Samorządowcy żądają, by rząd wsparł je pieniędzmi z Funduszu Reprywatyzacji na spłacanie byłych właścicieli nieruchomości. Ministerstwo Skarbu Państwa jednak odmawia.
Wypłaty z funduszu od 2001 r. do 8 lipca 2015 r. / Dziennik Gazeta Prawna
Fundusz Reprywatyzacji to państwowy fundusz celowy, z którego wypłacane są pieniądze na odszkodowania zasądzone na rzecz spadkobierców znacjonalizowanych nieruchomości. Od początku jego istnienia zrealizowano 1111 wniosków o wypłatę odszkodowań na kwotę prawie 2 mld zł. Przy czym w ubiegłym roku suma wypłat osiągnęła rekordowy poziom ponad 413 mln zł. W tym kwota ta jeszcze może wzrosnąć.
Wyjątek dla stolicy
Wzrost wypłat z funduszu związany jest m.in. z wejściem w życie 1 stycznia 2014 r. nowelizacji ustawy o komercjalizacji i prywatyzacji (Dz.U. z 2013 r. poz. 1643). Dzięki niej Warszawa od 2014 r. do 2016 r. (włącznie) może liczyć na dotację celową na dofinansowanie wypłaty odszkodowań za nieruchomości przejęte na podstawie dekretu Bieruta. W sumie co roku z tego źródła może otrzymać nawet 200 mln zł rocznie.
Widząc, że stolica otrzymała pomoc, o swoje postanowiły zawalczyć także inne powiaty. Siły połączyły już starostwa z województw dolnośląskiego, małopolskiego, mazowieckiego i śląskiego. Wystosowały wspólne pismo do rządu, w którym domagają się szybkiego podjęcia inicjatywy ustawodawczej w tej sprawie.
Problem dotyczy nieruchomości znacjonalizowanych na podstawie dekretu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z 6 września 1944 r. o przeprowadzeniu reformy rolnej (Dz.U. z 1945 r. nr 10, poz. 51 ze zm.). Jak się później okazało – znacjonalizowanych bezprawnie, bo choć dekret przewidywał przejmowanie majątków ziemskich, to wysiedlano też właścicieli domów.
– Zagrożone są instytucje użyteczności publicznej działające w tych obiektach: szkoły, domy pomocy społecznej, które trzeba będzie likwidować ze względu na brak bazy lokalowej dla ich prowadzenia – alarmują samorządowcy.
Szacują, że problem może dotyczyć większości z 380 powiatów ziemskich i miast na prawach powiatu. Dokładną liczbę trudno ustalić, gdyż wiele spraw dotyczących nieruchomości ma status uśpionych. Z takim problemem spotkał się starosta ostrzeszowski Lech Janicki. – W 2002 r. byli właściciele zażądali zwrotu dworku. W 2010 r. umorzono sprawę, ale tylko dlatego że spadkobiercy wszczęli całą sprawę u wojewody, a ten skierował ich na drogę sądową. Czekamy, co będzie dalej. Na szczęście na razie cisza – opowiada Lech Janicki.
W dużo poważniejsze tarapaty wpadł powiat tarnowski.
– Mamy potencjalnie aż sześć dworków do oddania, w których jest dom dziecka, dwa domy pomocy społecznej, ośrodek dla dzieci niepełnosprawnych i dwie szkoły. Pisaliśmy już w tej sprawie do ministra skarbu. Bez skutku. Jedyną szansą na zachowanie tych placówek jest odkupienie budynków, w których się znajdują – stwierdza starosta Roman Łucarz.
Tymczasem tylko za jeden z dworków spadkobiercy domagają się aż 5 mln zł.
– To poziom naszych rocznych wydatków inwestycyjnych. Złożyliśmy wniosek do sądu o zasiedzenie, bo nieruchomość jest w rękach powiatu od 1999 r. Na razie udało się więc zastrzec możliwość sprzedaży dworku przez spadkobierców – tłumaczy starosta tarnowski.
Resorty mówią „nie”
Ministerstwo Skarbu Państwa (MSP) jest jednak nieugięte. Urzędnicy tłumaczą, że wsparcie finansowe samorządów w celu zakupu nieruchomości zwróconych prawowitym właścicielom czy ewentualnego odkupienia roszczeń byłoby niezgodne z celami, dla jakich został powołany fundusz. – Minister Skarbu Państwa finansuje ze środków funduszu odszkodowania z tytułu niezgodnej z prawem nacjonalizacji mienia tylko w tych przypadkach, w których sądy powszechne takie odszkodowanie zasądzą. Natomiast zgodnie z aktualnym orzecznictwem sądowym komunalizacja mienia nie stanowi przeszkody do zwrotu takiego majątku – stwierdza wydział prasowy resortu.
Powiaty nie mają też co liczyć na pomoc ze strony Ministerstwa Finansów. Ono także nie widzi potrzeby wprowadzenia właściwych instrumentów wsparcia finansowego dla samorządów w związku z realizacją roszczeń reprywatyzacyjnych.
Powiaty mają już własną interpretację tego, dlaczego tylko stolica dostała rządową pomoc. – W Warszawie sprawa przybrała charakter nie tylko medialny, lecz także polityczny. Chodziło o pokazanie, że rząd coś robi z narastającym problemem dekretu Bieruta, oraz o wyciągnięcie ręki w stronę prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz, która jest w zarządzie krajowym PO – twierdzi jeden ze starostów.
MSP odbija piłeczkę. – Należy pamiętać, że powiaty mogły czerpać pożytki z majątku, który obecnie jest przedmiotem roszczeń – stwierdza resort.
Starosta Roman Łucarz nie kryje oburzenia. – Ciekaw jestem, jakie odnieśliśmy korzyści z prowadzenia szkoły czy domów pomocy społecznej, do których przez lata musieliśmy dokładać. Przez ostatnich 15 lat doprowadziliśmy do tego, że dworki nie zamieniły się w jedną wielką ruinę, tylko pięknie wyglądają i spełniają warunki do prowadzenia działalności oświatowej i w obrębie pomocy społecznej – przekonuje. Obawia się, że po tym, jak za publiczne pieniądze doprowadził obiekty do ładu, za chwilę będzie musiał je zwrócić. Niestety, nie wie, co w takim przypadku ma zrobić z placówkami, które z dnia na dzień zostaną pozbawione siedziby.