Wciąż nie jest jasne, ile czasu będzie miał pracownik na odwołanie się od zwolnienia. Decydujące znaczenie może mieć wspólne stanowisko firm i związków.
Wydłużenie terminu na zaskarżenie wypowiedzenia umowy o pracę lub zwolnienia dyscyplinarnego jest przesądzone. Niepewne jest jednak to, ile dodatkowego czasu zyskają zatrudnieni. Trzy różne projekty nowelizacji kodeksu pracy (k.p.) przygotowane przez posłów, rząd i partnerów społecznych przewidują trzy różne terminy (odpowiednio 30, 14 lub 21 dni). Największe szanse na uchwalenie wydaje się mieć ostatnia ze zgłoszonych propozycji. To wspólna inicjatywa pracodawców oraz związków zawodowych i zarazem pierwszy oficjalny projekt nowelizacji przepisów przygotowany przez nich w ramach Rady Dialogu Społecznego.
– W tej kwestii nie mamy odrębnych opinii. To kompromisowe rozwiązanie – wskazuje prof. Jacek Męcina, przewodniczący zespołu ds. prawa pracy RDS, ekspert Konfederacji Lewiatan.
Taka formuła wprowadzenia zmian to duży atut, bo rząd deklarował, że poprze rozwiązania, które są uzgodnione przez zatrudniających i reprezentantów pracowników.
– Opinia partnerów społecznych w tej kwestii jest najbardziej miarodajna. Termin 21 dni wydaje się optymalny – podkreśla prof. Jerzy Wratny, kierownik zakładu prawa pracy i zabezpieczenia społecznego Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych.
Dodatkowo rząd musi pamiętać, że forsowanie własnych propozycji (14 dni) będzie wiązało się z koniecznością sporządzania wyjaśnień dla związkowców i pracodawców. To wymóg wynikający z ustawy z 24 lipca 2015 r. o Radzie Dialogu Społecznego i innych instytucjach dialogu społecznego (Dz.U. poz. 1240).
Terminowy ambaras
Odwołania od zwolnień / Dziennik Gazeta Prawna
Obecnie pracownik ma siedem dni na odwołanie się od wypowiedzenia umowy o pracę oraz 14 dni na zaskarżenie zwolnienia dyscyplinarnego. Nikt – w tym również pracodawcy – nie kwestionuje już konieczności wydłużenia pierwszego z wymienionych terminów. Doktryna prawa pracy, związki zawodowe, Państwowa Inspekcja Pracy oraz rzecznik praw obywatelskich wskazywali, że jest on zbyt krótki, przez co może utrudniać zaskarżenie bezprawnego lub nieuzasadnionego zwolnienia (zwłaszcza jeśli np. siedmiodniowy termin przypadnie w okresie długich weekendów lub świąt). Dyskusja nad koniecznością zmian odżyła jednak dopiero w połowie tego roku, gdy poselski projekt w sprawie wydłużenia wspomnianych terminów przygotowała Nowoczesna. Początkowo zakładał on jedynie zrównanie terminu na odwołanie się od wypowiedzenia do tego przewidzianego dla dyscyplinarki. Ostateczna jego wersja przewiduje jednak wydłużenie obu do 30 dni (projekt po pierwszym czytaniu w Sejmie trafił do dalszych prac w komisji nadzwyczajnej ds. zmian w kodyfikacjach). W obecnej sytuacji wydaje się, że ma minimalne szanse na uchwalenie. Swoją propozycję w międzyczasie przedstawił bowiem rząd. Została ona zawarta w projekcie ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu poprawy otoczenia prawnego przedsiębiorców (realizuje on tzw. pakiet ułatwień wicepremiera Morawieckiego). Przewiduje rozwiązanie tożsame z tym zakładanym w pierwotnej wersji projektu Nowoczesnej (wydłużenie siedmiodniowego terminu na odwołanie się od wypowiedzenia do 14 dni). Nieoczekiwanie jednak również ta propozycja może nie wejść w życie. Na posiedzeniu zespołu ds. prawa pracy RDS reprezentatywne centrale związkowe i organizacje pracodawców ostatecznie porozumiały się w sprawie podjęcia własnej inicjatywy ustawodawczej w omawianym zakresie (swoje wątpliwości wycofało OPZZ).
– Mamy nadzieję, że rząd uszanuje porozumienie partnerów społecznych w tej sprawie i uzna naszą propozycję za priorytetową. W szczególności ze względu na to, że będzie to pierwsza inicjatywa legislacyjna partnerów społecznych reprezentowanych w RDS – wskazuje Paweł Śmigielski, dyrektor wydziału prawno-interwencyjnego OPZZ.
Trudno odmówić
Na decyzję rządu może wpłynąć sama procedura legislacyjna przewidziana w art. 7 ustawy o Radzie Dialogu Społecznego. Zgodnie z nim strony pracowników i pracodawców mają prawo przygotowywania wspólnie uzgodnionych założeń projektów ustaw. Po przyjęciu uchwały w tej sprawie projekt trafia do właściwego ministra, który przedkłada go Radzie Ministrów. Ta ostatnia może odmówić podjęcia dalszych prac nad zmianami, ale wówczas szef resortu musi sporządzić pisemne uzasadnienie takiej decyzji i przekazać je partnerom społecznym w ciągu czterech miesięcy od otrzymania projektu. Zatem w omawianym przypadku rząd musiałby tłumaczyć się, dlaczego forsuje 14-dniowy, mniej korzystny dla pracowników termin, choć nie tylko związki, ale też pracodawcy zgadzają się na ten dłuższy, 21-dniowy.
– Rząd nie będzie miał argumentów na potwierdzenie swojej propozycji. Przygotowanie odwołania od wypowiedzenia lub rozwiązania umowy w trybie dyscyplinarnym wymaga czasu. Obecne terminy są zbyt krótkie – uważa prof. Jerzy Wratny.
Podkreśla, że obowiązujące przepisy powodują problemy dla zatrudnionych.
– Samo zwolnienie z pracy jest trudnym doświadczeniem. Tymczasem od zatrudnionego wymaga się, aby bezpośrednio po takim wydarzeniu szybko sprawdzał możliwości odwołania się, zbierał dowody uprawdopodobniające jego twierdzenia lub szukał specjalisty, który zajmie się jego sprawą – dodaje prof. Wratny.
Dodatkowo 21-dniowy okres na zaskarżenie decyzji pracodawcy byłby kompatybilny z innymi terminami przewidzianymi w k.p. (np. na złożenie wniosku o skorzystanie z urlopu rodzicielskiego lub wychowawczego). Jego wprowadzenie nie skutkowałoby także tym, że pracodawca przez zbyt długi czas nie będzie pewny co do tego, czy zatrudniony odwoła się od zwolnienia i czy będzie domagał się przywrócenia do pracy, czy odszkodowania. Potwierdzili to sami pracodawcy, zawierając porozumienie w sprawie terminu z centralami związkowymi.