Projektowanie bezpiecznych przestrzeni nie musi oznaczać konieczności ustawiania np. kolejnych kamer monitoringu. O wiele lepsze efekty można osiągnąć dzięki mieszkańcom. Wystarczy ich tylko zachęcić do obserwowania tego, co dzieje się w ich najbliższym otoczeniu.
Poczucie bezpieczeństwa bądź zagrożenia wpływa na nasze codzienne zachowania. Jako członkowie społeczności lokalnych wolimy mieszkać tam, gdzie nie boimy się wychodzić po zmroku, spacerować po parku czy pozwolić dzieciom samym bawić się na placu zabaw. Przy czym to na gminach spoczywa obowiązek zapewnienia nam odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa. Od tego, jak gmina się z niego wywiąże, zależy postrzeganie danej miejscowości czy jednostki samorządowej jako miejsca przyjaznego do zamieszkania. Zagwarantowanie odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa stanowi również korzyść dla samorządu. Po pierwsze, przez ten pryzmat mieszkańcy oceniają swoje władze lokalne. Po drugie, stworzenie warunków, w których mieszkańcy nie boją się wychodzić z domu, sprawia, że są oni bardziej aktywni, czują się także odpowiedzialni za przestrzeń, z której korzystają na co dzień, a także podejmują wspólne działania na rzecz swojej społeczności. I to właśnie te czynniki przyczyniają się do wzrostu kapitału społecznego, który stanowi najwyższą wartość dla władz lokalnych.
Niestety, wielu włodarzy uważa, że wysoki poziom bezpieczeństwa publicznego można osiągnąć przede wszystkim przez skierowanie na ulice dużej liczby policjantów czy strażników miejskich. Tymczasem tego typu działania nie tylko generują koszty, ale paradoksalnie obecność służb porządkowych w przestrzeni miejskiej często nie tylko poprawia poziomu bezpieczeństwa, ale także stwarza poczucie zagrożenia – na zasadzie, że zbyt duża liczba funkcjonariuszy na ulicach sprawia wrażenie, że dzieje się coś złego.
Klasyczne teorie w służbie miast
Już w latach 60. XX wieku amerykańska urbanistka Jane Jacobs zauważyła, że podmiotem wpływającym najskuteczniej na poczucie bezpieczeństwa mieszkańców są oni sami. W swojej najbardziej znanej książce „Życie i śmierć wielkich miast amerykańskich” autorka napisała, że „na ulicę muszą być skierowane oczy. Oczy należące do tych, których moglibyśmy nazwać naturalnymi właścicielami ulicy”. W ten przenośny sposób określała ona nie policjantów czy strażników miejskich, lecz zwykłych mieszkańców – użytkowników przestrzeni publicznej.
Co za tym idzie, projektowanie bezpiecznej przestrzeni powinno polegać na takim kształtowaniu miast, by pobudzić zjawisko naturalnej jej obserwacji przez użytkowników. Bowiem im więcej „społecznych oczu” jest skierowanych na ulicę, tym mniejsza szansa, że potencjalny sprawca pozostanie niezauważony, znajdzie schronienie, w którym mógłby się ukryć albo opracuje drogę ucieczki. Na podstawie rozważań Jacobs oraz analizy rozwoju wielkich metropolii, małych miasteczek czy terenów wiejskich możliwe jest opracowanie zestawu wskazówek, które mogą przyczynić się do wzrostu poczucia bezpieczeństwa społeczności, a w konsekwencji – poprawy jakości życia w środowisku lokalnym.
Jak to zrobić
Obecnie gminy w Polsce muszą opracować Gminne Programy Rewitalizacji. Wynika to z ustawy z 9 października 2015 r. o rewitalizacji (Dz.U. poz. 1777 ze zm.). Dokumenty te mogą zostać odłożone na półkę tuż po uchwaleniu, ale mają też szansę stanowić istotny wkład w rozwój społeczności lokalnej. To dobra okazja, by przyjrzeć się bliżej kwestii bezpieczeństwa i zdiagnozować, co budzi w mieszkańcach poczucie strachu. Wyznaczając teren zdegradowany i obszar rewitalizacji, pamiętajmy o kwestiach bezpieczeństwa publicznego. Dokonanie audytu pod kątem bezpieczeństwa w miejscach publicznych oraz zastosowanie metod kształtowania bezpiecznych przestrzeni (choćby zaproponowanych przez Jane Jacobs) może stanowić istotny, niskokosztowy instrument gwarantujący skuteczne rozwiązanie problemu przestępczości pospolitej w przestrzeni miast. Stworzenie odpowiedniego miejsca spotkań dla mieszkańców spowodować może, że zechcą oni przejąć rolę obserwatorów, którzy będą w stanie zauważyć znacznie więcej niż choćby najlepiej rozwinięty system monitoringu miejskiego. Czasami jeden dobrze zrewaloryzowany park potrafi dać więcej niż tuzin policjantów.
