Polscy przedsiębiorcy domagają się nowelizacji prawa autorskiego. Chcą by przysługiwała im część dochodów, które dzięki nim uzyskują przeglądarki internetowe
W Brukseli ciągle trwają prace nad stworzeniem jednolitego unijnego rynku cyfrowego i ochrony tworzonych na nim treści. Na szczegóły poczekamy jednak do jesieni. Wśród nowych rozwiązań – jak przyznało biuro prasowe komisarza Günthera Oettingera – może się znaleźć opłata za wykorzystanie przez wyszukiwarki (np. Google) chronionych treści.
Nie czekając na wyniki prac Komisji Europejskiej, własny pomysł na zmiany przygotowała Izba Wydawców Prasy.

Nowe prawo pokrewne

Konieczność nowelizacji ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych (t.j. Dz.U. z 2006 r. nr 90, poz. 631 ze zm.) organizacja uzasadnia tym, że wyszukiwarki internetowe i agregatory treści masowo wykorzystują materiały, których powstanie sfinansowali wydawcy. Dzięki temu ruch użytkowników, a więc i wpływy z reklam, odchodzą od witryn, które zaprezentowały oryginalną treść, do stron koncernów internetowych.
Aby zrekompensować wydawcom te straty, w ustawie miałby się znaleźć zapis o nowym prawie pokrewnym (niezależnym od dotychczasowych uprawnień twórców). Chodzi o uprawnienie do stosownego wynagrodzenia z tytułu rozpowszechnienia przez usługodawców za pośrednictwem wyszukiwarek internetowych albo agregatorów treści fragmentów materiału prasowego, tak aby każdy miał do niego dostęp w miejscu i czasie przez siebie wybranym. Takie prawo wygasałoby po trzech latach od końca roku, kiedy materiał prasowy został pierwszy raz rozpowszechniony.
Projekt zastrzega, że wydawcy nie mogliby zrzec się nowego uprawnienia. Jak wyjaśnia prof. Ryszard Markiewicz, ekspert od prawa autorskiego z Uniwersytetu Jagiellońskiego, ma to zapobiec sytuacji podobnej do tej, jaka zaistniała np. w Belgii i Francji, gdzie usługodawcy (wśród nich Google) żądali od wydawców prasy zrzeczenia się prawa do wynagrodzenia w zamian za uwzględnienie ich stron w wynikach wyszukiwania.
Wedle pomysłu IWP usługodawcy płaciliby wynagrodzenie za pośrednictwem właściwej organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi. Zdaniem prof. Markiewicza ma to wzmocnić pozycję negocjacyjną wydawców względem usługodawców elektronicznych. Wysokość wynagrodzenia poddana by była obowiązkowej kontroli Komisji Prawa Autorskiego, reprezentującej interesy zarówno dostawców, jak i użytkowników treści.

Sceptyczny resort

Projekt znany jest Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Resort w odpowiedzi dla DGP wyjaśnił jednak, że nie planuje przyznawać wydawcom prasy dodatkowych uprawnień prawno-autorskich. Zwrócił m.in. uwagę na to, że już dziś dysponują oni prawami do wydawanych przez siebie publikacji periodycznych, zgodnie z art. 11 ustawy o prawie autorskim.
Zdaniem resortu obecne problemy wydawców mogą być skutecznie rozwiązane nie przez poszczególne kraje członkowskie, a przez działania Komisji Europejskiej.
Izba Wydawców Prasy przesłała swój projekt zmian także do Brukseli. Za dobry materiał wyjściowy dla dalszych prac KE uznaje je m.in. Thomas Höppner, niemiecki prawnik reprezentujący tamtejsze narodowe organizacje wydawców czasopism i gazet (VDZ i BDZV) w sporach z Google.
– Polskie rozwiązania uwzględniają słabości wcześniejszych inicjatyw innych państw unijnych, takich jak np. Niemcy. Dzisiejszy system niewątpliwie wymaga zmian i powrotu do sytuacji, w której użytkownicy zamiast korzystać z agregatorów treści, szukać będą materiału oryginalnego na stronach wydawców – podsumowuje Höppner.