Lokale, które udostępniają książki do poczytania,łamią prawo. Chyba że prawa autorskie do nich wygasły. Zresztą, nawet gdyby właściciele chcieli płacić tantiemy, nie mają komu.
W każdym dużym mieście jest po kilka kawiarni, w których elementem wystroju są regały z książkami. Klienci mogą sobie do kawy wziąć jakąś pozycję z półki i poczytać przy stoliku. Problem w tym, że taka działalność jest nielegalna.
– Formalnie rzecz biorąc, jest to naruszenie przepisów o prawie autorskim – przyznaje dr Krzysztof Siewicz, prawnik specjalizujący się m.in. w prawie autorskim, współpracownik kancelarii Grynhoff Woźny Wspólnicy.
Wyjaśnia, że legalnie można w tego typu miejscach udostępniać tylko te książki, które nie są już objęte ochroną prawa autorskiego.
Wszystko dlatego, że na gruncie prawa autorskiego każde wykorzystanie utworu, na które nie ma zgody autora lub właściciela praw, jest zabronione, chyba że jest to dopuszczone przez ustawę o prawie autorskim i prawach pokrewnych (t.j. Dz.U. z 2006 r. nr 90, poz. 631). A więc wszystko, co nie jest dozwolone, jest zakazane.
– Teoretycznie jest to wykorzystywanie, które jest objęte monopolem autorskim. Najem i użyczenie są odrębnymi polami eksploatacji. Zgodnie z ustawą, która zezwala na dozwolony użytek prywatny, książkę możemy udostępniać tylko w kręgu rodziny i znajomych. Przepisy dotyczące dozwolonego użytku publicznego przewidują wyjątek dla bibliotek – mówi Joanna Lassota z Kancelarii Adwokackiej Lassota i Partnerzy.

Co grozi za złamanie prawa autorskiego

Art. 116 ustawy o prawie autorskim mówi, że:

1. Kto bez uprawnienia albo wbrew jego warunkom rozpowszechnia cudzy utwór w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, artystyczne wykonanie, fonogram, wideogram lub nadanie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

2. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w ust. 1 w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

3. Jeżeli sprawca uczynił sobie z popełniania przestępstwa określonego w ust. 1 stałe źródło dochodu albo działalność przestępną, określoną w ust. 1, organizuje lub nią kieruje, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 5.

4. Jeżeli sprawca czynu określonego w ust. 1 działa nieumyślnie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.









Teoretycznie należałoby z tego tytułu nie tylko odprowadzać wynagrodzenie, ale mieć zgodę autora czy wydawcy na takie wykorzystanie.
– W praktyce nie spotkałam jednak ani autorów, ani organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi (OZZ), którzy by się tym zajmowali – przyznaje nasza rozmówczyni.
Anna Biernacka, prawnik ze Stowarzyszenia Autorów ZAiKS, tłumaczy, że książki nie do końca poddają się zbiorowemu zarządzaniu. Dodaje, że właściciel takiego miejsca powinien uzyskać zgody uprawnionych: autorów, wydawców czy osób, które ich reprezentują.
– Tak jak są ludzie, którzy wybierają miejsca ze względu na muzykę, tak są i tacy, którzy lubią czytać przy kawiarnianym stoliku. A skoro właściciele lokali płacą tantiemy za muzykę, to analogicznie powinni też płacić opłaty licencyjne na rzecz jakiejś organizacji zbiorowego zarządzania – mówi Anna Biernacka.
Trudno bowiem sobie wyobrazić, że właściciel będzie się kontaktował z każdym wydawnictwem lub autorem.
W Polsce jest 15 różnych OZZ. Prawami autorów książek zajmują się dwie. Stowarzyszenie Zbiorowego Zarządzania Prawami Autorskimi Twórców Dzieł Naukowych i Technicznych Kopipol, które obejmuje tylko autorów książek specjalistycznych. Stowarzyszenie Autorów i Wydawców „Polska Książka” nie zajmuje się natomiast pobieraniem opłat.
– Wydaje się, że takich lokali jest za mało, by wprowadzenie licencji na tego typu użytkowanie było opłacalne – mówi Aleksandra Burba ze stowarzyszenia „Polska Książka”.
W takiej sytuacji jedynym ratunkiem dla właścicieli kawiarni jest bezpłatne rozdawanie książek.
– Korzystają wówczas z instytucji wyczerpania prawa. Kupując książkę, możemy ją dać komuś w prezencie czy odsprzedać innej osobie. Nie możemy natomiast jej najmować ani użyczać – przypomina Krzysztof Siewicz.