Bilans otwarcia przeprowadzony w Ministerstwie Środowiska wykazał wiele nieprawidłowości wywołanych przez rzekomą indolencję poprzedniego rządu. Jednak wśród informacji o propagowaniu gender i zaniedbań przynoszących dwa miliardy złotych strat nikt nie zwrócił uwagi na inny zarzut ministra Szyszko. Otóż bierność działania PO-PSL rzekomo wywołała „eksplozję populacji dzika w Polsce północno-wschodniej” w okresie wzrastającego zagrożenia epidemią afrykańskiego pomoru świń.
Wygląda na to, że najlepszą polityką prorodzinną w trakcie trwania rządów Platformy Obywatelskiej był całkowity brak inicjatyw w tym kierunku. Szkoda tylko, że działanie odniosło się nie do tego gatunku, co trzeba. Opisywana sprawa wywołała istotny wzrost szkód łowieckich oraz eskalację konfliktu między rolnikami a kołami łowieckimi. Do tej pory w Polsce zanotowano 84 przypadki afrykańskiego pomoru świń, czyli szybko szerzącego się wirusa zagrażającego hodowli trzody chlewnej i żyjącym w lasach dzikom. I teraz PiS zamierza coś z tym wszystkim zrobić. Do konsultacji trafił właśnie projekt rozporządzenia ministra rolnictwa i rozwoju wsi w sprawie sanitarnego odstrzału dzików.
Jakie będą tego następstwa? To będzie rzeź – mówią myśliwi. Przykładowo, w lasach niedaleko Lublina trzeba będzie odstrzelić 15 tys. dzików w ciągu roku. A eksperci mówią, że to nierealne. Z kolei w głowie kołacze mi się przypadek z 2000 r., kiedy w wyniku bezładnego działania weterynarzy i policji podczas chwytania tygrysa zginął także człowiek. Być może wkrótce strach będzie pójść do lasu na grzyby, gdyż będzie można wrócić z siatką pełną ołowiu. No i jakie koszty dla państwa! Przy założeniu, że nabój do sztucera kosztuje około 7 zł, sami lubelscy myśliwi będą musieli wydać 105 tys. zł. To paradoks, że PiS dwoi się i troi, żeby zwiększać populację ludzi, oferując 500 zł na dziecko. A tymczasem trzeba będzie też wydać fundusze, aby odwrotnie proporcjonalnie – wybić inny gatunek.