Po trzech latach sędziowie pochylą się nad działaniami rządu i parlamentu, które nakładają na samorządy dodatkowe obowiązki, nie dając pieniędzy na ich realizację.
Ponad 10 mld zł muszą dopłacić samorządy do zadań, które zostały na nie nałożone ustawami uchwalonymi w latach 2004–2013 – szacuje Kancelaria Domański Zakrzewski Palinka reprezentująca lokalne władze przed Trybunałem Konstytucyjnym. Rząd nie zapewnił ich finansowania, dlatego radni lubuskich gmin już w 2014 r. zwrócili się o zbadanie zgodności z konstytucją oraz Europejską Kartą Samorządu Lokalnego przepisów, które do tego dopuszczają.
– Od tego czasu z rosnącą niecierpliwością oczekujemy na rozpoznanie wniosku przez trybunał, a tymczasem parlament przyjmuje kolejne ustawy, które dokładają samorządom zadań bez zapewnienia pieniędzy – mówi dr Tomasz Zalasiński, radca prawny z Kancelarii DZP, który reprezentuje samorządy przed TK.
Co gwarantuje samorządom Konstytucja RP / Dziennik Gazeta Prawna
Ma to wreszcie nastąpić 28 lutego.
Obowiązki bez rekompensat
– Od wielu lat na jednostki samorządu terytorialnego nakładane są zadania, na realizację których nie przekazuje się środków budżetowych bądź ich wysokość pozwala na wykonanie jedynie ich niewielkiej części – podkreśla dr Tomasz Zalasiński.
W jego ocenie sytuacja ta – sprzeczna z konstytucyjnymi standardami niezależności i samodzielności finansowej samorządu terytorialnego – doprowadziła do znacznego pogorszenia kondycji finansowej lokalnych wspólnot.
– We wniosku do TK kwestionujemy ustawę, w której powinny się znajdować uregulowania systemowe rozwiązujące ten problem, a także kilka przykładów ustaw, które prowadzą do przerzucania kosztów realizacji zadań publicznych z rządu na samorząd. Z naszych badań wynika, że w ostatniej dekadzie ponad 40 ustaw prowadziło do obciążenia samorządu kosztami zadań, na które powinny być przekazane środki z budżetu państwa – dodaje dr Tomasz Zalasiński.
Chodzi m.in. o ustawę z 13 listopada 2003 r. o dochodach jednostek samorządu terytorialnego (t.j. Dz.U. z 2016 r., poz. 198 ze zm.). Zdaniem radnych brakuje w niej mechanizmów kompensujących samorządom koszty dodatkowych zadań oraz utratę dochodów.
– Skutkuje to przerzuceniem na samorząd pełnej odpowiedzialności przed obywatelami za realizację tych zadań, bez stosownej rekompensaty generowanych przez nie wydatków – wyjaśnia Wadim Tyszkiewicz, prezydent Nowej Soli.
Łatanie dziur
Jak w oczekiwaniu na wyrok TK radzą sobie samorządy? Mają na to kilka sposobów.
– Jesteśmy w trudnej sytuacji, ponieważ nakładane na nas zadania muszą być realizowane. Zatem np. dokładamy obowiązków pracownikom bez zwiększania im wynagrodzeń – mówi Joanna Jaworowicz z Urzędu Miejskiego w Kożuchowie.
– Po prostu musimy przekazywać środki, z których zamierzaliśmy sfinansować bieżące zadania na realizację obowiązków, które wprowadza ustawa. Zamiast np. naprawić dziurawy dach w wiejskiej szkole, musimy dofinansować zadanie wymyślone przez urzędnika w Warszawie – dodaje Wadim Tyszkiewicz. Podaje przykład urzędów stanu cywilnego.
– Prowadzenie ich to typowe zadanie zlecone. Gdybyśmy finansowali je tylko ze środków, które przekazuje nam wojewoda, musielibyśmy zamknąć je w sierpniu, a obywatele musieliby poczekać kilka miesięcy na wydanie aktu zgonu czy urodzenia – mówi Tyszkiewicz.
Czasem gminy tylko częściowo realizują zadania, np. wsparcia rodzin. Ustawa w 2012 r. zobowiązała je do zapewnienia asystentów tym rodzicom, którzy są zagrożeni zabraniem dzieci do rodziny zastępczej lub placówki opiekuńczej. Już w momencie uchwalania ustawy samorządy alarmowały, że potrzebne są na to pieniądze. Problem ten został częściowo rozwiązany przez resort pracy, który zaczął ogłaszać konkursy, w ramach których można pozyskać dotacje na pokrycie kosztów zatrudnienia asystentów i koordynatorów. Tyle że pula środków na ten cel jest ograniczona. Na przykład w 2015 r. zatrudnionych było 3,8 tys. asystentów, co kosztowało gminy ponad 110 mln zł, z czego tylko ok. 47 proc. pochodziło z resortowego programu.
– Obecnie mam dwóch asystentów, których zatrudnienie jest finansowane ze środków własnych. Co roku uczestniczymy w konkursie organizowanym przez ministerstwo i w ten sposób zdobywamy pieniądze na dwie kolejne osoby. Dalej jest ich jednak za mało – mówi Anna Prusak, dyrektor Ośrodka Pomocy Społecznej we Wrześni.
Podobnie sytuacja wygląda w Bochni, gdzie na stałe zatrudniony jest jeden asystent. – Czekamy na tegoroczny konkurs i mamy nadzieję, że nie będzie ostatni – wskazuje Norbert Paprota, dyrektor MOPS w Bochni.
Takie obawy są związane z tym, że zgodnie z przepisami ustawy o pieczy resortowy program ma obowiązywać przez sześć lat od jej wejścia w życie i nie wiadomo, czy będzie kontynuowany.
Wszystko w rękach TK
Czy TK rozstrzygnie korzystnie dla samorządów? Włodarze wierzą, że tak.
– Nie liczymy na to, że odzyskamy pieniądze. Raczej zależy nam na jasnym komunikacie ze strony TK, że nie można uchwalać ustaw, które nakładają na samorządy zadania bez zagwarantowania pieniędzy na ich realizację – mówi Tyszkiewicz.
Mniej optymizmu mają jednak konstytucjonaliści. – Dotychczasowe wnioski składane przez samorządy, w których przedstawiano zastrzeżenia dotyczące zasady adekwatności, czyli braku wystarczających środków na realizacje zadań, nie były uwzględniane przez trybunał – przypomina prof. Hubert Izdebski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego.
Zwłaszcza że rozstrzygnięcie będzie miało ogromy wpływ na budżet państwa. Tymczasem Rada Ministrów nie zajęła stanowiska w sprawie, która trafiła do TK.