowana zmiana dotyczy – w przypadku Polski – podatku od środków transportowych. A zgodnie z przepisami (art. 4 ust. 1 pkt 1 lit. d ustawy z 13 listopada 2003 r. o dochodach jednostek samorza?du terytorialnego, t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 198) podatek ten stanowi wyła?czny dochód gmin. Z przechodzenia od odgórnie nakładanych podatków na zasadę „opłaty za przejazd” najbardziej skorzysta rząd, a nie władze lokalne. Dlaczego? Bo przychody z e-myta (gdzie stawki są ustalane za przejechany kilometr) trafiają do Krajowego Funduszu Drogowego, z którego finansowana jest budowa dróg krajowych.
Teraz przedstawiciele gmin powoli zaczynają sobie zdawać sprawę z projektowanych zmian i ich możliwych konsekwencji. – Krótko mówiąc, sfinansujemy swoimi dochodami rozwój systemu opłat, na którym skorzysta rząd, a my stracimy – twierdzi jeden z samorządowców.
Stawka jest wysoka. W samym 2016 r. wpływy z podatku od s´rodków transportowych wyniosły nieco ponad 1 mld zł. Jak podkreśla rząd, zmiana ta nie spowoduje bezpos´rednich skutków dla budz˙etów gmin. – Stwarza bowiem wyła?cznie moz˙liwos´c´ uchwalenia przez rady gmin niz˙szych stawek podatku od s´rodków transportowych. Jednoczes´nie z uwagi na to, z˙e podatek od s´rodków transportowych jest wyła?cznym dochodem gmin, propozycja ta powinna zostac´ skonsultowana z przedstawicielami samorza?du terytorialnego – wynika ze stanowiska rządu.
I rzeczywiście, na ubiegłotygodniowym posiedzeniu Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego samorządowcy „przyjęli do wiadomości” projekt stanowiska gabinetu Beaty Szydło. – Nic innego nie mogliśmy zrobić – twierdzą włodarze.
...stracą gminy
W rozmowach z nami przekonują, że tylko pozornie zmiany te nie odbiją się na ich budżetach. – Wyraźnie jest to rodzaj sprytnego nacisku, by gminy zrezygnowały z istotnego źródła dochodów. Formalnie nie ma tu presji czy ingerencji zewnętrznej. Ale będzie presja ze strony społeczeństwa czy konkurencji pomiędzy gminami, które, obniżając stawki podatkowe, będą liczyć na efekt skali. Już dziś obserwujemy tego rodzaju zjawiska w zakresie innych opłat lokalnych. Jeśli rząd wprowadzi te zmiany, będziemy mieli do czynienia z masowym procederem drenowania gminnych budżetów – przekonuje Ryszard Brejza, prezydent Inowrocławia.
Wtóruje mu Grzegorz Kubalski ze Związku Powiatów Polskich. Jego zdaniem problem może być widoczny zwłaszcza w przypadku firm rejestrujących duże liczby pojazdów.
– Dziś nie ma swobodnego wyboru, gdzie pojazd będzie zarejestrowany. Jeśli mieszkam w jakimś powiecie, to tam będzie on zarejestrowany. Siedziba firmy też jest ściśle określona i według tego miejsca rejestrowany jest pojazd. Co innego firmy rejestrujące duże liczby pojazdów, np. leasingowe, dla których przeprowadzka do sąsiedniej gminy nie stanowi żadnego problemu, bo jej siedziba ogranicza się np. do jednego biura – przekonuje.
Już dziś samorządy raczej nie stosują maksymalnych stawek od pojazdów. Przykład? Samochód ciężarowy o dwóch osiach jezdnych i dopuszczalnej masie całkowitej co najmniej 15 ton. Za taki pojazd Warszawa w tym roku pobierze 1421 zł. Niemało. Ale zgodnie z przepisami (na podstawie art. 10 ust. 1 ustawy z 12 stycznia 1991 r. o podatkach i opłatach lokalnych; t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 716) stolica mogłaby pobrać nawet ponad 3 tys. zł. Z kolei minimalna stawka dla tego typu pojazdu, którą miasto – chcąc nie chcąc – musi ściągnąć, to 540,96 zł (w przypadku pojazdu z zawieszeniem pneumatycznym lub zawieszeniem uznanym za równoważne; przy innych zawieszeniach byłoby to 1224,18 zł). Stawki minimalne corocznie obwieszcza minister finansów.
W tym kontekście nie dziwią już tak bardzo obawy gmin, że z czasem mogą stracić istotne źródło swoich dochodów i to wskutek konkurencji między nimi samymi.
– Z samorządnością powinna wiązać się też kwestia praw i odpowiedzialności za to, co się robi. Dlatego każda jednostka będzie musiała sobie jasno odpowiedzieć, czy utrzymać stawki podatkowe na obecnym poziomie, czy niekoniecznie – kwituje Grzegorz Kubalski.
Nasz rząd widzi tę sprawę jednak inaczej. Jego zdaniem rozwiązanie proponowane przez Komisję Europejską wręcz „przyczyni sie? do zwie?kszenia autonomii gmin”, a „stopniowa likwidacja stawek minimalnych sprzyja ogólnej zasadzie jak najszerszej autonomii samorza?dów przejawiaja?cej sie? równiez˙ w dziedzinie opodatkowania”.