Po raz pierwszy od 1994 roku, czyli od wejścia w życie obowiązującej ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, mamy wiarygodne dane obrazujące funkcjonowanie organizacji zbiorowego zarządu - mówi Piotr Żuchowski.
W minionym roku organizacje zbiorowego zarządzania po raz pierwszy miały podać szczegółowe informacje na temat swojej działalności. Jak wywiązały się z tego zadania?
Wszystkie organizacje złożyły w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego (MKiDN) sprawozdania z prowadzonej działalności w roku 2011. Z nowych ustawowych obowiązków wywiązały się dobrze i rzetelnie, ale niewzorowo.
Co to znaczy, że niewzorowo?
Drobne poprawki i korekty musiały być dokonane przez większość organizacji. Zdarzało się im np. nie podawać adresu siedziby bądź numeru REGON. Bywały również przypadki, kiedy w sprawozdaniach nie podano liczby członków, którzy w zarząd prawnoautorski powierzyli swe prawa. Doprecyzowania wymagały też informacje na temat struktury organizacyjnej niektórych stowarzyszeń.
To raczej drobne uchybienia. Na nich się kończyło?
Bywały przypadki, że wymagaliśmy bardziej szczegółowego wskazania zasad ustalania przez organizacje przedawnienia należności dla twórców bądź innych uprawnionych z tytułu praw autorskich oraz zasad zarządzania zgromadzonymi środkami (np. czy są lokowane na lokatach terminowych, rachunkach avista, czy też inwestowane w inny sposób). Wzywaliśmy do podania dokładnych informacji na temat kolejnych lat. Tu ujawnił się bardzo poważny problem inkasowania znacznych kwot i braku ich należytej repartycji, podziału.
Mieliśmy też niestety do czynienia z sytuacjami, gdy do sprawozdania merytorycznego nie dołączono sprawozdania finansowego albo do sprawozdania finansowego nie dołączono opinii i raportu biegłego rewidenta.
Warto też dodać, że nie akceptowaliśmy odpowiedzi w stylu „nie dotyczy”. W takich sytuacjach również nakazywaliśmy organizacjom zbiorowego zarządzania dokonać korekty.
Mogę jednak stwierdzić, że dzisiaj po raz pierwszy od 1994 roku, czyli od wejścia w życie obowiązującej ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, mamy wiarygodne dane obrazujące funkcjonowanie organizacji zbiorowego zarządu w Polsce.
Jaki obraz wyłania się z tych sprawozdań?
Wiele organizacji rzetelnie wykonuje zbiorowy zarząd. Wskazuje na to m.in. duża liczba zawartych przez nie umów oraz wysokość zainkasowanego wynagrodzenia. Niestety funkcjonują również takie, które mają niejasną strukturę organizacyjną i nieprecyzyjne zasady postępowania z kwotami niepodzielonymi oraz niewypłaconymi uprawnionym. Wątpliwości w tym zakresie są już lub będą wyjaśniane w ramach nadzoru sprawowanego przez MKiDN.
Krąg, do którego należą organizacje zbiorowego zarządzania, jest bardzo zróżnicowany. Obok niewielkich stowarzyszeń, których inkaso nie przekracza 100 tys. zł rocznie, funkcjonują potężne, zarządzające dziesiątkami, a nawet setkami milionów złotych, z ZAiKS-em na czele, który w 2011 roku dokonał inkasa na kwotę ponad 307 mln zł. Organizacje zbiorowego zarządzania różnią się również źródłami przychodów.
Podczas gdy jedne prowadzą intensywną działalność licencyjną oraz pobierają wynagrodzenia np. z tytułu publicznego odtwarzania, inne pobierają przede wszystkim tzw. opłaty kompensacyjne, czyli stawki od urządzeń i czystych nośników. Istnieje również organizacja, której działalność polega wyłącznie na ściganiu naruszeń praw autorskich.
Sprawozdania miały m.in. pokazać, jak dzielone są pieniądze zbierane z rynku przez organizacje. Ile tak naprawdę trafia do twórców, a ile zostawiają sobie organizacje. Czy proporcje te w opinii MKiDN są właściwe?
MKiDN zależy na tym, aby koszty zbiorowego zarządu były jak najniższe i adekwatne do charakteru inkasa czy opłat, jakich organizacje dokonują. Jednocześnie priorytetem jest, aby jak największa część środków trafiała do osób uprawnionych. W praktyce koszty zbiorowego zarządu wahają się od 18 proc. do 35 proc. wpływów. Resort kultury patrzy nieprzychylnie na sytuacje, w których przekraczają próg 20 proc. Ale zdajemy sobie sprawę, że przykładowo koszt inkasa z publicznych odtworzeń jest wyższy niż chociażby z reemisji. Generalnie im mniejsza organizacja, tym koszty zbiorowego zarządu są procentowo wyższe.
Organizacje mają obowiązek publikować sprawozdania na swoich stronach internetowych. Na niektórych jednak trudno je znaleźć. Nie ma Pan wrażenia, jakby coś starały się ukryć?
