Obecnie ochrona osób ujawniających patologie w administracji publicznej to fikcja. Rząd chce zmian. – Regulacje dotyczące ochrony sygnalistów muszą być kompleksowe. Nie możemy chronić wyłącznie pracowników sektora prywatnego, lecz także tych, którzy ujawniają nieprawidłowości w urzędach czy wymiarze sprawiedliwości – twierdzi Wojciech Kaczmarczyk, pełnomocnik rządu ds. społeczeństwa obywatelskiego i równego traktowania.
To kolejny głos w dyskusji o tym, jak w Polsce powinni być chronieni sygnaliści. I pierwszy na szczeblu rządowym, z którego wynika, że ochroną powinni być objęci nie tylko pracownicy i urzędnicy, lecz także aktywiści społeczni. – Nie brakuje problemów w małych urzędach. W wielu z nich jest ich nawet więcej niż u pracodawców – uważa minister Kaczmarczyk.
Odrobinę węższe podejście zaprezentowało w ostatnich dniach Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. W sprawę sytuacji sygnalistów zaangażowało się ono po wystąpieniu rzecznika praw obywatelskich. Doktor Adam Bodnar w swym piśmie stwierdził, że najwyższy czas rozważyć przyjęcie kompleksowej regulacji prawnej dotyczącej ochrony osób zgłaszających nieprawidłowości w interesie publicznym.
Resort rodziny przyznał, że chronić trzeba, tyle że jest niewłaściwy do podjęcia działań. Powód? Ochrona musi dotyczyć nie tylko pracowników, lecz także osób świadczących pracę na podstawie innych stosunków prawnych. Muszą nią być objęci także samozatrudnieni czy członkowie korpusu służby cywilnej. Jeszcze inaczej sprawę ocenia resort rozwoju. Jego zdaniem niepotrzebna jest nowa ustawa o ochronie sygnalistów, lecz co najwyżej punktowe zmiany w przepisach, które obecnie niewłaściwie funkcjonują.
Gorący kartofel
Zdaniem części aktywistów poszczególni urzędnicy jedynie przerzucają się odpowiedzialnością, traktując stworzenie konkretnych ram prawnych dla ochrony sygnalistów niczym gorącego kartofla. Z naszych informacji wynika, że wkrótce po Światowych Dniach Młodzieży, które obecnie absorbują uwagę najważniejszych osób w państwie, podjęte zostaną prace zmierzające do stworzenia rządowej polityki ochrony sygnalistów. W następnej kolejności zaproponowany zostanie projekt nowej ustawy albo dużej nowelizacji w obowiązujących już regulacjach, między innymi kodeksie pracy.
Sygnał do zwolnienia / Dziennik Gazeta Prawna
Pierwszym krokiem w kierunku ucywilizowania sytuacji ma być zmiana rządowego Programu Przeciwdziałania Korupcji na lata 2014–2019. Kwestia ochrony sygnalistów została wyłączona z tego dokumentu. Zdaniem obecnych decydentów – niesłusznie. Z prośbą o interwencję do ministra spraw wewnętrznych i administracji zgłosiło się już Centralne Biuro Antykorupcyjne. To ono bowiem najbardziej ze wszystkich służb cierpi na tym, że w Polsce ochrona ujawniających informacje jest fikcją.
– Sygnaliści mogą ujawniać patologie występujące wśród urzędników. Wszelkie przejawy nepotyzmu, korupcji i kumoterstwa najlepiej są dostrzegalne z poziomu urzędu w danej gminie, a nie np. siedziby CBA – mówi nam osoba z rządowego kręgu. Jednak jej zdaniem przyznawanie statusu sygnalisty nie tylko urzędnikom, lecz także społecznikom, może odnieść odwrotny skutek zamierzonego. – Czy np. w takiej sytuacji sygnalistą byłby też dziennikarz lokalnej gazety albo prezes fundacji kontrolującej pracę urzędników? – zastanawia się.
Jak powinna wyglądać ochrona? Fundacja Batorego wskazuje, że przydałaby się regulacja nakładająca na organy ścigania określone obowiązki w razie uzyskania informacji od sygnalisty. Powinien zostać wprowadzony szczególny status świadka-sygnalisty, tak by zniwelować ryzyko ujawnienia tożsamości zgłaszającego nieprawidłowości. W celu polepszenia ich sytuacji należałoby także rozważyć zapewnienie sygnalistom łatwego dostępu do systemu bezpłatnej pomocy prawnej, która funkcjonuje od początku 2016 roku.