Mimo że obsługę systemu poboru e-myta powierzono prywatnej firmie, za niesłusznie naliczane kary będzie odpowiadać Skarb Państwa. I to wobec niego mogą mieć roszczenia pokrzywdzeni przewoźnicy.
Co może być dowodem na uiszczenie e-myta / DGP
Do tej pory system viaTOLL 1,8 mln razy sygnalizował przejazd drogą płatną bez opłacenia e-myta, a Biuro Elektronicznego Poboru Opłat (BEPO) Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego (GITD) wydało ponad 6 tys. decyzji administracyjnych w tych sprawach.
Ponad 7 tys. postępowań jest w toku. Jednak prowadząc postępowanie administracyjne, organ kontrolny, jakim jest inspektorat, nie jest w stanie samodzielnie zweryfikować, czy opłata za dany przejazd rzeczywiście nie została pobrana.
Praktycznie w 100 proc. jest uzależniony od informacji, które przedstawi mu operator systemu, firma Kapsch Telematic Services.

Kontroler bez dowodów

– Poza kontrolami drogowymi, w trakcie których GITD stwierdza brak urządzenia viaBOX, każde inne postępowanie wszczyna w wyniku informacji uzyskanych od operatora systemu. W toku postępowania zdarza się, że GITD nawet kilkakrotnie pyta operatora, czy opłata była uiszczona – mówi Iwona Szwed z biura prawnego Arena 561, które m.in. reprezentuje przedsiębiorców w postępowaniach w sprawach e-myta.
A te odpowiedzi bywają sprzeczne.Podczas ubiegłotygodniowego spotkania przedstawicieli GITD, Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, Ministerstwa Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej oraz firmy Kapsch przedstawiciele przewoźników skarżyli się, że GITD nawet sześć razy wysyła pytania o jedno zdarzenie, za każdym razem dostając z viaTOLL inną odpowiedź. Z relacji byłych pracowników BEPO wynika, że sprzeczne odpowiedzi w sprawie pobrania opłaty za przejazd zdarzają się nagminnie.
Prawnicy przypominają zaś, że kodeks postępowania administracyjnego zobowiązuje GITD do wyczerpującego zebrania materiału dowodowego. Stąd też inspektorat teoretycznie nie powinien ograniczać środków dowodowych wyłącznie do informacji udzielonych przez operatora.

Inspektorat nie ma narzędzi, by zweryfikować zarzuty braku opłaty

– Musimy jednak pamiętać, że to strona (kierowca) ma prawo w swojej sprawie dostarczyć miarodajne dowody potwierdzające, że naruszenie nie miało miejsca. W prowadzonych postępowaniach nie zdarzyło się nam, aby organ administracyjny odmówił przeprowadzenia dowodu z dokumentu czy z przesłuchania świadka.
Jeśli jednak strona z różnych powodów nie dostarczy dowodów lub pozostanie całkowicie bierna w postępowaniu, to GITD nie ma żadnego narzędzia pozwalającego zweryfikować zasadność zarzutu braku opłaty – zauważa Iwona Szwed.

Jak przypomina dr Karolina Wojciechowska z Katedry Postępowania Administracyjnego Uniwersytetu Warszawskiego problem dotyczy zakresu tzw. kontroli stacjonarnej określonej w rozporządzeniu w sprawie trybu, sposobu i zakresu kontroli prawidłowości uiszczenia opłaty elektronicznej Infrastruktury (Dz.U. z 2011 r. nr 133, poz. 773).

– Wśród narzędzi weryfikacji, czy naruszenie miało miejsce, należy przede wszystkim wymienić możliwość zwrócenia się przez kontrolującego do kontrolowanego z wezwaniem do wykazania, że opłata została uiszczona. Skoro w praktyce informacje przekazywane przez operatora wymagają sprawdzenia, to wezwanie takie powinno zostać wystosowane do kontrolowanego jeszcze przed wydaniem decyzji o wymierzeniu kary pieniężnej – zauważa dr Wojciechowska.



Organ decyduje formalnie

Jeśli więc strona postępowania nie dostarczy dowodów niewinności, organ kontrolny nie ma żadnych możliwości upewnienia się, że naruszenie nie miało miejsca. O tym, czy decyzja administracyjna nakładająca karę zostanie wydana, decyduje więc wskazanie ze strony Kapsch.
– Oczywiście jest możliwe, by określone czynności gromadzenia materiału dowodowego i ich analizy zostały przekazane jakiemuś innemu, zewnętrznemu podmiotowi, w drodze umowy, zwłaszcza że ma to umocowanie ustawowe – twierdzi prof. Hubert Izdebski, administratywista z Uniwersytetu Warszawskiego.
– Jednak skoro to organ kontrolny w imieniu państwa formalnie wydaje decyzję administracyjną, to i on ponosi pełną odpowiedzialność. Komu on powierzy zebranie materiałów do ustalenia stanu faktycznego, to już jego zmartwienie, ale skoro on odpowiada, to musi mieć możliwość zweryfikowania faktów – uważa prof. Izdebski.
Zwłaszcza że kara pieniężna nałożona w drodze decyzji administracyjnej ma rygor natychmiastowej wykonalności.
– A to oznacza, że wniesienie odwołania nie wstrzyma jej wykonania. Dopiero uchylenie decyzji nakładającej karę pieniężną wskutek uwzględnienia odwołania będzie powodowało obowiązek zwrotu kary przez organ kontrolny – wyjaśnia dr Wojciechowska.

Widmo bankructwa

Sankcje za przejazd bez opłacenia e-myta wynoszą 3 tys. za jedną bramkę wyposażoną w kamerę (1,5 tys., jeśli opłata za przejazd wniesiona była w niepełnej wysokości). Każdy przejazd pod taką bramką stanowi zaś pojedyncze naruszenie i podstawę do przeprowadzenia odrębnego postępowania administracyjnego.
A zarówno liczba postępowań przeciwko jednemu kierowcy, jak i suma kar mogą być nieograniczone. Jeśli więc nawet decyzja o nałożeniu kary okaże się błędna, to zanim sąd administracyjny ją uchyli, przedsiębiorca zdąży już zbankrutować.
– Zgodnie z zasadami odpowiedzialności Skarbu Państwa za bezprawne działanie organów państwowych przedsiębiorcy należeć się będzie odszkodowanie z tytułu poniesionych kosztów i strat. Za cudze winy będzie więc odpowiadał Skarb Państwa. Dlatego w umowie z operatorem systemu powinna być zapisana jego odpowiedzialność regresowa za błędnie wydane decyzje – mówi prof. Izdebski.
Umowa między GDDKiA a firmą Kapsch pozostaje jednak tajna.