Od piątku nie ma już w polskim prawie przepisu, który był wykorzystywany jako podstawa do kopiowania i odsprzedaży artykułów prasowych.
Tego dnia weszła w życie nowelizacja ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (t.j. Dz.U. z 2006 r. nr 90, poz. 631 ze zm.). Uchyliła ona art. 30, zgodnie z którym „ośrodki informacji lub dokumentacji mogą sporządzać i rozpowszechniać własne opracowania dokumentacyjne oraz pojedyncze egzemplarze, nie większych niż jeden arkusz wydawniczy, fragmentów opublikowanych utworów”.
– W rzeczywistości i tak niczemu ten przepis nie służył, gdyż pozwalał jedynie na kopiowanie na papier egzemplarzy papierowej prasy i rozsyłanie ich w tradycyjny, już dawno nie praktykowany sposób. Można więc powiedzieć, że uchylono przepis, który od lat i tak był martwy – komentuje Maciej Hoffman, dyrektor generalny Izby Wydawców Prasy.
– Dobrze jednak, że artykuł ten przestał istnieć, gdyż był niewłaściwie interpretowany i próbowano go wykorzystywać jako pretekst do sporządzania cyfrowych kopii i ich odsprzedaży. Teraz powinno już być oczywiste, że wymaga to wykupienia licencji – dodaje.
Na wykreśloną regulację powoływał się Instytut Monitorowania Mediów, jedna z dwóch największych na rynku firm zajmujących się przeglądem prasy. Zdaniem IMM art. 30 pozwalał na skanowanie artykułów prasowych i odpłatne rozsyłanie ich kopii klientom. Usługę tę nazywa się press clippingiem: dzięki niej przedsiębiorstwa czy urzędy nie muszą kupować gazet, by otrzymywać przegląd informacji prasowych wyszukanych pod kątem wskazanych słów kluczowych.
W trakcie prac nad nowelą IMM przygotował petycję – podpisaną przez liczną grupę wydawców lokalnej i specjalistycznej prasy – w której przekonywał, że nowelizacja ma służyć monopolizacji rynku przeglądu prasy. Podczas posiedzenia podkomisji jego prezesowi Pawłowi Sanowskiemu udało się skłonić część posłów do pozostawienia spornej regulacji. Ostatecznie została jednak wykreślona.
Co to oznacza w praktyce? To, że press clipping może dziś być prowadzony dopiero po wykupieniu licencji na korzystanie z tekstów. W przypadku 59 wydawców w licencjonowaniu pośredniczy Stowarzyszenie Wydawców REPROPOL, które od stycznia 2014 r. ma zatwierdzone tabele wynagrodzeń. Ma też już zawarte umowy z sześcioma firmami zajmującymi się monitorowaniem mediów: ale dwie największe, dominujące na rynku, odmawiały. IMM twierdził, że REPROPOL nie jest reprezentatywny, gdyż skupia jedynie kilkudziesięciu wydawców spośród 2 tys. działających na rynku. Nie dodawał, że tych kilkudziesięciu wydaje łącznie ok. 700 tytułów i dodatków odpowiadających 80 proc. nakładu całej prasy na polskim rynku. REPROPOL ma nadzieję, że nowelizacja skłoni firmy unikające wykupienia licencji do wznowienia negocjacji.
1,8 mln zł mogą wynosić roczne straty wydawców z tytułu braku umów licencyjnych
45 gr wynosi opłata licencyjna za udostępnienie pliku z publikacją, o ile trafia on do nie więcej niż pięciu odbiorców