Jeśli do końca roku nie uda się zawrzeć ugód z towarzystwami ubezpieczeniowymi ws. polisolokat, potrzebna będzie nowa ustawa, która pomoże konsumentom - mówił w środę posłom prezes UOKiK Marek Niechciał podczas posiedzenia komisji finansów poświęconego temu problemowi.

Według Niechciała, który wraz z przedstawicielami KNF i Rzecznika Finansowego przedstawiał informację o sytuacji nabywców polisolokat, od kilku tygodni UOKiK, Polska Izba Ubezpieczeń (PIU) i zakłady ubezpieczeń prowadzą rozmowy na temat rozszerzenia na cały portfel polisolokat ugód redukujących opłaty likwidacyjne zawartych już wcześniej przez UOKiK z towarzystwami ubezpieczeniowymi.

Porozumienia te, zawarte przez UOKiK z 17 towarzystwami, przewidywały np. zmniejszenie opłaty za likwidację polisolokaty ze 100-90 proc. zgromadzonych środków do 30-20 proc. zgromadzonych środków. Z przyczyn prawnych nie dotyczyły one jednak wszystkich aktywnych polisolokat, których obecnie jest ok. 2 mln 900 tys. (Ani poprzednie, ani negocjowane w tej chwili umowy nie dotyczą konsumentów, którzy zlikwidowali już polisy.)

"Przynajmniej jeśli chodzi o pierwszy etap, mogę pochwalić PIU i ubezpieczycieli, że sami przyszli do nas i zaproponowali zmiany. Zobaczymy co z tego wyjdzie, ale mam nadzieję, że rozciągniemy te lepsze dla konsumentów warunki na cały portfel poszczególnych ubezpieczycieli" - mówił Prezes UOKiK.

Zaznaczył, że najlepiej byłoby pozostać na poziomie ugód i "nie wchodzić w materię ustawową, natomiast jeżeliby się do końca roku nie udało zawrzeć porozumień, to wtedy rzeczywiście warto by sięgnąć po jakieś rozwiązania ustawowe".

Dodał, że takie rozwiązanie wiązałoby się jednak z ryzykiem bankructwa kilku zakładów ubezpieczeniowych.

"Trzeba pamiętać, że przy radykalnych działaniach jest tak, że jakieś zakłady mogą tego finansowo nie wytrzymać" - powiedział Marek Niechciał.

Ostrożność tę skrytykował w emocjonalnym wystąpieniu Jacek Łęski ze stowarzyszenia "Przywiązani do Polisy".

"Jeżeli ktoś nakradł pieniądze i musi je oddać i od tego upadnie, to niech upadnie. Centrale tych firm to są zazwyczaj firmy zagraniczne, niech dopłacą albo niech upadają" - mówił Łęski.

Podobnie argumentował poseł PiS Jan Szewczak, który zwrócił uwagę przedstawicielom branży ubezpieczeniowej, że "czasami opłaca się tych trzech czy czterech zadżumionych ze wsi wygnać, żeby reszta była zdrowa (...) ratować resztę i zatrzymać jakiś poziom zaufania do tych instytucji, bo już mamy problem z bankami".

Przedstawiciel PIU przekonywał w odpowiedzi, że branża chce rozciągnąć porozumienia na całość portfela i prawie wszystkie towarzystwa ubezpieczeniowe deklarują wolę podpisania ugód z UOKiKiem.

Posłowie dyskutowali także nad tym, czy rozwiązanie ustawowe, które naruszałoby zasadę, że prawo nie działa wstecz, byłoby dopuszczalne.

"To nieprawda, że jeżeli coś jest w majestacie prawa, bo takie było prawo, to jest nie do wzruszenia. (...) Najważniejszą normą konstytucji nie jest ochrona własności, zaufanie do prawa, tylko sprawiedliwość. Jeżeli dane zdarzenie, prawo, umowa była zawarta z naruszeniem elementarnych zasad i woła o pomstę do nieba, może być - i uważam, że powinna być - wzruszona - mówił poseł PiS Tadeusz Cymański.

Z głosem tym zgodziła się także m.in. posłanka PO i była wiceminister finansów Izabela Leszczyna, która zauważyła, że w tym wypadku byłoby to przywrócenie naruszonej sprawiedliwości i byłaby gotowa poprzeć takie rozwiązanie.

Dyskutanci poruszali także problem odpowiedzialności instytucji regulacyjnych za zaistniałą sytuację. Pod największym obstrzałem dyskutantów znalazła się Komisja Nadzoru Finansowego, którą krytykowano za bezczynność i dbanie jedynie o bezpieczeństwo i stabilność instytucji finansowych kosztem konsumentów.

"Kto kontroluje, jakie produkty są wprowadzane na rynek? (...) Mamy system ochrony rynku finansowego z czasów króla Ćwieczka" - mówiła jedna z dyskutantek.

"To jest sprawa odpowiedzialności państwa, jego reprezentantów, urzędników, za co najmniej - w mojej ocenie - niedopełnienie obowiązków czy w niektórych przypadkach przekroczenie uprawnień. Wydaje mi się, że byłoby potrzebne również spotkanie naszej komisji z przedstawicielami Ministerstwa Sprawiedliwości i Prokuratorem Generalnym, bo ta sprawa ma taki wymiar, że powinniśmy również prosić o zaangażowanie się Prokuratora Generalnego" - wtórował jej prowadzący obrady Jan Szewczak.

W odpowiedzi na te zarzuty wiceprzewodniczący KNF Lesław Gajek przekonywał, że KNF robiła to, na co pozwalały jej przepisy i co było w jej kompetencjach, a nie miała np. możliwości kwestionować legalności produktów, na których sprzedaż zezwalała ustawa.