Faktem jest, że niektóre ze sprawozdań zostały zamieszczone tak, że bardzo trudno do nich dotrzeć. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych nie wskazuje precyzyjnie miejsca na stronie internetowej, w którym powinno znajdować się sprawozdanie organizacji. Poza tym w 2012 r. organizacje publikowały sprawozdania pierwszy raz. Praktyka w tym zakresie dopiero się więc kształtuje.
Resort kultury interweniował w sytuacjach, gdy dana organizacja nie zamieściła na swojej stronie sprawozdania. Wzywaliśmy wówczas do upublicznienia wskazanych dokumentów. Dodatkowo, dla ułatwienia, opublikowaliśmy odesłania do wszystkich sprawozdań na głównej stronie MKiDN oraz na nowo utworzonej specjalistycznej stronie resortu kultury, która jest poświęcona prawu autorskiemu oraz medialnemu. Wszystkim zainteresowanym polecam stronę www.prawoautorskie.gov.pl.
Czemu ma służyć upublicznienie danych na temat organizacji?
Jednym z głównych celów było zwiększenie świadomości społeczeństwa na temat zbiorowego zarządzania prawami autorskimi i pokrewnymi. Ta wiedza jest szczególnie potrzebna ponad 35 tys. podmiotów, które powierzyły swoje prawa organizacjom. Chodzi o to, by każdy stowarzyszony miał dostęp do pełnej wiedzy: co konkretnie robią organizacje, jak wygląda ich gospodarka finansowa, ile pieniędzy zbierają, a ile wypłacają twórcom i innym uprawnionym. Uważam, że ten nadrzędny cel został osiągnięty. Co więcej, dostęp do tego rodzaju informacji stał się w praktyce powszechny – każdy może śledzić, w jaki sposób poszczególne organizacje wykonują zbiorowy zarząd i jakie problemy napotykają.
Czy na podstawie obrazu wyłaniającego się ze sprawozdań MKiDN dostrzega potrzebę jakichś zmian legislacyjnych?
Wiemy już, że w rozporządzeniu brakuje zapisu dotyczącego obowiązku podawania informacji o zainkasowanych kwotach z podziałem na poszczególne pola eksploatacji. Prawdopodobnie po zebraniu doświadczeń z wykonywania obowiązku sprawozdawczego za kolejny 2012 r. dokonamy niewielkiej nowelizacji, dzięki której sprawozdania będą jeszcze bardziej czytelne.
Z całą dobitnością chcę jednak powiedzieć, że już dzisiaj Polska jest odbierana jako jeden z europejskich liderów transparentności w zakresie funkcjonowania organizacji zbiorowego zarządzania, co zauważyła nawet Komisja Europejska.
Skoro wspomina Pan o Komisji Europejskiej, to pracuje ona właśnie nad nową dyrektywą, która ma zagwarantować autorom wypłatę godziwego wynagrodzenia i bardziej przejrzysty system dzielenia tantiem. Jakie stanowisko wobec tych propozycji zajmuje Polska?
Pozytywnie oceniamy dążenie Komisji do uporządkowania i zapewnienia większej przejrzystości organizacji zbiorowego zarządzania. Działania polskiego rządu idą w podobnym kierunku.
MKiDN obecnie analizuje konkretne mechanizmy prawne, które proponuje KE. Projekt dyrektywy zawiera bowiem bardziej szczegółowo określone zasady działania organizacji, niż ma to miejsce w prawie polskim. Niektóre rozwiązania przewidziane w projekcie byłyby novum dla polskiego systemu zbiorowego zarządzania, i to nie zawsze pożądanym. Szczególnie wnikliwie należy zbadać skutki, jakie dla polskiego sektora kultury będzie miało pełne zastosowanie swobody świadczenia usług w obszarze zbiorowego zarządzania, a więc de facto otwarcie polskiego rynku dla organizacji z innych państw członkowskich UE.
A jak oceniają projekt same organizacje?
Z przeprowadzonych przez nas konsultacji społecznych, w których wzięło czynny udział ponad 40 podmiotów, wynika, że projekt dyrektywy jest lepiej oceniany przez użytkowników niż przez same organizacje zbiorowego zarządzania.
Te ostatnie uznają go za zbyt szczegółowo regulujący ich funkcjonowanie i słusznie podkreślają pewną niekompatybilność projektu z polską rzeczywistością, a nawet tradycją. Chodzi o to, że w Polsce organizacje funkcjonują jako stowarzyszenia, a przedkładany projekt dyrektywy traktuje je raczej jak spółki prawa handlowego.
Poważne zastrzeżenia wśród organizacji budzą też proponowane zasady udzielania ponadgranicznych licencji na korzystanie z muzyki w internecie. Konsekwencją wdrożenia tych przepisów byłoby odejście od dotychczasowego modelu licencji ograniczonych do terytorium jednego kraju, czyli podważenie rudymentarnej zasady konwencji berneńskiej.
Dlatego konieczne wydają się dodatkowe konsultacje skierowane m.in. do podmiotów, które w przyszłości – zgodnie z założeniami Komisji Europejskiej – miałyby korzystać z ponadgranicznych licencji.