Wydłużenie procedur, naciski i konflikty – zdaniem lokalnych włodarzy taki efekt przyniosą zmiany szykowane przez rząd. Ten odbija piłeczkę: instytucje popełniają błędy, dlatego trzeba reagować.
Samorządy zdają się zaskoczone rządowymi regulacjami. Co prawda miały już okazję pod koniec ubiegłego roku zaopiniować projekt ustawy. Ale z końcem marca tego roku zorientowały się, że zmieniła się treść projektu (wersja z 22 lutego br.) – wprowadzono do niego istotne zmiany, m.in. w zakresie uprawnień wojewodów. Lokalne władze najwyraźniej się połapały, a temat podnieśli przedstawiciele województw na ostatnim posiedzeniu rządowo-samorządowej komisji wspólnej 29 marca. Ustalono, że projekt trafi do ponownego opiniowania. Wczoraj na stronach internetowych Rządowego Centrum Legislacji powieszono nową wersję projektu, datowaną na 16 marca br.
Większość samorządów twierdzi, że do tej pory wojewodowie nie odgrywali praktycznie żadnej istotnej roli, jeśli chodzi o wdrażanie regionalnych programów operacyjnych (RPO). To efekt prowadzonej przez lata decentralizacji w tym zakresie. Jeszcze w latach 2007–2013 urzędy wojewódzkie były odpowiedzialne za potwierdzanie Komisji Europejskiej (KE) prawidłowości poniesienia wydatków w ramach RPO. W obecnej perspektywie finansowej, na lata 2014–2020, zadania związane z certyfikacją przejęły samorządy województw.
Teraz, jak wskazują regiony, ten trend wyraźnie się odwraca. Co im się nie podoba? Wątpliwości budzi propozycja, by wojewoda (lub jego przedstawiciel) mógł być włączony – nawet tylko w charakterze obserwatora – w skład komisji oceny projektów w ramach RPO. Do tego dochodzi obowiązek każdorazowego informowania wojewody o powołaniu komisji oceny projektów (KOP) w ramach danego RPO.
– Naszym zdaniem tego typu działanie jest ukierunkowane na możliwość wpływania administracji rządowej na decyzje podejmowane przez zarządy województw – mówi Anna Parzyńska-Paschke, rzeczniczka marszałka woj. wielkopolskiego. Dodaje, że jak dotąd żadna instytucja kontrolująca procedury wyboru unijnych projektów, typu NIK czy Europejski Trybunał Obrachunkowy, nie stwierdziła nieprawidłowości.
Niektóre województwa nie potrafią sobie nawet wyobrazić zwiększonej roli wojewody w tym zakresie. – W naszym przypadku ocena wniosków przebiega wyłącznie elektronicznie, zatem w jaki sposób wojewoda miałby obserwować ten proces? Czy miałby dostęp do danych zawartych w projektach, w tym danych zastrzeżonych? Tego nowelizacja ustawy nie precyzuje – zwraca uwagę Beata Górka, rzeczniczka marszałka woj. lubelskiego. Dodaje, że wprzęgnięcie wojewodów w cały system może wydłużyć czas potrzebny na ocenę projektów. – W efekcie konsekwencje proponowanych zmian w prawie ponosiliby beneficjenci środków unijnych, którzy musieliby dłużej czekać na wyniki oceny swoich wniosków – mówi Beata Górka.
Inny jeszcze problem widzi wicemarszałek woj. podlaskiego Maciej Żywno. Obawia się większego prawdopodobieństwa wycieku danych poufnych o ocenionych już wnioskach w ramach komisji oceny projektów (KOP) czy prób wywierania nacisku na pozostałych jej członków. – Gdy dołączymy do tego możliwość poprawiania przez KOP projektów, możemy się zacząć zastanawiać, czemu ma to tak naprawdę służyć – ocenia wicemarszałek.
Wiceminister rozwoju Jerzy Kwieciński dziwi się oporom ze strony województw. – Rozwiązanie to nie powinno budzić wątpliwości, ponieważ już obecnie w 13 spośród 16 województw przedstawiciel wojewody, z inicjatywy samorządów wojewódzkich, w ramach Komitetu Monitorującego posiada status członka, i to z prawem głosu – mówi. Sęk w tym – jak podkreślają marszałkowie – że to był przejaw ich dobrej woli, a nie obowiązek. Z kolei w komisjach oceniających projekty próżno dziś szukać przedstawiciela wojewody.
Kontrowersje budzi też możliwość planowanych lub doraźnych kontroli. Aktualne przepisy stanowią, że prawo do desygnacji (czyli oceny, czy dana instytucja jest przygotowana do zarządzania, kontroli i monitorowania unijnych programów) mają minister rozwoju i finansów oraz Krajowa Administracja Skarbowa (KAS). Rząd chce, by teraz wspomogły ich urzędy wojewódzkie. – Skromne zasoby kadrowe Ministerstwa Rozwoju w obszarze desygnacji, przy jednocześnie bardzo dużej liczbie instytucji zaangażowanych we wdrażanie funduszy unijnych, wymagają wzmocnienia przez administrację wojewodów, którzy są bliżej tych instytucji w regionach – argumentuje wiceminister Jerzy Kwieciński.
To jednak nie przekonuje władz województw. – Uważamy, że prowadzenie tych kontroli przez ministra dawałoby większą szansę na jednakowe podejście w skali kraju i jednakowe traktowanie instytucji oraz obiektywizm. Z tego względu uważamy delegowanie zadań w tym zakresie do wojewodów za niewskazane – mówi Małgorzata Pisarewicz, rzeczniczka marszałka woj. pomorskiego.
W tych przepychankach władze regionów stawiają przewrotne pytanie: czy administracja rządowa pozwoli wpuścić dodatkowych przedstawicieli samorządów do realizacji programów krajowych? Tego na razie nie wiadomo.
Wykorzystanie funduszy europejskich / Dziennik Gazeta Prawna