Ochrona produktów normalizacyjnych nie służy poszanowaniu praw ich twórców.
Przedsiębiorcy produkujący towary stosują się do norm, czyli zasad, wytycznych lub charakterystyk dotyczących wymagań technicznych, jakie powinny spełniać poszczególne produkty. Wielu z nich nie wie jednak, że np. kopiując treść normy i przekazując ją pracownikom, łamie prawo.
Normy te, choć wydane przez Polski Komitet Normalizacyjny (PKN), będący państwową jednostką organizacyjną, nie podlegają ustawie o dostępie do informacji publicznej (Dz.U. z 2001 r. nr 112, poz. 1198). Zgodnie bowiem z art. 5 ust. 5 ustawy z 12 września 2002 r. o normalizacji (Dz.U. nr 169, poz. 1386 z późn. zm.) są one chronione prawem autorskim jak utwory literackie, a autorskie prawa majątkowe do nich przysługują PKN.
– Wprowadzenie tych regulacji związane było z procesem dostosowania krajowego ustawodawstwa do wymagań UE w zakresie normalizacji, w tym zharmonizowania procedur i przepisów wewnętrznych PKN z przepisami i procedurami europejskich organizacji normalizacyjnych: CEN i CENELEC – mówi Maja Jakubowska, radca prawny z Kancelarii Chałas i Wspólnicy.
Jak wskazuje PKN, wydawanie i rozpowszechnianie na dowolnym nośniku – papierowym lub elektronicznym – Polskich Norm wymaga uzyskania jego zgody. Niezgodne z prawem będzie więc na przykład zamieszczenie norm na stronie internetowej, z której każdy będzie mógł je ściągnąć. Normy posiadają oznakowanie w postaci hologramu lub znaku wodnego, co odróżnia je od innych dokumentów. Publikowanie ich wersji nieposiadających takiego oznakowania jest niezgodne z przepisami.
Objęcie Polskich Norm ochroną prawnoautorską ma znaczenie głównie dla korzystających z nich przedsiębiorców.

17 tys. klientów kupiło od PKN normy i inne produkty normalizacyjne (styczeń 2011 r. – czerwiec 2012 r.)

– Konsekwencją takiego stanu prawnego jest konieczność uzyskania licencji na korzystanie z norm. Eksploatacja Polskich Norm bez licencji wiąże się z naruszeniem autorskich praw majątkowych PKN – mówi adwokat Agnieszka Malczewska z Kancelarii Prawnej Bukowski i Wspólnicy w Krakowie.
Zastrzega jednocześnie, że zgodnie z ogólnymi zasadami prawa autorskiego ochroną prawnoautorską i obowiązkiem licencjonowania powinny być objęte tylko normy spełniające przesłanki dla uznania ich za utwory, czyli wymóg twórczego i indywidualnego charakteru. Korzystanie z takich norm z naruszeniem praw autorskich może zaś skutkować odpowiedzialnością cywilną, w tym odszkodowawczą, oraz odpowiedzialnością karną na ogólnych zasadach przewidzianych przepisami ustawy z 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz.U. z 1994 r. nr 24, poz. 83).
Dr Krzysztof Siewicz z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego UW, of counsel GWW Legal, zauważa jednak, że prawo autorskie nie chroni norm w sposób absolutny.
– Trudno uznać, aby działanie zgodnie z normą, np. wyprodukowanie towaru spełniającego określone w niej parametry, było wkroczeniem w prawa autorskie do normy. Prawo to nie chroni bowiem idei i zasad, lecz sposób ich wyrażenia. Naruszeniem prawa autorskiego jest w największym skrócie skopiowanie lub rozpowszechnienie tego wyrażenia, a nie opisanej nim idei. Towar zgodny z normą nie jest jej kopią – wskazuje dr Siewicz.
Paweł Budrewicz, prawnik Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, zauważa, że zgodnie z ustawą normy realizują szczytne cele, takie jak ochrona życia, zapewnienie wysokiej jakości produktów czy usuwanie barier w handlu.
– Z jednej strony stosowanie norm jest dobrowolne, a z drugiej w ustawie określono, że akty normatywne mogą odwoływać się do norm. W związku z tym powstaje pytanie, co przemawia za tym państwowym monopolem normalizacyjnym, skoro przeciętny Kowalski może nawet nie wiedzieć, gdzie szukać odpowiedzi na pytanie, czy jego dom zbudowano zgodnie z normą, oraz co z tego wynika – pyta jednak mec. Budrewicz.
Zdaniem dr. Siewicza objęcie norm ochroną prawa autorskiego nie znajduje uzasadnienia na gruncie podstawowych teorii tego prawa.

16,4 mln zł to łączna kwota, która wpłynęła do PKN z tego tytułu

– I bez tej ochrony istniałyby bowiem wystarczające zachęty ekonomiczne dla przedsiębiorców do wspólnego uzgadniania standardów – wskazuje.
Dodaje przy tym, że ochrona norm nie służy też w jakiś szczególny sposób poszanowaniu osobowości ich twórców.
– Oznacza to, że prawdziwym powodem jej wprowadzenia jest utrzymywanie określonego modelu finansowania organizacji – puentuje dr Siewicz.