Upada pomysł wprowadzenia opłat dla wyszukiwarek i agregatorów wiadomości za kopiowanie fragmentów tekstów prasowych. Komisja Parlamentu Europejskiego właśnie wykreśliła z projektu dyrektywy o prawie autorskim przepis, który przyznawał wydawcom prawa pokrewne (art. 11).
W jego miejsce europosłowie proponują jedynie ułatwienie branży wydawniczej pozywania platform internetowych za wykorzystywanie treści prasowych bez wymaganego zezwolenia.
Jak tłumaczy w raporcie dotyczącym reformy Therese Comodini Cachia, europoseł sprawozdawca, wzmocnienie pozycji wydawców nie może prowadzić do zaburzeń w innych branżach. Zamiast praw pokrewnych w dyrektywie ma się znaleźć jedynie wyraźne domniemanie ich prawa do reprezentacji autorów artykułów. Innymi słowy, wydawcy prasowi, którzy zdecydują się złożyć pozew przeciwko Google’owi czy innej korporacji internetowej, nie będą musieli za każdym razem udowadniać, że mają prawo występować w imieniu twórców, bez względu na to, czy dysponują prawami do ich tekstów. Europarlamentarzyści chcą także zrezygnować z zaproponowanego przez Komisję Europejską 20-letniego okresu ochrony publikacji prasowych.
Kolejne ważne poprawki wprowadzone do pierwotnego projektu reformy dotyczą równie kontrowersyjnego rozwiązania co podatek od linków, a mianowicie zobowiązania serwisów online do monitorowania, czy treści zamieszczane przez użytkowników nie naruszają praw autorskich bądź umów zawartych z twórcami np. w kwestii zasad dystrybucji ich dzieł (art. 13). Zgodnie z sugestią KE duże platformy do zamieszczania plików muzycznych i filmowych, jak YouTube czy Daily Motion, miały wdrożyć specjalne oprogramowanie, które automatycznie skanowałoby treści i wyłapywało utwory podlegające ochronie. Oprócz tego takie portale musiałyby też zapewnić autorom odpowiednią procedurę reklamacji i dochodzenia roszczeń w przypadku, gdyby monitoring zadziałał nieskutecznie.
Europarlamentarzyści zdecydowali się jednak przytępić ostrze tych propozycji. Uznali bowiem, że obecne brzmienie projektowanego przepisu może być sprzeczne z zasadą, że pośrednicy internetowi nie odpowiadają za pliki zamieszczane przez użytkowników z naruszeniem praw autorskich, jeśli usuną je, gdy otrzymają stosowne zawiadomienie (wynika to z dyrektywy o handlu elektronicznym z 2000 r.). Jak stwierdzili europosłowie, niewykluczone, że automatyczne filtrowanie treści może nie prowadzić do kasowania treści opublikowanych np. na prawach cytatu czy parodii.
Dlatego, w myśl propozycji PE, obowiązek monitorowania naruszeń nie będzie dotyczył platform online, które tylko umożliwiają użytkownikom wrzucanie materiałów muzycznych i filmowych oraz je przechowują, a jedynie tych serwisów, które same, z własnej inicjatywy, udostępniają internautom utwory objęte ochroną prawnoautorską. Europarlament chce także zrezygnować z wymogu ustanowienia mechanizmu składania skarg i dochodzenia roszczeń na rzecz obowiązku stworzenia kanału szybkiej komunikacji między użytkownikami serwisu a właścicielami praw autorskich.