Jak tworzyć miasto wolne od strachu
1. HARMONIZACJA FUNKCJI PRZESTRZENI
Jeżeli chcemy, aby mieszkańcy czuli się bezpiecznie, musimy projektować miasto dla wszystkich. Różne grupy użytkowników mają różne potrzeby i oczekiwania względem wspólnych przestrzeni, a dobry gospodarz powinien być w stanie wszystkie je zaspokoić. Stworzenie ekskluzywnych uliczek handlowych, na których swoje sklepy placówki mogą lokować jedynie banki oraz sieciowe sklepy modowe nie stanowi wielkiej sztuki. Rozplanowanie przestrzeni, by służyła wszystkim mieszkańcom, jest już zadaniem trudniejszym. Wysoką jakością życia charakteryzują się te miasta, w których dostęp do wszystkich funkcji (kulturalnej, rozrywkowej, usługowej itp.) jest możliwy w ciągu 15-minutowego spaceru (tzw. zasadą izochrony 15). Nie oznacza to oczywiście, że podczas przechadzki co 15 minut musimy mijać teatr, zegarmistrza, szewca czy stragan ze świeżymi warzywami, ale z pewnością poczujemy się bezpieczniej, jeżeli w przestrzeni zobaczymy parki pełne rodzin z dziećmi i osób starszych, kawiarnie z ogródkami skierowanymi w stronę ulicy czy zwykłe skwery miejskie z ławkami.
2. RZADSZA ZABUDOWA
W przestrzeni miejskiej przecinają się codziennie drogi mieszkańców. Według teorii „społecznych oczu” należy zadbać o to, by tego typu „przecięć” było jak najwięcej. Służą temu przecznice i uliczki, ścieżki w parkach czy deptaki. Oczywiście w historycznie ukształtowanych miastach wpływ podejmowanych działań na zmianę wielkości kwartałów jest niewielki. Można natomiast podjąć działania, które doprowadzą do otwarcia tych kwartałów dla ludzi. Zagospodarowanie podwórek kamienic, tworzenie przebić dla pieszych wewnątrz kwartałów zabudowy czy tzw. parków kieszeniowych, a także placów zabaw, siłowni miejskich czy fontann – to wszystko drobne elementy, które z pewnością przyciągną „społeczne oczy”, dając mieszkańcom przestrzeń do spotkań i zachęcając ją w ten sposób do przebywania w niej. Takie właśnie działania wpłyną na bezpieczeństwo, bo obecność dużej liczby ludzi w przestrzeni miasta skutecznie odstraszy potencjalnego sprawcę.
3. ZACHOWANIE STARSZYCH BUDYNKÓW
Bezpieczne miasto to miasto dla wszystkich i wcale nie chodzi tu tylko o mieszkańców. Wiekowe budynki będące świadkami historii danej miejscowości nadają jej niepowtarzalny charakter i klimat, sprawiają, że każde miasto na swój sposób jest wyjątkowe. Trudno wyobrazić sobie dzisiaj Warszawę bez pałacu w Łazienkach Królewskich, Kraków bez Sukiennic, Łódź bez stylowych kamienic przy Piotrkowskiej czy Gdynię pozbawioną willowej zabudowy na Kamiennej Górze. Oczywiście zachowanie wiekowych budynków generuje dodatkowe koszty, choćby ze względu na to, że szybciej ulegają one degradacji. Jednak pozbawienie miasta swojego naturalnego waloru kulturowego w postaci zabytkowych obiektów sprawia, że staje się ono zwykłym punktem na mapie, siatką ulic pozbawioną ducha. Stara zabudowa, odpowiednio zrewitalizowana, może wciąż nie tylko cieszyć oko mieszkańców, ale też pełnić ważne społecznie funkcje, o ile umieścimy w niej obiekty sprzyjające „społecznym oczom: obiekty kultury, oświaty, centra wsparcia mieszkańców czy miejsca spotkań.
4. POTRZEBA KONCENTRACJI
Przestrzenny rozwój miast coraz bardziej kojarzy nam się z przyłączaniem okolicznych wiosek, a także budowaniem osiedli na peryferiach, często w przysłowiowym szczerym polu, z dala od infrastruktury transportu zbiorowego czy podstawowych punktów usługowych. Badania pokazują, że najlepiej i najbezpieczniej mieszka się nie w tych miastach, które z roku na rok zwiększają swoją powierzchnię, ale w tych, które skupiają się na racjonalnym dogęszczaniu istniejących zabudowań. Nie chodzi tu o budowę kolejnych przeszklonych biurowców kosztem przestrzeni publicznej, parków i skwerów, ale o lepsze, mądre gospodarowanie terenami wewnątrz miast, które z powodów historycznych ulegają postępującej degradacji. Za granicą ta potrzeba została zauważona już dawno – obszar byłych doków londyńskich pełni obecnie rolę centrum mieszkalno-biurowego, w Lyonie na cyplu Confluence do niedawna znajdowały się same magazyny, a obecnie jest to najnowocześniejsza i najbardziej ekologiczna dzielnica miasta, nie mówiąc już o HafenCity w Hamburgu, które uważane jest za jedno z najprzyjaźniejszych miejsc do życia, chociaż jeszcze kilkanaście lat temu dzielnica stanowiła miejsce zdegradowane, nieprzyjazne i niebezpieczne. Wszystkie te przypadki łączy jedno – rewitalizowanie przestrzeni z myślą o mieszkańcach i dla mieszkańców. Tworzenie przyjaznych miejsc wpływa na liczebność „społecznych oczu” i poziom obserwacji, a to z kolei ma bezpośredni wpływ na poziom bezpieczeństwa.