Operatorzy błyskawicznych płatności wypowiadają umowy giełdom kryptowalut. W praktyce może to oznaczać, że te ostatnie nie będą w stanie normalnie funkcjonować
Transakcje w bitcoinach / Dziennik Gazeta Prawna
Obrót bitcoinami jest podobny do giełdowego. Tym samym jednym z niezbędnych elementów do jego prowadzenia jest możliwość dokonywania błyskawicznych przelewów. Jednak czołowi operatorzy płatności, w tym CashBill, zaczęli giełdom bitcoinowym wypowiadać umowy. Powód?
– Według naszych źródeł wszystko to za sprawą ultimatum, które cztery największe polskie banki postawiły przed operatorami płatności CashBill i BlueMedia – informuje Daniel Haczyk na łamach Bitcoinet.pl.
CashBill do giełd wystosował nawet wiadomość: „Ze względu na liczne nadużycia oraz sugestie ze strony banków wstrzymujemy obsługę transakcji dla Państwa serwisu internetowego”.
– Oczywiście w obliczu zaistniałej sytuacji decyzja operatora CashBill może być zrozumiała – na szali jest kilka serwisów związanych z bitcoinem, na drugiej zaś kilkaset razy większa liczba serwisów z bitcoinem niemających nic wspólnego – wskazują z kolei przedstawiciele Cryptoins.com.
Podobnie sądzi Olgierd Rudak, prawnik i twórca czasopisma „Lege Artis”, który wskazuje, że dostawcy usług pośredniczących w rozliczeniach są zależni od usług bankowych, a umowy, które mają pozawierane z bankami, uzależniają pośredników od tego, co bank uzna za dobre lub złe.
– Stąd też firma pośrednicząca w rozliczeniach nie może pozwolić sobie na postawienie się bankowi, bo ten w jednej chwili odetnie ją od możliwości przesyłania pieniędzy – podkreśla Rudak.
Dla banków temat kryptowalut jest bardzo niewygodny. Wystarczy spojrzeć na niesłabnącą popularność bitcoina oraz choćby to, że coraz więcej przedsiębiorców dopuszcza płatność za oferowane usługi w kryptowalucie. Gdyby ta tendencja narastała, za kilka lat mogłoby się okazać, że istotny procent transakcji odbywałby się z pominięciem banków – a to oczywiście oznaczałoby dla nich mniejsze zyski.
Lepiej więc, jak przekonują przedstawiciele giełd, zdusić potencjalnego rywala w zarodku. To wytłumaczenie jednak nie w pełni trafia do Olgierda Rudaka.
Jak przekonuje, trudno dopatrywać się w kryptowalutach konkurencji dla usług bankowych. – Czy gdyby ludzie się prywatnie umówili, że miernikiem wartości podlegającym wymianie będą kapsle po piwie, to banki pozamykają konta osób handlujących kapslami? – pyta retorycznie prawnik.
Dodatkową presję wywiera jednak Ministerstwo Finansów. A zarazem daje bankom argument do ręki. Jak podkreśla wiceminister Dorota Podedworna-Tarnowska w odpowiedzi na interpelację sprzed dwóch miesięcy (nr 32643), kontakty z giełdami kryptowalut mogą być dla konsumentów szalenie ryzykowne. Chodzi o to, że ich działalność nie jest uregulowana w ustawie o obrocie instrumentami finansowymi (t.j. Dz.U. z 2014 r. poz. 94 ze zm.).
– W przeciwieństwie do firm inwestycyjnych podmioty organizujące platformy kupna/sprzedaży walut wirtualnych nie podlegają regulacjom finansowym, nadzorowi ani systemowi gwarancji zdeponowanych środków – podkreśla resort finansów. To z kolei oznacza, że w przypadku upadłości giełdy, kradzieży lub oszustwa klienci narażeni są na całkowitą utratę środków.
Wiceminister Podedworna-Tarnowska zwraca też uwagę na to, że kryptowaluty mogą służyć do finansowania działań niezgodnych z prawem, np. terroryzmu lub dokonywania płatności za narkotyki.
To wytłumaczenie często używane jest przez sektor bankowy. – Banki zrzucają całą winę oraz odpowiedzialność za weryfikację rachunków swoich użytkowników m.in. na giełdy bitcoin, wykorzystując tym samym bitcoin jako kozła ofiarnego w całej sprawie – ripostuje w swoim stanowisku Bitmarket24.pl.
– Naszym zdaniem problem wykorzystywania giełd kryptowalutowych do nielegalnych operacji wynika w dużej mierze z łatwości zakładania rachunków bankowych na fałszywe bądź wyłudzone dane osobowe, szczególnie w dobie bankowości internetowej – wskazują dalej przedstawiciele giełdy. Jak twierdzi Olgierd Rudak, podejście banków wynika z ich globalnego charakteru. – W Stanach Zjednoczonych bitcoina uważa się za sposób na finansowanie terroryzmu, pranie pieniędzy i Bóg wie co jeszcze, zatem polityka banków z USA jest taka, a nie inna. Ten schemat spływa od banków właścicieli do podmiotów powiązanych – tłumaczy Rudak.