Pomysł lokalnego obniżania płacy minimalnej cieszy się sporym poparciem, ale nawet jego zwolennicy widzą w nim słabe punkty.
Płaca minimalna ustalana na poziomie lokalnym pozwoliłaby skuteczniej walczyć z bezrobociem. – 2000 zł minimalnej pensji w 2017 r. z perspektywy Warszawy to niska kwota, ale z perspektywy małej miejscowości na wschodzie Polski oddalonej od dużego miasta to wynagrodzenie relatywnie wysokie – uważa Iga Magda z Instytutu Badań Strukturalnych. Także zdaniem Jeremiego Mordasewicza z Konfederacji Lewiatan obecny model, w którym ustala się wysoką płacę minimalną dla całego kraju – może być szkodliwy dla gospodarki. – Są takie regiony, jak Podlasie czy Warmia, gdzie przedsiębiorcy mają do nas pretensje jako do organizacji ich reprezentującej, że zgadzamy się na podnoszenie płacy minimalnej do takich poziomów. Choć związkowcy są niechętni regionalnemu kształtowaniu płacy minimalnej – dodaje.
Płaca minimalna w ostatnich latach szybko rosła. Od 2008 r. przeciętne wynagrodzenie wzrosło o nieco ponad 30 proc., ale minimalne o blisko 80 proc. – W ostatnich latach rosło szybciej niż wydajność pracy. I można moim zdaniem pokusić się o takie rozwiązanie – zauważa Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole. Kolejny argument to dobra sytuacja na rynku pracy. Kilka lat temu można było przekonywać, że regionalizacja wywoła rodzaj dumpingu płacowego. Ale dziś powstaje rynek pracownika. – Mamy najniższe od początku transformacji bezrobocie. Z drugiej strony poczucie, że podwyżki płacy minimalnej w ostatnich 10 latach wypychały część osób poza rynek pracy – zwłaszcza młodych bez kwalifikacji – to ryzyko znane z innych krajów – zauważa Iga Magda.
Możliwość lokalnego obniżania minimalnej płacy dałaby szanse na zmniejszenie patologii na rynku pracy. Do niedawna królowały trzy metody. Nielegalna – czyli zatrudnienie na czarno. Półlegalna – fikcyjne zatrudnienie na jakąś część etatu, np. połówkę. – W Polsce często omija się płacę minimalną przez nieraportowane godziny pracy – np. zatrudnia się na pół etatu, a pracuje się na pełen. To zjawisko będzie występowało zwłaszcza tam, gdzie płaca minimalna stanowi sporą część mediany wynagrodzenia w danym regionie – podkreśla Iga Magda. Wreszcie trzecia metoda to zatrudnienie na umowę-zlecenie, gdzie stawki były często dużo niższe niż przy etacie. W efekcie w 2014 r. ok. 1,4 mln zatrudnionych zarabiało poniżej płacy minimalnej. Tej ostatniej możliwości zapobiegł rząd, wprowadzając minimalną stawkę godzinową w umowach-zleceniach. Ma zacząć działać od nowego roku i wyniesie 13 zł za godzinę. To nieco więcej, niż wynikałoby z przeliczania płacy minimalnej 2000 zł na godziny pracy w miesiącu. Ma to zachęcić pracodawców do zatrudniania na etat.
Ale nawet zwolennicy pomysłu przyznają, że mogą być problemy z wdrożeniem go w życie. Przede wszystkim średnie pensje są silnie zróżnicowane na poziomie powiatów, a niekoniecznie całych województw. Dobry przykład to Mazowsze i Warszawa. Wynagrodzenia w stolicy zawyżają średnią dla całego województwa. Ekspert Lewiatana zwraca uwagę, że ustalanie różnych płac minimalnych na poziomie powiatów może być trudne. Co prawda propozycja z Konstytucji biznesu dopuszcza osobne płace minimalne nawet w gminach, ale byłoby to trudne do wykonania.
– Jakie przyjąć kryterium, wedle którego firmy miałyby stosować konkretną płacę minimalną? Czy o tym, do której płacy się stosować, ma decydować miejsce rejestracji firmy, czy miejsce jej działalności? Co z firmami, które mają ogólnopolski zasięg? A może kryterium powinno być miejsce zamieszkania pracownika. Tylko co z tymi, którzy mieszkają w jednym powiecie o niskich płacach, a dojeżdżają do pracy do drugiego powiatu, gdzie wynagrodzenia są wyższe – zastanawia się Mordasewicz.
Przepisy musiałyby być precyzyjne, by utrudnić nadużycia. – Jak zabezpieczyć się przed sytuacją, w której przedsiębiorcy przerejestrują działalność, by taniej zatrudniać pracowników – podkreśla Magda.
Kolejny kłopot to duże różnice w płacach między branżami. Inaczej będzie ona działać w takich segmentach jak gastronomia i hotelarstwo (gdzie zarabia się mało), a inaczej np. w energetyce.
– Trzeba pamiętać, że różnice w płacach mają nie tylko charakter geograficzny. Dodatkowy czynnik to również wielkość firmy. Przedsiębiorstwa mikro i małe wypłacają znacznie mniejsze pensje niż te największe. Pytanie więc, czy nowe rozwiązania nie powinny i tego uwzględniać – mówi Mordasewicz.
Wreszcie dylemat, czy sprawdzi się konstrukcja obniżania płac, która wymaga na szczeblu województw zgody czterech stron: związków zawodowych, pracodawców rządu i samorządu. – Istotny jest praktyczny wymiar działania tego pomysłu. Nie mam przekonania, że partnerzy w województwach silnie zróżnicują te płace. Te odchylenia mogą być niewielkie, bo nie będzie chęci do kompromisu do realnych obniżek, a wówczas to rozwiązanie może okazać się iluzoryczne – przestrzega Jakub Borowski.
Te wszystkie zastrzeżenia musi wziąć pod uwagę resort rozwoju, dopracowując swój pomysł, by przekonać do tej idei minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbietę Rafalską w rządzie. Gdy my pytaliśmy ją o opinię, była sceptyczna. Poza rządem z kolei resort będzie musiał przekonać związkowców. – Jest zagrożenie niekonstytucyjności. Dziwię się, że się takie pomysły pojawiają. Trzeba by nowelizować ustawę o Radzie Dialogu Społecznego, a zgodnie z ustawą rada ma wspólnie za rok dokonać przeglądu działania tych regulacji. Wtedy będzie można o nich dyskutować – proponuje rzecznik Solidarności Marek Lewandowski.
Średnie pensje są zróżnicowane na poziomie powiatów, a nie województw